Turniej tenisowy Skarbiec Generali Futures Circuit (w puli 10 tysięcy dolarów), rozgrywany na kortach gdyńskiej Arki, najwyraźniej fatalną aurą dopasował się do zakończonego przed kilkoma dniami wielkoszlemowego French Open w Paryżu. Lało w stolicy Francji, leje w Gdyni. Dwa zakończone mecze drugiej rundy na pięć godzin turniejowego dnia to nie najlepsza średnia.
Szczęśliwcami okazali się
Juan Pablo Brzezicki (336 ATP), numer jeden turnieju, który pewnie pokonał Ukraińca
Andrieja Dernowskiego 6:1, 7:5, notowanego o 250 lokat niżej w światowym rankingu. W ćwierćfinale jest także
Victor Ionita. Grający z turniejową ósemką Rumun jest największym "szakalem" turnieju. Ionita wygrał już drugi pojedynek za sprawą niedyspozycji rywala. Tym razem pokonał Norwega
Stiana Borettiego 7:6 (0) i krecz. W ogóle trzymający się w grupie Skandynawowie nie czuli się w Gdyni najlepiej. Dzień wcześniej swe pierwsze pojedynki przegrali także Szwedzi
Joachim Johansson, finalista turnieju w Poznaniu (uległ Rumunowi
Gabrielowi Moraru 2:6, 0:3 i krecz),
Robert Lindstedt (gładko przegrał z wrocławianinem
Michałem Przysiężnym 1:6, 2:6) oraz
Jon Wallmark (4:6, 7:6, 6:7 z
Przemysławem Leśniewskim). Gdy Boretti podał sędziemu zawodów powód oddania pojedynku, ludzie z północy spakowali swe olbrzymie torby i tyle ich widziano. Norweg co prawda narzekał na ból nogi, ale najpewniej miał już zwyczajnie dość wysiłku. Przypomnijmy, że rozgrywał bardzo wyrównane i zacięte pojedynki w Szczecinie oraz Poznaniu, gdzie dotarł do ćwierćfinału w singlu i deblu.
Nas cieszy znakomita postawa Polaków.
Bartłomiej Dąbrowski (570 ATP) miał mieć za pierwszego rywala
Philippe'a Hamera, jednak Niemiec przysłał do biura turnieju L-4. Zastąpił go Ukrainiec
Taras Diemianienko. "Dąbkowi" ta podmianka nie zrobiła większej różnicy. Wygrał 6:2, 6:4. Trochę emocji mieliśmy jedynie w drugiej partii, kiedy łodzianin wyraźnie zwolnił tempo, starając się grać na mokrym korcie bardzo ostrożnie. Leworęczny Ukrainiec złapał oddech i wyszedł na prowadzenie 4:3, ale to było wszystko na co było go stać w tym meczu.
Oprócz naszego najlepszego tenisisty w drugiej rundzie są także Przysiężny oraz Leśniewski i
Dawid Olejniczak (6:0, 6:4 z Rosjaninem
Dimitrijem Sitakiem). Wszyscy zatem zrobili właściwy użytek z im dzikich kart.
Jedynym zaskoczeniem in minus jest porażka
Krystiana Pfeiffera (nr 7). Nie potrafił sobie poradzić z czeskim kwalifikantem
Tomasem Jecminkiem, przegrywając 2:6, 3:6. Zaskoczenie jest tym większe, że studiujący w USA mistrz Polski z kortów otwartych zajmuje 543. miejsce na liście ATP, a Czech okupuje 1003. pozycję.