Anna Rogowska potwierdziła przynależność do światowej czołówki w soku o tyczce. W halowych mistrzostwach Europy w lekkoatletyce sopocianka zdobyła brązowy medal. Podopieczna
Jacka Torlińskiego uzyskała 466 centymetrów. Wyżej w Birmingham skakały tylko Rosjanki. Gdańszczanka
Róża Kasprzak była w tym konkursie szósta.
Polska ekipa zdobyła w mistrzostwach pięć medali: dwa złote i trzy brązowe. Kruszce najcenniejsze należały do
Lidii Chojeckiej. Triumfatorka biegów na 1500 i 3000 metrów została tym samym pierwszą Polką, która w tej rangi zawodach zdobyła dwa tytuły oraz pierwszą w historii lekkoatletką, która dzień po dniu wygrała na tych dystansach w mistrzostwach kontynentu pod dachem. -
Nie wiedziałam, że tkwią we mnie takie pokłady energii. Nie wierzę w to, co zrobiłam - przyznała Chojecka.
Po cichu liczyliśmy na złoto Rogowskiej, bo na skoczni nie było carycy tyczki. Jednak
Jelenę Isinbajewą godnie zastąpiły jej rodaczki. Przypomniała o sobie
Swietłana Fieofanowa. Rosjanka pokonała poprzeczkę na wysokości 476 cm, co jest najlepszym rezultatem tego sezonu. Natomiast srebro zdobyła
Julia Gołubczykowa, bijąc rekord życiowy (471). Sopocianka, która była już w hali zarówno wicemistrzynią Europy, jak i świata, poprzestała na najniższym stopniu podium. -
Apetyty były większe, ale nie jestem rozczarowana. Proszę pamiętać, że nie startowałam z powodu kontuzji przez kilka miesięcy. Szczyt formy ma nadejść w letnich mistrzostwach świata - podkreślała Rogowska. Poza nią brąz w polskiej ekipie odebrali: Daria Onyśko (60 metrów) oraz sztafeta 4x400 metrów, która do mety przebiegła czwarta, ale skorzystała na dyskwalifikacji Niemców.
Z powodu kontuzji ostatni miesiąc miała stracony Kasprzak. Gdańszczanka błysnęła w Birmingham tylko w tyczkarskich eliminacjach, skacząc cztery i pół metra, co oznaczało wyrównanie jej rekordu życiowego. W finale poprzestała na wyniku 423 i szóstym miejscu dzielony z dwiema innymi zawodniczkami.
jag.