• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Roman Budziński trenerem roku w Sopocie

Jacek Główczyński
23 grudnia 2003 (artykuł sprzed 20 lat) 
Roman Budziński ma 35 lat. Szkoli młodzież w SKŻ Hestia Sopot i w juniorskiej reprezentacji Polski. Przed rokiem w plebiscycie na najlepszego trenera Sopotu zajął drugie miejsca. W minionych dwunastu miesiącach jego praca została oceniona najwyżej. Do tytułu dopłynął na desce windsurfingowej, a właściwie wyniosły go trzy medale na mistrzostwach świata i Europy, które stały się udziałem jego podopiecznych, by o trofeach z krajowych regat nie wspominać.

- Skoro już rok temu byłeś w ścisłej czołówce trenerskiej, to zapewne byłeś przekonany, że tytuł musi prędzej czy później przyjść?
- Jeśli już, to raczej później. Rzeczywście rok temu byłem drugi, ale ze znaczną stratą do Eugeniusza Kijewskiego. Ten tytuł stanowi dla mnie ogromną niespodziankę. Mam tym większą przyjemność, że w szranki stawali: Kijewski, Grzegorz Kacała, czy doskonali szkoleniowcy lekkoatletów, których nazwiska są znane nie tylko w Sopocie.
- Myślisz, że pomogło ci to, że koszykarze przegrali tytuł mistrzów Polski?
- Jestem kibicem koszykówki i Prokom Trefla, jeśli czas mi na to pozwala, to staram się bywać na meczach. Gdy nasi przegrali tytuł, smuciłem się. I tego nie zmienia dzisiejsza nagroda dla mnie.
- Niezależnie od niepowodzeń i sukcesów innych, Roman Budziński nie wypłynąłby na szersze wody, gdyby sam nie miał się czym pochwalić. Co w minionym sezonie dało ci najwięcej satysfakcji?
- W mistrzostwach Polski wzięliśmy niemal wszystko, uciekł nam tylko jeden medal. Jednak największą radość sprawiły nam wyniki w międzynarodowych regatach. Mistrzostwa Europy wygraliśmy dubletem - Łukasz Grodzicki przed Kamilem Lewandowskim, a Maksymilian Wójcik był czwarty. W mistrzostwach świata Grodzicki zdobył srebro, Wójcik był czwarty, Tomasz Frydrychowicz - piąty, a Lewandowski - szósty.
- Nie słyszałem, abyś oficjalnie zakończył karierę zawodniczą. Ze swoimi podopiecznymi jeszcze byś wygrał?
- W naszej dyscyplinie to wszystko jest płynne. Właściwie wyczynowo nie trenuję od 4-5 lat, choć jeszcze przed igrzyskami w Sydney, gdy Mirek Małek zachorował, trener kadry poprosił mnie, abym był sparingpartnerem dla Przemka Miarczyńskiego i powiem nieskromnie, że szło mi nieźle. A co do podopiecznych, to myślę, że przy silnym wietrze miałbym duże szanse na wygraną. Gdy tylko jest okazja stram się schodzić na wodę, aby nie wyjść z wprawy, nie stracić czucia wody. W tym sezonie jeden z zawodników skarżył się, że jego sprzęt nie ma szybkości. Pożyczyłem go od niego, a następnie udzieliłem wskazówek, po których znów zaczął szybko pływać.
- Nam, dziennikarzom, zdaje się, że Budziński i SKŻ to jedność. Dbasz o kontakty z mediami, współorganizujesz imprezy, trenujesz i to nie tylko w klubie...
- Mam tę przyjemność, że trenuję z tymi najlepszymi na samej górze. Jako że sopocianie to obecnie kadra narodowa, zaproponowano mi, bym na zgrupowaniach i mistrzostwach opiekował się także reprezentacją. Ale bez względu na to, jak ciężko bym pracował, wyników nie byłoby, gdyby nie pozostali sopoccy trenerzy. Grzegorz Mańkucki szkoli najmłodszych adeptów windsurfingu, grupą do lat 16 zajmuje się Arek Fedusio. On też wraz z Maćkiem Dziemiańczukiem trenuje specjalistów Formuły. Na optymistach uczy żeglować Marek Wójcik, a UKS dla młodzieży astmatycznej zajmuje się Piotr Olewiński.

Opinie

Relacje LIVE

Najczęściej czytane