• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Pływaczka, żeglarka, bokserka...

Jacek Główczyński
20 lipca 2004 (artykuł sprzed 19 lat) 
Rozmowa z Zofią Klepacką

Przede wszystkim pływa... Kiedyś delfinem i kraulem na sprinterskich dystansach, teraz na desce. W Mistralu po raz czwarty została młodzieżową mistrzynią świata ISAF. Za niespełna miesiąc w wieku osiemnastu lat zadebiutuje na igrzyskach olimpijskich. Ale Zofia Klepacka to także... bokserka. Od roku uczęszcza na zajęcia z pięściarzami Gwardii Warszawa, a jej szkoleniowcem w tym fachu jest Paweł Skrzecz, wicemistrz olimpijski z Moskwy.

- W Gdyni byłaś skazana na wygranie? - zagadnęliśmy podopieczną Pawła Kowalskiego, która z jedenastu wyścigów zwyciężyła aż w dziesięciu!

- Nie ma recepty na wygrywanie. Dobrze się czułam w roli faworytki, chociaż tak naprawdę ta etykieta nie była dla mnie ważna, a liczyła się dla ludzi stojących z boku. Chciałam zostać po raz kolejny mistrzynią świata młodzieży, ale pamiętam, że na tym świat sportowy się nie kończy, ale tak naprawdę zaczyna. Najważniejsze są starty seniorskie. Aby w tej kategorii walczyć jak równy z równym z najlepszymi, mam jeszcze duże braki.
- Skoro w sierpniu czekają cię igrzyska, to czy trudno było znaleźć motywację, aby cofnąć się poniekąd i jeszcze raz walczyć z rówieśniczkami?
- To prawda, że wygrywałam z dużą przewagą. To złoto przyszło mi najłatwiej pośród tych czterech, które zdobyłam. Na pewno to rywalki miały większą motywację. Im przyświecało hasło - bij mistrza. Ja pamiętałam, że po mistrzowskich wyścigach muszę zrealizować trening, który jest w programie przygotowań olimpijskich.
- Krajowe eliminacje olimpijskie wśród pań były wyjątkowe zacięte. Do ostatnich regat szanse na Ateny miały aż cztery zawodniczki. W czym byłaś lepsza od Anny Gałeckiej, Anny Graczyk i Agaty Brygoły?
- Uzbierałam najwięcej punktów i dlatego to ja pojadę na igrzyska. Cieszę się, że nominacje na Ateny zdobyłam po walce, a nie jak niektórzy, gdyż nie mieli konkurentów. Każda z nas zalicza się do pierwszej "20" na świecie. Dzięki temu wspólne treningi stawały się wyścigami na poważnie, co wszystkim wychodziło na zdrowie. Na żadnych zajęciach nie obijałyśmy się.
- Jakiego wyniku możemy spodziewać się po tobie w Atenach?
- Popłynę najlepiej, jak potrafię, co powinno wystarczyć do konkretnego wyniku. Które to będzie miejsce? Zobaczycie na igrzyskach.
- Gdybyś mogła wybrać warunki atmosferyczne, w jakich odbyłyby się regaty w Atenach...
- Powinne być silniejsze wiatry od tych w Gdyni. Wówczas mniej się męczę. Gdy wiatr jest słaby, trzeba ostro "pompować", czyli pomagać żaglowi, aby szybciej płynąć.
- Przemek Miarczynski, który miał także kłopoty ze słabymi wiatrami wyznał nam, że przed najważniejszymi regatami odchudza się. Jak jest z tym u ciebie?
- Muszę trzymać wagę, ale nie odchudzam się drastycznie. Ważę niecałe 60 kilogramów.
- W czerwcowych mistrzostwach Europy seniorów uległaś kontuzji i nie ukończyłaś regat. W Gdyni dopłynęłaś do pierwszego miejsca, walcząc nie tylko z rywalkami, ale może przede wszystkim z przeziębieniem. To pech, czy stałe kłopoty ze zdrowiem?
- Dużo i ciężko trenuję. Chyba dlatego organizm czasem się buntuje. W ubiegłym roku nie mogłam pływać, gdyż miałam poważne dolegliwości rąk. Teraz jestem chora, ale do igrzysk się wyleczę.
- W 1996 roku 18-letnia wówczas Dorota Staszewska zajęła w Atlancie szóste miejsce i dała sobie spokój z olimpijskim windsurfingiem. Z tobą może być podobnie?
- Nie wiadomo, jaki typ deski zostanie wybrany na następne igrzyska, ale bez względu na to, chciałabym zostać w konkurencji olimpijskiej. Jednak nie ukrywam, że podobają mi się także inne deski niż tylko mistralowe. We wrześniu planuję popływać na znacznie krótszej desce. Muszę tylko znaleźć akwen, gdzie mocno będzie wiało i będą wysokie fale.
- Czy to prawda, że twoje sportowe fascynacje nie kończą się na windsurfingu?
- Tak. Karierę sportową rozpoczęłam od pływania. Do żeglarstwa przekonał mnie brat. On pływał na łodce, a ja wybrałam deskę. Próbowałam łączyć obie dyscypliny, ale było coraz trudniej, gdyż zawody zaczęły nakładać się na siebie. Przełomowym momentem były mistrzostwa świata w klasie Aloha. W wieku 14 lat wygrałam te regaty. To przesądziło.
- Czyli Otylia Jędrzejczak może spać spokojnie. Nie wrócisz na pływalnię, aby odebrać jej rekordy?
- Pływałam delfinem i kraulem. Na 50 metrów miałam życiówkę około 28,5 sekundy, a dwa razy dłuższy dystans najszybciej przepłynęłam w minutę i dwie sekundy. Z Otylią nie mogłabym się mierzyć, gdyż jestem zdecydowanie niższa od niej. Warunki fizyczne miały także wpływ na to, że ostatecznie zrezygnowałam z pływania.
- Skoro nie Jędrzejczak i pływanie, to może wyzwiesz kiedyś do ringu Agnieszkę Rylik bądź Iwonę Guzowską?
- Od roku trenuję wspólnie z pierwszoligową drużyną bokserów Gwardii Warszawa. Na ulicy się nie biję. Moim trenerem jest Paweł Skrzecz. Uczę się techniki, ale przede wszystki starannie przykładam się do ćwiczeń ogólnorozwojowych oraz rytmicznych, na których w dużej mierze opiera się boks. To potem procentuje na... desce. W windsurfingu wyczucie rytmu jest również bardzo ważne.

Opinie (1)

  • hej zocha bardzo fajny wywiad pozdrawiam

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Relacje LIVE

Najczęściej czytane