Grzegorz Kacała deklaruje, że wraz z drugim trenerem sopocian
Sylwestrem Hodurą wyjdą do gry, ale... po derbowym pojedynku z Arką Gdynia o punkty w ekstraklasie. Jednak rywale wątpią w te zapewnienia, bo szkoleniowcy
Ogniwa w przeszłości wielokrotnie pojawiali się na boisku w pojedynkach, które uznawali za ważne dla układu tabeli bądź prestiżowe.
Początek gry w sobotę przy ul. Jana z Kolna o godzinie 15.00. Lechia w tej kolejce wystąpi na wyjeździe przeciwko Orkanowi Sochaczew.
Porażka Folca z Posnanią przywróciła gdynianom nadzieje na awans do finału play off. Aby zdobyć po raz trzeci tytuł mistrzowski, Arka musi "tylko" wygrać wszystko do końca, w tym w sezonie regularnym w Łodzi oraz z Folcem u siebie oraz mecz o pierwsze miejsce prawdopodobnie na terenie rywala. Dlatego przegrana z Ogniwem nie wchodzi w grę. "Buldogi" mieli już wiosną jeden dzień miłosierdzia dla niżej notowanego rywala, gdy na inaugurację wiosny zostawili komplet punktów w Krakowie. Z drugiej strony sopocianie zdają sobie sprawę, że gdy sąsiedzi z tabeli zdobywają punkty, to i oni na zdobycze nie mogą czekać do gier z zespołami walczącymi o utrzymanie.
-
Zagramy z Sylwkiem w sobotę, ale dwie godziny później w meczu oldbojów Ogniwa z gośćmi z Anglii. Na derby z Arką do składu wejdzie kilku juniorów, bo mamy kłopoty kadrowe - oficjalnie zapewnia trener Kacała. I jeśli rzeczywiście nie będzie jego, ani Hodury w składzie - będzie to dla gdynian sygnał, że gospodarze ten mecz... przegrali już przed grą, nie widząc w niej większych szans dla siebie. W sobotę grzechem byłoby przynajmniej nie próbować ugryźć "Buldogów", skoro goście w każdej formacji mają praktycznie kontuzjowanych. -
Nie słuchamy tego co mówią w Sopocie, aby się nie zdekoncetrować. Nastawiamy się na trudny mecz, który trzeba wygrać, zostawiać zdrowie na boisku - zapewnia
Dariusz Komisarczyk, jeden z kluczowych zawodników Arki, który z powodu urazu mecz obejrzy zza linii bocznej.
jag.