Siódme miejsce zajęła reprezentacja Polski siódemek w rugby w turnieju finałowym Pucharu Europy. W Heidelbergu za najlepszego zawodnika ataku w naszych szeregach trener Andrzej Kopyt uznał Marcina Malochwy z
Ogniwa Sopot. Niespodziewanie zwyciężyła Portugalia, a faworyzowani Francuzi zajęli czwarte miejsce.
W Niemczech grało dwanaście drużyn wyłonionych z kwalifikacji. W grupie Polacy wygrali dwa spotkania (z Luksemburgiem 42:0 i Danią 19:0), a trzykrotnie schodzili z boiska pokonani (z Niemcami 7:26, Litwą 14:26 i Francją 7:14). Pozostała im walka o miejsca 5-8. W tej fazie zawodów ulegli Ukrainie 14:26 oraz pokonali Maltę 28:7. Złoto zdobyli Portugalczycy, srebro Gruzini, a brąz Niemcy.
- Przy najsilniejszym składzie oraz właściwych przygotowaniach mogliśmy walczyć o trzecie-czwarte miejsce. Siódma lokata jest na miarę możliwości drużyny, którą dysponowałem. Z kim miała wygrać, wygrała, a z silniejszymi od siebie przegrała. Niemniej żal porażek z Litwą i Niemcami. Niepowodzenie z tymi drugimi przekreśliło nasze nadzieje na półfinał. W tym meczu nie wykorzystaliśmy czterech znakomitych okazji do przyłożeń, a sami podaliśmy trzy razy piłkę rywalom, po czym zdobywali punkty - relacjonuje
Andrzej Kopyt, trener reprezentacji Polski siódemek.
W biało-czerwonych barwach zagrało sześciu trójmiejskich rugbistów (
Rafał Sajur,
Rafał Wojcieszak z Lechii Robod Gdańsk,
Filip Cackowski,
Marcin Malochwy z Ogniwa Sopot, Zbigniew Mroch i
Marek Skindel z Arki Gdynia). W charakterze gościa pojechał z drużyną także Paweł Lipkowski (Lechia Robod).
- Pawła traktuję jako ambasadora siódemek w Trójmieście. W Niemczech nie mógł grać, ale na ten wyjazd zasłużył. Sajur, Mroch i Skindel grali bez rewelacji. U Wojcieszaka było widać brak ogrania w siódemkach, Cackowski miał najwięcej strat, a zdecydowanie najlepszym zawodnikiem ataku był Malochwy - ocenia trener Kopyt.