- 1 Lechia przegrała. Świętowanie odłożone (229 opinii) LIVE!
- 2 Plagi egipskie Arki, nóż na gardle Resovii (55 opinii) LIVE!
- 3 Żużlowcy zremisowali w Poznaniu (153 opinie) LIVE!
- 4 IV liga. Jaguar liderem, Bałtyk ograł Gryfa (31 opinii)
- 5 Porażka koszykarzy Arki na koniec sezonu (7 opinii)
- 6 Trefl poznał pierwszego rywala w play-off (14 opinii)
Pokazał "wała" Sowietom. Zobacz film "Po złoto. Historia Władysława Kozakiewicza"
Energa Bałtyk Gdynia
W annałach światowego sportu zapisał się nie tylko rekordowym skokiem, ale i słynnym gestem "pozdrawiającym" 50 tysięcy Rosjan na stadionie w Moskwie. Podczas tyczkarskiej kariery zmagał się z nieustępliwymi rywalami, pechowymi kontuzjami i działaczami chcącymi okiełznać jego nieposkromiony charakter. Wyboista droga na olimpijski szczyt, która rozpoczęła się od treningów w gdyńskim Bałtyku, w przypadku Władysława Kozakiewicza obfitowała w szalone wzloty i bolesne upadki. O fenomenie "Kozaka" opowiada dokument "Po złoto", który można już obejrzeć w trójmiejskich kinach studyjnych.
Pięcioro mistrzów olimpijskich z trójmiejskich klubów. Kto poza Władysławem Kozakiewiczem?
Czas olimpijskich zmagań w Tokio sprzyja sportowym wspomnieniom, a do tych najtrwalszych w pamięci polskiego kibica zalicza się widok triumfującego na radzieckim stadionie Władysława Kozakiewicza. Osiągnięty przez tyczkarza wynik był imponujący, sukces niepodważalny, a wykonany po rekordowym skoku gest - wymowny i wręcz symboliczny. Szczególnie w okresie rodzącej się na Wybrzeżu "Solidarności" i coraz większej niechęci polskiego społeczeństwa do proradzieckich władz. Pokazanie "wała" kilkudziesięciu tysiącom buczących kibiców przede wszystkim było jednak osobistym manifestem człowieka, który nigdy nie uznawał półśrodków i musiał sporo poświęcić, by wskoczyć na najwyższy stopień podium.
Trójmiejska rozgrzewka
Wydarzenia z Igrzysk Olimpijskich w 1980 roku stanowią oczywiście punkt kulminacyjny dokumentalnej opowieści, ale sekwencję słynnego skoku widzimy już w scenie otwierającej film. To właściwie jedyny moment, w którym reżyser Ksawery Szczepanik przełamuje chronologiczny porządek opowieści rozpoczynającej się w Gdyni. To właśnie tutaj wraz z rodziną w połowie lat 50. trafił Władysław Kozakiewicz i to w tutejszym Bałtyku po raz pierwszy chwycił za tyczkę za namową brata, Edwarda. Trójmiejski klimat podsycają kadry Gdyni sprzed pół wieku i wspomnienia osób ściśle związanych z lokalnym sportem - Mariana Kolasy i nieżyjącego już Stanisława Głowackiego.
Trójmiejskie wątki powracają jeszcze w dalszej części filmu. Dowiadujemy się, w jakich okolicznościach Kozakiewicz wybudował w Redłowie dom po sukcesie na igrzyskach i jaką rolę w przygotowaniach do moskiewskiego startu odegrał gdański homeopata i naturoterapeuta, Mieczysław Wiktor. W tle przewijają się także "solidarnościowe" kadry ze Stoczni Gdańskiej. Autorzy dokumentu barwną opowieść sklejają jednak przede wszystkim z wielu, zapewne niepublikowanych wcześniej szerokiej publiczności, materiałów sportowych zaczerpniętych nie tylko z polskich, ale i rosyjskich, niemieckich oraz francuskich źródeł. Ksawery Szczepanik wykonał naprawdę świetną pracę przy doborze archiwalnych zdjęć. Nie tylko tych ze stadionowych aren, ale także z sal treningowych.
Ten "Kozak" tak ma
Wykorzystane w filmie nagrania pozwalają widzowi dostrzec coś, czego nie widać na pierwszy rzut oka na lekkoatletycznej arenie, piłkarskim boisku czy siatkarskim parkiecie. Ogrom wyrzeczeń, masę potwornego wysiłku i skalę poświęceń, które należy włożyć w końcowy sukces. Nieważne, czy ma on złotą, srebrną czy brązową barwę. W przypadku Kozakiewicza zawsze liczył się tylko najcenniejszy kruszec, choć na drodze do olimpijskiego krążka pojawiały się pechowe kontuzje - jak ta z Montrealu - lub apodyktyczni działacze, którym przeszkadzała marka butów "Kozaka" czy jego wrodzona szczerość granicząca nieraz z bezczelnością. Szczepanikowi wszystkie te niuanse udało się zgrabnie wkomponować w sportową biografię słynnego tyczkarza.
Niespełna godzinną opowieść ogląda się z zaciekawieniem i bez efektu znużenia, a główna w tym zasługa samego Władysława Kozakiewicza. Jego refleksje, wspomnienia i anegdoty stanowią znakomite narracyjne tło archiwalnych kadrów i sportowych relacji. I choć w dokumencie pojawiają się wybitni publicyści czy sportowcy jak Maciej Petruczenko z "Przeglądu Sportowego" czy Jacek Wszoła, prywatnie przyjaciel Kozakiewicza, to jednak charyzma i pasja głównego bohatera skupiają największą uwagę widza. Szczególnie w momentach, gdy drgającym od wzruszenia głosem opowiada o nieudanym starcie na igrzyskach w Montrealu lub z wyraźną goryczą wspomina odstawienie go na boczne tory po olimpijskim sukcesie w Moskwie.
Emocjonalne zaangażowanie Kozakiewicza wielokrotnie udziela się widzowi, choć trudno oprzeć się wrażeniu, że niektóre wątki, również te pozasportowe, można było zdecydowanie lepiej rozwinąć i położyć na nie większy akcent. Twórcy "Po złoto" kilka razy jedynie prześlizgują się po faktach, a samemu Szczepanikowi czasami brakuje tej nachalnej dociekliwości charakterystycznej dla sprawnego dokumentalisty. Pod względem filmowej formy mamy do czynienia z klasycznym kinem dokumentalnym. Bez realizacyjnych fajerwerków i wychylenia się poza schematy. To bardziej format sprofilowany pod telewizyjną ramówkę aniżeli kinową dystrybucję.
Brawa, których nie było, niech zabrzmią teraz
Nie zmienia to jednak faktu, że dokumentalną opowieść o Władysławie Kozakiewiczu należy potraktować jako podstawowe kompendium wiedzy na temat sportowej kariery tego charyzmatycznego i wybitnego sportowca. Pomimo realizacyjnych i scenariuszowych uproszczeń "Po złoto" serwuje widzowi czyste emocje, a kilkukrotnie pozostawia pole do namysłu i interpretacji. A to właśnie jedna z podstawowych funkcji rzetelnego kina dokumentalnego. Dlatego twórcom filmu zamiast "gestu Kozakiewicza" należy się medal, choć niekoniecznie w złotym odcieniu.
Bardzo łatwo w dzisiejszych czasach nakręcić i wypromować film o Robercie Lewandowskim czy Idze Świątek. Znacznie trudniej jest odświeżyć historię sprzed kilkudziesięciu lat i na nowo nasączyć ją emocjami. Do tego stopnia, że choć doskonale znamy finał olimpijskiego konkursu z 1980 roku, to nadal zaciskamy kciuki, by nasz bohater nie strącił poprzeczki na wysokości 5,78 m. Za to twórcom filmu i samemu Kozakiewiczowi należą się brawa. Brawa, które zamiast gwizdów powinien usłyszeć każdy sportowiec sięgający po olimpijskie złoto i bijący rekord świata.
OCENA: 7/10
Kino Żak:
piątek - 30 lipca 17:00
sobota - 31 lipca 17:00
niedziela - 1 sierpnia 17:00
poniedziałek - 2 sierpnia 17:00
wtorek - 3 sierpnia 17:00
środa - 4 sierpnia 17:00
czwartek - 5 sierpnia 17:00
Kino Kameralne Cafe:
czwartek - 29 lipca 17:30
niedziela - 1 sierpnia 20:00
środa - 4 sierpnia 17:30
Gdyńskie Centrum Filmowe:
czwartek - 29 lipca 20:00
piątek - 30 lipca 19:45
sobota - 31 lipca 19:45
niedziela - 1 sierpnia 19:45
poniedziałek - 2 sierpnia 19:45
wtorek - 3 sierpnia 19:45
środa - 4 sierpnia 19:45
czwartek - 5 sierpnia 19:45
Film
Po złoto
Kluby sportowe
Opinie (141) ponad 20 zablokowanych
-
2021-07-31 17:34
Wielki sportowiec
człowiek mały :(
- 23 4
-
2021-07-31 17:53
Ten sam gest byłby wskazany dla teraźniejszej władzy...
W sumie też komunistycznej ...
- 8 15
-
2021-07-31 17:56
też mi sportowiec
człowiek jednego skoku- 18 5
-
2021-07-31 18:02
Bohater
Ilez lat mozna walkowac ten temat, Zrobil taki gest zupelnie instynktownie. Nawet nie zdawal sobie sprawy co to jest Sowieci. Na pewno nic o polityce nie wiedzial. Takie to byly czasy. A w euforii sukcesu rozne gesty sie robi i slowa wypowiada. A tu z niego bohatera narodowego zrobili. Znam innych, naprawde bohaterow, chocby Kapitan Wrona o ktorym po kilku dniach zapomniano a ktory swoim profesionalizmem, wiedza i opanowaniem uratowal zycie wielu ludziom.
- 19 4
-
2021-07-31 18:03
Jeden z niewielu Niemcow (3)
Reprezentujacych Polskę. A ten gest w stronę Rosjan? Moze to odnosiło się do Stalingradu? Że jednak wszystkich Ruski nie wytlukli?
- 4 9
-
2021-07-31 18:37
Podczas olimpiady skakał Polak Kozakiewicz i Rosjanin.
Cały ruski stadion gwizdał podczas skoków Władka. Cały ruski stadion bił brawa rodakowi.
- 4 0
-
2021-07-31 18:38
Michalczewki też niemiec? (1)
- 3 0
-
2021-07-31 18:49
A Lewandowski?
- 0 2
-
2021-07-31 18:04
Jako Gdynianin (1)
Wstydliwa postać.
- 26 5
-
2021-07-31 18:13
A ty z Pcimia? Popieraj Obajtka.
- 5 8
-
2021-07-31 18:12
Wygrał złoty medal.
Rosyjska publika gwizdała podczas jego skoków. No to pokazał co o niej myśli.
- 4 3
-
2021-07-31 18:16
Pokazał "wała" Sowietom? (1)
Bzdura. Ruskie kibice odstawili "chamówe" to i Władek im pokazał wała. Ale to nie był żaden bohaterski gest polityczny. Dowód, to że został później Niemcem.
- 13 4
-
2021-07-31 20:07
Cały czas ma obywatelstwo polskie.
- 1 2
-
2021-07-31 18:31
Olimpiada w Moskwie ? (10)
Pan Władek K. pojechał do Moskwy na zbojkotowaną olimpiadę przez kraje cywilizowane a powinien wcale tam nie jechać i pokazać "wała". Właził komuchom wiadomo gdzie więc pojechał, udało mu się wygrać i pokazał prostacki gest, z którego był znany przez lata. Niestety, później rozmienił swoją popularność na drobne i wyjechał do Niemiec by ich reprezentować za Deutsche Mark. Osobnik bez wstydu, przyzwoitości i honoru. Zdradził Polskę dla eks okupantów, którzy wymordowali ponad 6 mln Polaków. Władek K. to bardzo haniebna postać.
- 38 31
-
2021-07-31 18:50
szczegół
Nie znasz szczegółów to się nie odzywaj.Z tego,co pamiętam w tym konkursie tyczkarskim startowali m.in. zacofani Polacy,Rosjanie i cywilizowani Francuzi a tylko te nacje liczyły się w tyczce.
- 5 1
-
2021-07-31 18:52
Ile wymordowali Rosjanie? (2)
Mocodawcy jarozbawa i jego partii?
- 3 6
-
2021-07-31 21:31
Co za bzdet. Mocodawcy? To Polska za PIS ma dobre relacje z Rosją Putina? (1)
Możesz to wyjaśni? A kto powiedział o Putinie - nasz człowiek w Moskwie? Czy nie DT?
A kto przyjmował z honorami Ławrowa i Miedwiediewa?- 5 3
-
2021-07-31 23:29
Kto mial dobry kontakt z KGB.... kto pomogl malemu wrednemu z zamachem aby do wladzy doszedl?
Bo do prawdy to juz jakos niechetnie dochodzi ostatnio.... nawet o wrak papy nie pruje...
Przypadek?
Marcierenko i Kaczynskyji... agenty 2- 1 3
-
2021-07-31 18:53
Ten... Lewy gra u tych co mordowali!
A notariusz medal dał... ooops
- 2 1
-
2021-07-31 19:37
Chrześcijanie... ba katolicy ile milionów wymordowali? (2)
A ty kim jesteś?
- 1 4
-
2021-07-31 20:11
Inkwizycja chrześcijańska..... (1)
Paliła na stosach ludzi. Kościół katolicki przez wiele wieków nie uznawał odkrycia Kopernika....
- 2 1
-
2021-07-31 21:02
A tu tyle katolykóf
- 2 1
-
2021-08-01 01:19
100/100
- 1 1
-
2021-08-02 00:05
Wy się już nawet
do leczenia nie nadajecie.
- 0 0
-
2021-07-31 18:46
Wał
Wał, to jest Kozakiewicz. Do Niemców z nim.
- 17 5
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.