• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Skandal w Maratonie Solidarności

Krystian Gojtowski
18 sierpnia 2003 (artykuł sprzed 20 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat Maraton "Solidarności" wystartuje we wtorek
Skandalem zakończył się IX Maraton Solidarności. Jako pierwszy trasę wiodącą spod Bramy Stoczni Gdańskiej przez Westerpaltte i Sopot do mety usytuowanej pod Pomnikiem Ofiar Grudnia w Gdyni pokonał Sławomir Kąpiński. Zawodnik Sportingu Międzyzdroje pokonał osiągnął cel w czasie 2:21,48. Co do tego nikt nie miał wątpliwości. Drugi na metę wbiegł Andriej Iwanow. Rosjanin został zdyskwalifikowany pod zarzutem pokonania około 9 kilometrów trasy... samochodem!

- Trasa była dobrze zabezpieczona. Nie było wielkich wpadek. Pewne zamieszanie wprowadził zawodnik, bodajże z Białorusi, który po 25 kilometrze nagle pojawił się za moimi plecami - mówił na mecie Sławomir Kapiński.

Gdy 37-letni zwycięzca wypowiadał te słowa, na mecie w okolicy namiotów, gdzie zawodnicy regenerowali siły, grupa pięciu biegaczy układała słowa protestu przeciwko zajęciu drugiego miejsca przez Andrieja Iwanowa. Ich zdaniem, a później także sędziów, 28-letni zawodnik z Kalinigradu biegł do 12 km (zajmował miejsca 11-13). Na 21 km pojawił się znów na trasie, ale na miejscu 4! Żaden z teoretycznie wyprzedzonych zawodników stanowiących czołową grupę (Jarosław Janicki, Tomasz Chawawko, Jacek Kasprzyk, Krzysztof Bortkiewicz, Białorusin Jurij Pietuch), nie potwierdził faktu, by Iwanow go wyprzedzał.Swobodne pojawianie się i znikanie Rosjanina na trasie odbywało się na odcinku między Westerpaltte, Dolnym Miastem, a wlotem na ulicę Długą. - Po 17 km pojawił się niezidentyfikowany zawodnik w białej koszulce. Nawet prowadzący Kąpiński, który miał ogromną przewagę, zdziwił się, kto go w takim tempie dogania. Na początku myślałem, że to jakiś zając - mówił Krzysztof Bortkiewicz z Torunia. - Jarek Janicki, jak usłyszał, jakie jaja są na trasie, załamał si i biegu nie ukończył. Pietuch i Chawako też już nie mieli motywacji. Rusek przejechał się samochodem, od początku to wiedziałem - dowodził 28-latek.

Nie był odosobniony w tej opinii. Biegnący w grupie Jacek Kasprzyk także nie zauważył Rosjanina. - Iwanow oszukał. To jest niemożliwe, by był przed nami, bo nikt taki przed nami nie biegł. Każdy kontrolował swój bieg, każdy widział, że Ruska nie było - dowodził krakowianin.

Andriej Iwanow i jego trenerzy od początku dowodzili, że to spisek ukartowany przeciwko niemu. Twierdził, iż rywale nie chcą się pogodzić z porażką i dybią na jego finansową premię (4,5 tys. złotych). - Nie wiem, czego oni ode mnie wszyscy chcą. Mnie wasze diengi nie obchodzą. Byłem drugi, bo szybko biegłem - dowodził Andriej.

Teza Iwanowa mogłaby mieć podstawy, gdyby nie fakt, że sędziowie na punktach kontrolnych na 15. i 20. kilometrze również go nie zauważyli i nie zapisali jego numeru. - Jak to się stało, że ich wyprzedziłeś? Przefrunąłeś nad nimi? - dopytywał się Rosjanina Czesław Lis, sędzia główny imprezy. - Byłem od nich szybszy - upierał się Iwanow. Lis, mieszając język polski z rosyjskim, nie dawał za wygraną. - A patom jego nie było, a ja tam toże był - kontrował rosyjskiego trenera.

- Myślicie, że po wasze pieniądze przyjechałem? Biegam dwa maratony w roku. W Krakowie niczego ode mnie nie chcieli. Tu wszyscy robią ze mnie oszusta. Więcej tu nie przyjadę - mówił bliski płaczu Rosjanin.

Koniec końców, Lis postanowił zdyskwalifikować Iwanowa za skrócenie trasy. To pierwszy taki przypadek w historii solidarnościowego maratonu. - Dowody są na tyle mocne, że orzekłem dyskwalifikację. Jak to zrobił? Nie jestem w stanie tego powiedzieć. W centrum Gdańska było dużo ludzi, było więc możliwe wejście na trasę z zewnątrz - wyjaśniał Lis. Bardziej prawdopodobne jest podwiezienie Rosjanina samochodem aniżeli zastosowanie metody na tak zwaną podpinkę (inny zawodnik biegnie z tym samym numerem startowym przez pierwszą część trasy). Na dyskwalifikacji zyskali kolejni zawodnicy, którzy przybiegli do mety za Iwanowem. Przesunęli się o jedno miejsce do góry. - Pierwszy raz nam się to zdarzyło. To przykra sprawa - skomentował skandal Kazimierz Zimny, dyrektor maratonu.

1. Sławomir Kąpiński (Sporting Międzyzdroje) 2:21,48,
2. Dariusz Klein (Oleśniczanka) 2:23,20,
3. Zbigniew Murawski (Zawisza Bydgoszcz) 2:24,20,
4. Krzysztof Bartkiewicz (Toruń) 2:26,02,
5. Jurij Pietuch (Białoruś) 2:28,32,
6. Dariusz Sierpiński (Pasłęk) 2:29,57.

Kobiety.
1. Jelena Winicka (Białoruś) 2:44,11,
2. Jelena Cuchło (Białoruś) - 2:51,34,
3. Ewa Fliegert (MLKS Goświnowice) 2:59.37.

Wózkarze.
1. Tomasz Hamerlak (Start Bielsko-Biała) 1:39,35,
2. Zbigniew Baran (Union-Vis Bielsko-Biała) 1:47,41
3. Andrzej Drelich (Start Gorzów) 1:49.46.
Głos WybrzeżaKrystian Gojtowski

Opinie (1)

  • pamiętam bajkę jak żółw ścigał się z zającem

    nie trudno odgadnąć, że wygrał żółw, Iwanow też ją pewnie pamięta :))

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Relacje LIVE

Najczęściej czytane