Rozmowa z Krzysztofem Koziorowiczem, trenerem koszykarek
Lotosu VBW Climy Gdynia
- Jeszcze cieszycie sie z sukcesu nad Lavezzini Basket Parma?
- Zdecydowanie nie. Radość oczywiście była, to naturalne. Szybko jednak zaczęliśmy myśleć o tym, co czeka nas w najlbiższy czwartek.
- Czeka was bardzo trudne zadanie. Jak ten Pecs mógł wygrać w Samarze? Przecież rosyjski VBM SGAU przed dwoma tygodniami zdobył Puchar Świata!
- Jestem pewny, że wynik meczu w Samarze zaszokował nie tylko nas, ale i całe koszykarskie środowisko. Nie ulega wątpliwości, że nasz węgierski rywal zmontował w tym roku bardzo silną ekipę. A poza tym Pecs musiał zagrać bez kompleksów. No i wynik jest, jaki jest. Dość szczególny i... dający nam dużo do myślenia.
- Wygrana Węgierek nad rosyjską armadą napawa strachem?
- Nie ma mowy o lęku, jest tylko olbrzymia moblilzacja. Nawet nie muszę dziewczyn dodatkowo ładować, bo fakty mówią same za siebie. Ten, kto zwycięża zdobywcę Pucharu Świata na jego terenie, jest wielkim zespołem.
- Co zrobić, żeby wygrać ten bój?
- Przede wszystkim nie można dać sobie narzucić meczowego szaleństwa. Będzie to trudne zadanie, bo przecież wiadomo, jak młodym zespołem dysponujemy. Nie chciałbym, aby moje młodsze podopieczne okazywały w tym spotkaniu swą nieobliczalność. Wierzę, że przetrzymają doping kompletu węgierskiej, gorącej - z tego co wiem - publiczności, że nie pozwolą wyprowadzić siebie z równowagi. Presja gospodarzy będzie ogromna. Powiem jeszcze raz: oby młode się nie przestraszyły.
- Mecze polskiej ekstraklasy stanowią test dla zawodniczek, które nie są pewne miejsca w dziesięcioosobowej kadrze w Eurolidze. Kto nie załapał się na mecz z Pecsem?
- Skład jest identyczny jak na mecz z Parmą. Oznacza to, że nie zagrają Agnieszka Szott oraz Aneta Bruzgul.