Od niespodzianki, która o mały włos przerodziłaby się w sensację, rozpoczęły się finały mistrzostw świata siatkarzy. Gospodarz turnieju, Argentyna, przegrał pierwszego seta z Australią, a dwie decydujące partie rozstrzygnął na swoją korzyść dopiero po walce na przewagi. Polacy na inaugurację grali w nocy z niedzieli na poniedziałek z Kanadą. Zwycięzca tego pojedynku znacznie przybliżał się do awansu do drugiej fazy mistrzostw.
Ostatnie godziny przed startem były w naszej ekipie nerwowe. Okazało się, że tylko Jugosłowianie dotrzymali słowa i zagrali z nami w ostatnim tygodniu przed zawodami. Druga drużyna Argentyny nawet nie raczyła podać przyczyn odmowy, a że gra nie dojdzie do skutku Polacy dowiedzieli się dopiero po przyjeździe do hali. Wreszcie jako ostatni wykpili się Bułgarzy. Zamiast nich udało się awaryjnie sprowadzić Tunezyjczyków. Sparing zakończył się nietypowym jak na siatkówkę wynikiem 2:2.
Za pięć dwunasta dowiedzieliśmy się, że Polacy będą musieli sobie radzić w Argentynie bez
Pawła Zagumnego. Kapitan reprezentacji i jej podstawowy rozgrywający przegrał z kontuzją kręgosłupa. Zastąpi go
Paweł Lipiński, który w Mostostalu Kędzierzyn jest zaledwie rezerwowym. Na powołanie do kadry
Andrzeja Stelmacha, występującego na tej pozycji w reprezentacji w ostatnich latach, nie zgodził się
Grzegorz Wagner, na którego barki spadnie w Argentynie... rozgrywanie. Przypomnijmy, że wcześniej urazy wyeliminowały Roberta Szczerbaniuka, Pawła Siezieniewskiego i Rafała Musielaka. Na nowego kapitana drużyny wybrano
Dawida Murka.
W "polskiej" grupie zdecydowany faworytem są Włosi, a outsiderem Chorwaci. Jeśli te prognozy potwierdzą się, to aby bez oglądania się na wyniki innych grup Polacy awansowali do czołowej "16" globu, muszą wygrać z Kanadą. PZPS poprzeczkę zawiesił jeszcze wyżej, na ćwierćfinale.
Na inaugurację zagrały zespoły z grupy A. Argentyna przegrała pierwszego seta z Australią 22:25, by trzy kolejne wygrać 25:18, 31:29, 32:30!