Jeszcze raz potwierdziło się, że w turnieju finałowym najlepiej trafić do grupy wraz z gospodarzem. Los co prawda bywa ślepy, ale prawie zawsze tak się składa, że dla miejscowych jest łaskawy. Przed przyszłorocznymi mistrzostwami Europy cieszą się zatem Chorwatki, ale i Polki, które bronić będą złotych medali zdobytych w 2003 roku na tureckich parkietach.
Biało-czerwone jako urzędujące championki kontynentu zostały oczywiście zwolnione z eliminacji. Obok nich we wrześniu przyszłego roku w Chorwacji zagra 11 drużyn. Zespół
Andrzeja Niemczyka trafił do grupy z gospodyniami, Azerbejdżanem, Niemcami, Rumunią oraz Serbią i Czarnogórą. Mecze rozgrywane będę w Zagrzebiu.
Pozostałe drużyny, czyli Bułgaria, Hiszpania, Holandia, Turcja, Włochy i Rosja, o dwa miejsca premiowane awansem do półfinału rywalizować będą w Puli.
Polski szkoleniowiec, który przed losowaniem w swoim stylu nie drżał na myśl o konieczności gry w doborowym towarzystwie, gdy przyszły wyniki, przyznał, że są one dla nas korzystne. Zaraz jednak dodał, że za rok na niespodzianki może być stać na przykład Chorwatki i Rumunki.
Jednak nie ulega wątpliwości, że poza Niemkami nie ma w tej grupie ekipy ze światowej czołówki, podczas gdy w drugiej grupie są co najmniej trzy (Rosja, Włochy, Turcja).
- Najgroźniejszym przeciwnikiem będą Niemki, z którymi los zetknął nas także w mistrzostwach świata. Wyniki uzyskane przez reprezentację Polski w tym i poprzednim roku pokazują, że jesteśmy w stanie wygrać z każdym przeciwnikiem, który znalazł się w naszej grupie - dodaje
Andrzej Warych, szef wyszkolenia PZPS.
Na razie kadrowiczki realizują się głównie w ligach zagranicznych. Duże wyróżnienie spotkało
Mariolę Barbachowską-Zenik. Libero wystąpiła w rozegranym w Pesaro Meczu Gwiazd Ligi Włoskiej. Reszta Świata pokonała reprezentację Italii 3:0
(25:14, 25:22, 25:17).