Rozmowa z Bartoszem Leśniakiem, hokeistą Stoczniowca
Hokeiści Stoczniowca, podbudowani długo oczekiwanym zwycięstwem nad broniącą tytułu Unią (1:0), odbyli wczoraj lekki trening. W piątek rano jadą do Katowic, a w niedzielę w "Olivii" mecz z Tychami, ostatni ligowy w tym roku. Bo grania jeszcze trochę będzie. Kończącą IV rundę kolejkę z 20 grudnia przełożono na 21 stycznia z powodu niespodziewanego zaproszenia reprezentacji na turniej do Francji.
Wcześniej jednak, 13-15 bm., odbędzie się w Gdańsku turniej EIHC, podczas którego biało-czerwoni kolejno skrzyżują kije z Duńczykami, Holendrami i Łotyszami (będziemy o tym pisać). Bez kadrowiczów:
Bagińskiego,
Myszki,
Sokoła i
Wawrzkiewicza oraz bez kontuzjowanego
Justki i - być może -
Bukowskiego, który ma kłopot z kciukiem (Sebastian pauzował, gdy włożył rękę do gipsu, jednak kość nie zrosła się) "stocznia" spróbuje awansować do finału Pucharu Polski. 17 i 20 grudnia odbędzie się dwumecz z Eurostalem (najpierw spotkanie w Toruniu), a dwa dni później finał, ponoć w stolicy. Nie wszystkim podoba się taka rywalizacja...
- Dla mnie to granie wygląda trochę bez sensu, widać to zresztą po reakcji innych klubów. Jeszcze nie graliśmy, a już jesteśmy w półfinale. To chyba dziwne, że zagramy tak osłabieni, na dodatek bez naszego pierwszego bramkarza, a Toruń stanie w pełnym składzie, no, może bez Dołęgi, również powołanego do kadry na gdański turniej. Na pewno będą kłopoty, ale trzeba powalczyć - oceniał
Bartosz Leśniak, bohater wtorkowej gry na szczycie. Autor złotej bramki, najstarszy grający wychowanek Stoczniowca, ma już na koncie 6 trafień. Ewidentnie idzie na rekord. Osobisty rekord. W sezonie 1996/97 strzelił 7 goli. Zapytaliśmy go, co sprawiło, że znowu jest najskuteczniejszym obrońcą w zespole.
- Nie mam pojęcia! (śmiech) Myślę, że to kwestia odwagi i decyzji. Żeby zdobyć gola z dystansu, trzeba w ogóle strzelić, a o tym moi młodsi koledzy zapominają. Uważam, że za mało strzelamy na bramkę przeciwnika.
- Trener Zabrocki uznał, że wypożyczenie do Krynicy miało ożywczy wpływ na ciebie i że po powrocie doceniłeś atuty macierzystego klubu.- Na tle innych klubów sytuacja w Stoczniowcu rzeczywiście jest dobra, w sensie organizacyjnym nasz klub zazwyczaj wyglądał dobrze, jednak, gdyby ktoś pytał, był czas, gdy Krynica płaciła, i to dobrze. Coś tam zarobiłem i nie przeczę, że zmiana otoczenia dobrze mi zrobiła. Dużo tam się nie nauczyłem, ale ten pomysł zdał egzamin. Chociaż nie powiem, że to dobre lekarstwo dla wszystkich zmęczonych wieloletnimi występami w jednym miejscu...
- Co dał wam sukces z Unią?- Zmniejszył stratę do niej o trzy punkty, ale nie mówię, że będziemy gonić mistrza, bo to rzecz nierealna. Trzeba skupić się na obronie drugiej lokaty. Oj, z Tychami będzie walka... Na Unię sprężyliśmy się, dotąd traktowała nas bardzo poważnie i wysoko ogrywała. Każdy bardzo chciał i naprawdę świetnie zagraliśmy w defensywie. Fakt, że nie było Justki i Sokoła sprawił, iż trener częściej puszczał na lód starszych graczy, ale wytrzymaliśmy kondycyjnie. Czy zmobilizowała nas obecność selekcjonera? Raczej nie, większość chłopaków nie wiedziała, że Wiktor Pysz przyjechał nad morze.
- Tworzysz parę obrońców z młodszym o 8 lat Michałem Smeją. Połączenie rutyny z młodością.- Czy o tym myślał trener, nie wiem, jednak to zawsze lepszy układ niż dwóch młodych w tyłach. Z racji doświadczenia muszę grać bardziej uważnie, odpowiedzialnie, bywa że coś krzyknę do słuchu, ale Michał nie obraża się. Tak trzeba na lodzie.