W czwartym sezonie występów w Eurolidze marzenia fanów, działaczy, sponsorów i koszykarek
Lotosu VBW Clima Gdynia stały się ciałem. Mistrzowski klub z Gdyni, od lat będący hegemonem na krajowym podwórku, wreszcie awansował do turnieju Final Four Euroligi.
Zespół
Krzysztofa Koziorowicza (pracującego na własny rachunek dopiero od grudnia) dokonał tego, po trzecim zwycięstwie w ćwierćfinale play off z Societą Ginnasticą Como (78:72) 28 marca. Dokładnie miesiąc poźniej identyczny wynik padł w najważniejszym meczu rozgrywek. Lotos, po półfinałowym zwycięstwie z Lavezzini Parma (74:58 26 kwietnia), nie sprostał w Lievin US Valenciennes Olympic, jednak wydarzenia w Salle du Hainaut niewiele miały wspólnego ze sportem. Na oczach trzech tysięcy fanów sędziowie, nie zważając na protesty gdyńskiego obozu, wygwizdali
Małgorzatę Dydek, każde dotknięcie Ann Wauters, belgijskiej centerki USVO, kwalifikując jako przewinienie "Ptysia". Mimo porażki mieliśmy satysfakcję. Ponad 140 dziennikarzy z całego świata nadawało informacje z miasta należącego do okręgu Nord-Pas-de-Calais, że wicemistrzem Europy został team z Gdyni. Mimo osiągnięcia największego sukcesu w historii polskiej koszykówki klubowej był też i niedosyt. Trudno pogodzić się z porażką gdy rywal jest słabszy.
Po meczu mówiło się, że Francuzki musiały wygrać finał, gdyż miejscowy mer obiecał to mieszkańcom regionu, czyniąc z tego motto swej kampanii wyborczej. Nam pozostaje na pocieszenie fakt, że w drużynie
Laurenta Bauffarda grały aż trzy zawodniczki z domieszką polskiej krwi (
Isabelle Fijalkowski, Claire Tomaszewski i
Sabine Juras).