• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Jedyni w Atenach

jag.
24 maja 2004 (artykuł sprzed 20 lat) 
Polscy siatkarze - jako jedyni przedstawiciele gier zespołowych - wywalczyli prawo startu w igrzyskach olimpijskich w Atenach! Podopieczni Stanisława Gościniaka i Igora Prielożnego na turnieju interkontynentalnym w Portugalii bez straty seta ograli Weneuzelę (25:21, 26:24, 25:22) oraz Kazachstan (25:15, 25:13, 25:22), a w decydującym meczu pokonali gospodarzy 3:2 (25:18, 18:25, 27:29, 25:19, 15:12).

POLSKA: Zagumny, Rybak, Gruszka, Murek, Gołaś, Szczerbaniuk oraz Ignaczak (libero), Prygiel, Stelmach, Dacewicz, Świderski, Gabrych.

- W tym spotkaniu nie chodziło o to, czy zagramy pięknie czy brzydko. Nie występujemy w konkursie piękności - mówił po pierwszym meczu trener Gościniak. Jego podopieczni przestrzegali tej reguły także w dwóch następnych dniach, choć zdarzały im się również zagrania najwyższej klasy. Na inaugurację celował w nich głównie Dawid Murek, który imponował skutecznością w ataku. Kapitan biało-czerwonych zupełnie przyćmił Hugo Gomeza. Tylko w pierwszym secie udanie zakończył sześć z ośmiu zbić.

Z wyjątkiem drugiej partii Polacy grali bardzo rozważnie. Szybko uzyskiwali 2-, 3-punktowe prowadzenie i pilnowali wyniku do końca. Jedynie w drugim secie pozwolili rywalom zmienić 17:21 na 24:23, ale wygraną ratowały ataki Roberta Prygiela.

- Czasem warto wyciągnąć głowę spod pachy i postawić ją na właściwym miejscu - obrazowo ujął to, co miało miejsce w sobotni wieczór, Andrzej Warych, kierownik wyszkolenia PZPS. Tego dnia zagraliśmy o Ateny z gospodarzami. W pierwszym secie, gdy właściwie funkcjonował blok, a po serwisie bywały asy, biało-czerwoni demolowali miejscowych. W następnej partii pojawiły się kłopoty z przyjęciem zagrywki, co zaowocowało wynikiem 0:3, 1:5 i 5:10. Zaczęli wchodzić rezerwowi, ale dopiero Sebastianowi Świderskiemu udało się odrobić kilka punktów. W trzecim secie o mało nie doszło do powtórki, ale przy 6:11 dobrze do gry wprowadził się Prygiel. Po asach Murka objęliśmy prowadzenie 12:11. Gdy zawodnik ten punktował w ataku, wydawało się, że nie stanie nam się krzywda. Polska prowadziła 23:22, 24:23 i 25:24. Ale i Murek się pomylił. Potem Gruszka nie przyjął zagrywki, a przy trzeciej piłce setowej dla rywali zablokowano Prygiela. Portugalia wyszła na 2:1.

Całe szczęście, że w czwartej partii nasza reprezentacja przypomniała sobie, że potrafi atakować także ze środka. Gospodarze szybko skapitulowali, o czym świadczą wyniki przy kolejnych przerwach technicznych 4:8 i 9:16.

Najważniejszy od ośmiu lat, czyli wygranej w turnieju przedolimpijskim w Patras z Grecją, tie-break biało-czerwonych zaczął się źle. Przegrywaliśmy 0:1, 1:3, 3:5 i 5:8. Przy 6:9 Murek udanie zaatakował, ale źle upadł na parkiet i nie mógł kontynuować gry. Zastąpił go Świderski, który "wyjął" kilka piłek w obronie. A w ataku najpierw Radosław Rybak, a później Piotr Gruszka rozbili rywali. Nie zaszkodzili nam nawet sędziowie, którzy przy 13:10 zabrali nam punkt i skorygowali wynik na 12:11.

- Wiara w końcowy sukces była podstawą zwycięstwa. Duże brawa należą się Murkowi. Przez cały czas trzymał grę. W tym turnieju liczył się przede wszystkim wynik. Reszta miała drugorzędne znaczenie - ocenił mistrz olimpijski i świata, były selekcjoner, Ryszard Bosek.

Co prawda, awans mogli nam jeszcze wydrzeć Kazachowie, ale najniżej klasyfikowana drużyna w stawce straszyła tylko warunkami fizycznymi i dzielną postawę na początku każdego seta. W pierwszym prowadziła 4:3, w drugim - 3:1, a w trzecim trzymała się najdłużej. Przegrywaliśmy 14:15. Trochę nerwów było jeszcze w ostatnich minutach. Mecz dopiero przy czwartej piłce meczowej skończył Prygiel.


Fachowym okiem
KRZYSZTOF TUROWSKI, menedżer reprezentacji Polski kobiet i członek zarządu PZPS
: - Ten awans jest ukoronowaniem sześcioletniej pracy związku, potwierdzeniem, że cele, które sobie postawiliśmy, były właściwe. W optymalny wiek weszli mistrzowie świata juniorów z 1997. Owszem, mogli grać już w Sydney, ale wtedy brakowało doświadczenia. Odnosiłem wrażenie, że Portugalczycy grali teraz dokładnie tak samo jak my cztery lata temu w turnieju przedolimpijskim w Katowicach.

Dzięki startowi w Atenach, a także prawidłowemu systemowi szkolenia, który w ostatnich latach w grupach młodzieżowych dał nam 18 medali na imprezach rangi mistrzowskiej, mamy szanse na stałe wejść do ścisłej, 5-, 6-drużynowej światowej czołówki.

Czy na igrzyska powinni jechać ci zawodnicy, którzy zdobyli awans? Za zasługi to można udać się do sanatorium albo na Karaiby. Trenerzy Gościniak i Prielożny zapewne rozszerzą kadrę co najmniej do 18 zawodników, z których każdy walczyć będzie o swoje. Siatkarki, choć są mistrzyniami Europy, jeszcze nie mają za sobą tego bagażu gier, który był udziałem panów w Lidze Światowej. Dopiero w tym sezonie zespół Niemczyka zagra 40 meczów ze światową czołówką. A to stwarza nadzieje, że do Pekinu wyślemy obie reprezentacje.
Głos Wybrzeżajag.

Opinie

Relacje LIVE

Najczęściej czytane