Paweł Nastula po raz kolejny wraca na ring. Tym razem jego przeciwnikiem będzie były zawodnik Bellatora, Kevin Asplund. Obok "Nastka" zobaczymy chociażby świetnego Jana Błachowicza, którego w drugiej walce wieczoru spróbuje zatrzymać Goran Rejlic. KSW 22 w Warszawie. W sobotę od godziny 20 w U7. Na żywo! Na stucalowym telebimie!
Podobne wydarzenia
wtorek, godz. 20:45
Gdańsk,
Helios Forum Gdańsk
bilety 33,90 zł
przedsprzedaż 24,90-29,90 zł
przedsprzedaż 24,90-29,90 zł
środa, godz. 20:45
Gdańsk,
Helios Metropolia
bilety 33,90 zł
przedsprzedaż 24,90 - 29,90 zł
przedsprzedaż 24,90 - 29,90 zł
Nastula był jednym z pierwszych zawodników walczących w MMA, a bez wątpienia najbardziej znanym. Właściwie z marszu, bo tuż po zakończeniu bogatej w sukcesy kariery judoki, Polak zaczął trenować mieszane sztuki walki. Z jego występami wiązano spore nadzieje, bo to przecież kawał chłopa, silny jak tur, w dodatku znający karate. Nastula najpierw spróbował swoich sił w prestiżowej organizacji PRIDE . Jednak mimo ogromnych nadziei związanych z jego osobą dwa pierwsze pojedynki z Brazylijczykiem Antônio Rodrigo "Minotauro" Nogueirą (byłym mistrzem PRIDE w wadze ciężkiej) oraz Rosjaninem Aleksandrem Jemieljanienko Paweł przegrał. To sprawiło, że jego kariera w MMA - zwłaszcza w wymiarze medialnym - trochę przyhamowała. Następnie Nastula wygrał z Edsonem Draggo, zakładając mu dźwignię na łokieć, ale kolejną konfrontację, podczas pierwszej gali PRIDE organizowanej w Stanach Zjednoczonych (PRIDE 32), tym razem z Joshem Barnettem nasz olimpijczyk znów przegrał. Amerykanin wygrał przez poddanie (dźwignia na staw skokowy). Była to ostatnia walka Nastuli w PRIDE.
Przeprowadzone po walce z Barnettem badanie antydopingowe wykazało w próbce moczu Nastuli śladowe ilości sterydu anabolicznego nandrolonu oraz zakazanych stymulantów (fenylopropanolaminy, pseudoefedryny i efedryny). Pełnomocnik Polaka argumentował, że próbki zostały zanieczyszczone, później zaś, że niewielkie ilości zakazanych substancji wskazują na to, że znalazły się w organizmie zawodnika przypadkowo. Komisja rozpatrująca sprawę (Nevada State Athletic Commission) nie dała wiary tym wyjaśnieniom. Nastula został zawieszony na dziewięć miesięcy i obciążony karą finansową w wysokości $6500.
Następny występ Nastuli planowany był na 31 maja 2008 roku w Warszawie. Jego przeciwnikiem miał być japoński zawodnik Koji Kanechika. Do tej walki, jak i całej gali, jednak nie doszło − jej organizator w ostatnim momencie wycofał się. Nastula powrócił więc na ring dopiero po niemal dwuletniej przerwie, w sierpniu 2008 roku, w walce przeciwko koreańskiemu zapaśnikowi Dongi Yang podczas gali Sengoku IV w Saitamie. Polak przegrał w kontrowersyjnych okolicznościach przez techniczny nokaut, gdy po nieudanej próbie założenia dźwigni rywalowi, nie podniósł się z maty, mimo komendy do powstania, co sędzia zinterpretował jako niezdolność do dalszej walki.
Po raz pierwszy przed polską widownią walczył we wrześniu 2010 roku, gdy pokonał w Łodzi Japończyka Yusuke Masudę przez TKO w 26. sekundzie walki. Rok później podczas gali w Koszalinie w podobny sposób pokonał dwukrotnego mistrza olimpijskiego w zapasach Andrzeja Wrońskiego. Lecz nawet ta walka nie spowodowała ponownego ogromnego zainteresowania Nastulą. Takiego, jakie pojawiło się, gdy zaczynał walczyć w PRIDE.
1 października 2011 roku Paweł stoczył ostatni jak dotąd pojedynek na gali STC: Bydgoszcz vs. Toruń, a jego przeciwnikiem był Amerykanin Jimmy Ambriz. Nastula wygrał przez poddanie w pierwszej rundzie z powodu kontuzji Ambriza, który naderwał triceps. Teraz chce wrócić na szczyt, lecz żeby to zrobić, musi odprawić z kwitkiem byłego zawodnika Bellatora, Kevina Asplunda, który mówi: - Leciałem tutaj długo i nie po to, żeby przegrać. Bo choć mam szacunek do Pawła, to jednak zamierzam znokautować Nastulę i wygrać walkę.
- Myślę, że moja przygoda w PRIDE była krótka, ale treściwa. Miałem przyjemność walczyć z naprawdę dobrymi przeciwnikami. Te walki dużo mnie nauczyły i pokazały, jak ciężko trzeba trenować, żeby coś osiągnąć. Pokazały, jak ciężki jest to sport - mówi Paweł Nastula.
Jego starcie z Asplundem będzie jedną z dwóch walk wieczoru. Drugą taką konfrontację stoczy świetny Jan Błachowicz, który zmierzy się z Goranem Rejliciem.
W pozostałych parach zobaczymy m.in. Karola Bedorfa, pogromcę piłkarza Jacka Wiśniewskiego - Kamila Walusia, Anzora Azhieva, czy Rafała Moksa.
Transmisja całej gali rozpocznie się w sobotę o godzinie 20. Na żywo, na stucalowych telebimach. Konfrontację gladiatorów, pełną emocji i widowiskowych akcji będziecie mogli obejrzeć siedząc w wygodnych sofach, z ulubionym napojem w ręku. Jednym zdaniem...
Przeprowadzone po walce z Barnettem badanie antydopingowe wykazało w próbce moczu Nastuli śladowe ilości sterydu anabolicznego nandrolonu oraz zakazanych stymulantów (fenylopropanolaminy, pseudoefedryny i efedryny). Pełnomocnik Polaka argumentował, że próbki zostały zanieczyszczone, później zaś, że niewielkie ilości zakazanych substancji wskazują na to, że znalazły się w organizmie zawodnika przypadkowo. Komisja rozpatrująca sprawę (Nevada State Athletic Commission) nie dała wiary tym wyjaśnieniom. Nastula został zawieszony na dziewięć miesięcy i obciążony karą finansową w wysokości $6500.
Następny występ Nastuli planowany był na 31 maja 2008 roku w Warszawie. Jego przeciwnikiem miał być japoński zawodnik Koji Kanechika. Do tej walki, jak i całej gali, jednak nie doszło − jej organizator w ostatnim momencie wycofał się. Nastula powrócił więc na ring dopiero po niemal dwuletniej przerwie, w sierpniu 2008 roku, w walce przeciwko koreańskiemu zapaśnikowi Dongi Yang podczas gali Sengoku IV w Saitamie. Polak przegrał w kontrowersyjnych okolicznościach przez techniczny nokaut, gdy po nieudanej próbie założenia dźwigni rywalowi, nie podniósł się z maty, mimo komendy do powstania, co sędzia zinterpretował jako niezdolność do dalszej walki.
Po raz pierwszy przed polską widownią walczył we wrześniu 2010 roku, gdy pokonał w Łodzi Japończyka Yusuke Masudę przez TKO w 26. sekundzie walki. Rok później podczas gali w Koszalinie w podobny sposób pokonał dwukrotnego mistrza olimpijskiego w zapasach Andrzeja Wrońskiego. Lecz nawet ta walka nie spowodowała ponownego ogromnego zainteresowania Nastulą. Takiego, jakie pojawiło się, gdy zaczynał walczyć w PRIDE.
1 października 2011 roku Paweł stoczył ostatni jak dotąd pojedynek na gali STC: Bydgoszcz vs. Toruń, a jego przeciwnikiem był Amerykanin Jimmy Ambriz. Nastula wygrał przez poddanie w pierwszej rundzie z powodu kontuzji Ambriza, który naderwał triceps. Teraz chce wrócić na szczyt, lecz żeby to zrobić, musi odprawić z kwitkiem byłego zawodnika Bellatora, Kevina Asplunda, który mówi: - Leciałem tutaj długo i nie po to, żeby przegrać. Bo choć mam szacunek do Pawła, to jednak zamierzam znokautować Nastulę i wygrać walkę.
- Myślę, że moja przygoda w PRIDE była krótka, ale treściwa. Miałem przyjemność walczyć z naprawdę dobrymi przeciwnikami. Te walki dużo mnie nauczyły i pokazały, jak ciężko trzeba trenować, żeby coś osiągnąć. Pokazały, jak ciężki jest to sport - mówi Paweł Nastula.
Jego starcie z Asplundem będzie jedną z dwóch walk wieczoru. Drugą taką konfrontację stoczy świetny Jan Błachowicz, który zmierzy się z Goranem Rejliciem.
W pozostałych parach zobaczymy m.in. Karola Bedorfa, pogromcę piłkarza Jacka Wiśniewskiego - Kamila Walusia, Anzora Azhieva, czy Rafała Moksa.
Transmisja całej gali rozpocznie się w sobotę o godzinie 20. Na żywo, na stucalowych telebimach. Konfrontację gladiatorów, pełną emocji i widowiskowych akcji będziecie mogli obejrzeć siedząc w wygodnych sofach, z ulubionym napojem w ręku. Jednym zdaniem...