Po dwóch zwycięstwach z kopciuszkami ekstraklasy koszykarzy Prokomu Trefl Sopot czeka pierwszy poważny sprawdzian. Wicemistrzowie Polski zmierzą sie w sobotę (17.00) w Ostrowie ze Stalą, brązowym medalistą MP.
Rywal, podobnie jak Prokom, ma na koncie dwa zwycięstwa. Do ubiegłego sezonu w Wielkopolsce triumfowali sopocianie, natomiast nad morzem lepsza była "Stalówka". Dopiero ostatnie rozgrywki przerwały tę tradycję. Stal znów zmontowała silną ekipę, którą stać nawet na powtórne zdobycie brązowego medalu. W pierwszych pojedynkach ligowych, pokonała na własnym terenie Unię Dorozbud Tarnów 86:67 (Konstantin Furman 25, Jerry Hester 21), w drugim była lepsza od Startu Lublin 86:72 (Hester 23). Mimo, że kadra Stali liczy 12 zawodników, to wpływ na meczowe wydarzenia ma co najwyżej siedmiu z nich.
- To moje święte prawo - mówi
Andrzej Kowalczyk - trener Stali.
- Sukces ekipie mogą zapewnić różne mechanizmy, nie tylko nowy zawodnik. A w meczu ze Startem nie mogłem sobie pozwolić na porażkę - twierdzi szkoleniowiec, dodając że nowi - Marcin Sroka i Audrius Danusevicius - nie są słabymi graczami.
Bezgranicznym zaufaniem szkoleniowca cieszy się
Paweł Szcześniak, który od razu po przybyciu z Rudy Śląskiej stał się liderem ekipy.
- Tak wypadło. Ktoś musi rządzić - mówi skromnie. Faktem jest jednak, że Szcześniakowi piłka może się śnić po nocach. W ostatnim meczu kierował drużyną przez 39 minut.
- Właśnie siedzę w wannie i... regeneruję się. Mam nadzieję, że zdążę do meczu z Prokomem. To tak silna drużyna, że nawet się nie zastanawiam nad tym, kogo należy się najbardziej obawiać - mówi playmaker. Zmiennikem reprezentanta Polski miał być Amerykanin Scott Stewart. Jednak wyjechał kilka dni temu, gdy pojawiła się groźba, że jego żona, będąca w czwartym miesiącu ciąży, może poronić. Zastąpić go ma 31-letni Georgi Knjazev, od dziewięciu lat reprezentant Macedonii.
- Nawet jak się sprawdzi na pierwszych treningach, to zagra Szcześniak - twierdzi Kowalczyk.
Szkielet ekipy Stali tworzą ponadto: Jerry Hester, były król strzelców ekstraklasy, Konstantin Furman oraz amerykański skrzydłowy Fred Herzog.
Mimo wszystko wydaje się, że Prokom dysponuje większą siłą ognia. W przeciwieństwie do Kowalczyka,
Eugeniusz Kijewski, trener sopocian, może dokonywać zmian z zegarkiem w ręku (w meczu z Legią aż siedmiu zawodników zaliczyło od 21 do 25 minut gry). Jedyne, co niepokoi, to chimeryczność. Po pierwszym występie mieliśmy zastrzeżenia do gry na tablicach. W pojedynku z Legią było już lepiej (46 - 21), ale z kolei naszym przydarzyło się aż 21 strat (przy 17 gości), z czego sprawcą pięciu był Drew Barry.
- To nie jest kwestia dekoncentracji. Raczej zgrania, o co nie jest łatwo. Zdajemy sobie sprawę, że nie demonstrujemy jeszcze tego, na co nas stać. To jednak nie jest moment na szczyt formy - twierdzi
Jacek Krzykała, który jeszcze kilka miesięcy temu był ulubieńcem ostrowskiej publiczności.
- Zagrałem dla Stali kilka dobrych meczów, ale nie myślę o tym, jak przyjmą mnie tamtejsi kibice - mówi rozgrywający.