Rozmowa z Joanną Cupryś
Joanna Cupryś, kapitan
Lotosu VBW Climy Gdynia, jak nikt inny zna zespół Pays D'Aix-en-Provance Basket 13. No może nie sam zespół. Od występów "Pająka" w ekipie z Lazurowego Wybrzeża upłynęło już pięć lat, jednak klub pamięta bardzo dobrze.
- Jak wspominasz sezon spędzony w tym francuskim zespole?
- Bardzo dobrze. Zespół uplasował się na trzecim miejscu, a ja zostałam drugą zawodniczką ligi w rzutach za trzy punkty i - o ile dobrze pamiętam - jedną z najlepszych snajperek drużyny. A poza tym miasto jest położone na Lazurowym Wybrzeżu, niedaleko Morza Środziemnego, a taki klimat bardzo mi odpowiada.
- Jak to się stało, że tam trafiłaś?
- Po studiach w Stanach, grałam w Dunkierce. Obawiałam się, że z moimi występami w Europie będzie trochę problemów, bo wyjeżdżałam z Wrocławia mając ważny kontrakt ze Ślęzą. Na szczęście wszystko się ułożyło po mojej myśli.
- Mimo tak udanego sezonu w Pays nie zostałaś tam na dłużej...
- Zaproponowano mi przedłużenie kontraktu, jednak postanowiłam wracać do Polski. Pojawiła się bowiem szansa występów w Eurolidze, w zespole Lotosu. Do tego była perspektywa częstych występów w reprezenacji kraju, wyjazdu na igrzyska olimpijskie. Pokus było sporo.
- W Provance zapomniano o tobie?
- Raczej nie. Jeszcze dwa lata temu miałam propozycję ponownych występów w tej drużynie. A to, czy zostać, czy wyjechać, jest moim problemem po zakończeniu każdego sezonu. Z Wybrzeżem jestem jednak związana bardzo mocno, w tym także poprzez sprawy osobiste, więc na dłuższą rozłąkę byłoby mi się trudno zdecydować.
- Provance żyje koszykówką?
- Pays na pewno ma oddanych kibiców, na każdym meczu hala - zresztą podobna do tej GOSiR - jest wypełniona po brzegi. Trudno jednak powiedzieć by miasto żyło koszykówką.
- Kibice na ulicy rozpoznawali, że idzie koszykarka z Polski?
- Ani, że koszykarka, ani że z Polski. Zazwyczaj myślano, że uprawiam inny zawód. Francuzi mówili tak: jesteś chuda, ładna i wysoka, więc na pewno jesteś modelką. I od razu pytali, czy przyjechałam tu na zdjęcia.
- A gdy wyprowadzałaś ich z błędu, to...
- ... dziwili się. Ponadto byli przekonani, że jestem Amerykanką. Gdy mówiłam, że rozmawiają z Polką, niektórzy odwracali się na pięcie. Mogłam się poczuć gorzej od śmiecia, ale nie było mi przykro. Takie zachowanie świadczy o nich. Nie zawsze tak jest, ale Francuzi z reguły myślą, że są pępkiem świata.
- Wasz ćwierćfinałowy rywal w Eurolidze pozostaje w cieniu zespołów z Bourges oraz Valenciennes...
- Ale ma swoje ambicje. Wcale nie oznacza to, że awans do najlepszej ósemki mu wystarczy.