- 1 Lechia z GKS o awans (36 opinii) LIVE!
- 2 Czubak o Arce: Wygrywać i świętować (50 opinii)
- 3 Wybrzeże liczy na mocny start z Polonią (83 opinie) LIVE!
- 4 Festiwal trójek Trefla w play-off (3 opinie) LIVE!
- 5 Ogniwo walczy o finał, Lechia pomoże? (2 opinie)
- 6 Karatecy na medale MP (6 opinii)
Skruszone złoto
28 listopada 2002 (artykuł sprzed 21 lat)
Miał rację Mariusz Justka wątpiąc w przyjazd KTH Krynica do Gdańska. Jeśli ktoś rezerwował sobie piątkowy wieczór na mecz hokejowy w "Olivii", musi zmienić plany. Biedni "kateheci" poprosili o przełożenie gry na styczeń, co Stoczniowcowi nie musi pasować, ale co wypada mu zaakceptować. "Stocznia" jest na tyle silna, że dołoży Krynicy o każdej porze. Tak przynajmniej myślimy.
Nasz rozmówca, Robert Błażowski, ostatnio zdradzający zwyżkę formy (trzy gole w czterech spotkaniach), chyba też.
- Styczniowy terminarz i tak jest napięty, więc zawsze to jakiś kłopot. Pewnie związek upchnie ten mecz w środku tygodnia.
- Zbierasz pochlebne recenzje...
- W tym sezonie systematycznie gram, a to podbudowuje. W poprzednim sezonie byłem w czwartym ataku i rzadko wyjeżdżałem na lód. Teraz, wspólnie z Arturem Kosteckim i Wojtkiem Jankowskim, wspólnie tworzymy trzecią formację, co ważne, grającą ciągle. Trener Pysz nie ma zwyczaju grać na dwa ataki, bo to nadwyręża siły kolegów.
- Wróciła ci skuteczność, ale to chyba wciąż za mało.
- Rzeczywiście, jeśli się marzy o występie w reprezentacji, jest wskazane strzelać co najmniej 20 goli w lidze. Na razie mam sześć.
- Trener rozgrzesza was, młodych, że jeszcze macie czas, ale ty przecież skończysz w styczniu 26 lat. Dlaczego wasz rozwój trwa tak długo?
- W hokeju doświadczenie jest bardzo ważnym czynnikiem i kształtuje się poprzez częste występy. Problem w tym, że w poprzednich latach ja i moi rówieśnicy przebywaliśmy na lodzie mało, nie dla nas była gra w przewadze bądź osłabieniu. Człowiek wkurzał się, ale musiał pogodzić się z takim stanem rzeczy. Osobiście wierzę, iż faktycznie dopiero wchodzę w najlepszy wiek.
- Większość twoich partnerów z drużyny, która zdobyła złoty medal MPJ w 1996 roku, nie doczekała tej chwili.
- To chyba kwestia pomysłu na życie i cierpliwości. I ja rozważałem, czy nie porzucić grania. Nawet tego lata, które dla hokeistów zawsze jest trudnym okresem, nie miałem pewności co do swojej przyszłości. To się powtarza z roku na rok. Niepokojące były wiadomości o nowych warunkach finansowych. Ostatecznie dogadałem się z działaczami, a dziś cieszę, że idzie nam tak dobrze, że można liczyć na premie. Kto mógł się tego spodziewać?
- Czyżbyś latem, kiedy zarząd ciął pensje i odchudzał kadrę, zamiast cieszyć się, że klub postawi na wychowanków, obawiał się porażek?
- Jeśli mam być szczery, zastanawiałem się nad czymś innym. Człowiek myśli o finansach. Ja to jeszcze mam o tyle spokojną głowę, że jestem kawalerem. Dobrze się stało, iż w Stoczniowcu te sprawy załatwiono bardzo szybko. W innych klubach niepewność trwała do września i rzutowała na przebieg przygotowań.
- Przed sezonem zrezygnował Cybulski, jeden z graczy złotej ekipy juniorów. Z kolei z Pietrzaka zrezygnował klub. Co robią twoi rówieśnicy?
- W klubie, oprócz mnie, zostali tylko Wróbel i Kostecki. To jakby potwierdzało opinię, że nawet z najbardziej tłustego rocznika zostaje dwóch-trzech zawodników. Pomijam tu Borzęckiego, który już jako junior młodszy wyjechał do Szwecji. Adrian, jak ja, robił licencjat na AWFiS i szuka pracy. Sławek pracuje w firmie brata, Wojtek Heltman prowadzi solarium w "Olivii", Paweł Zwoliński, magister po akademii, pracuje z drużyną pierwszoklasistów. Takie zajęcie i mnie pociąga, aczkolwiek najpierw wolałbym zostać pomocnikiem u takich fachowców, jak panowie Bochiński czy Walicki. A potem samodzielnie poprowadzić zespół żaków.
- Roczniki 1977-78 wykruszył się, ale wychowankowie odgrywają coraz większą rolę.
- I dobrze, że tak się dzieje, bo to ma zbawienny wpływ na atmosferę w drużynie. Znamy się od lat, z osiedla, ze szkoły, wspólnie dojeżdżamy na treningi, mamy wspólne tematy, nasze kontakty nie ograniczają się jedynie do lodu i szatni. To nie ta samo, co z gościem, który przyjeżdża z daleka, jest starszy, jakby z innego świata. W poprzednich latach było ich tu bardzo dużo.
- Co lubisz poza hokejem?
- Szybko jazdę samochodem.
- A czym jeździsz?
- Golfem, dwójką, nie najnowszym, ale może kiedyś zmienię na lepszy.
Robert BŁAŻOWSKI
sezon M B A B+A
1996/97 21 2 6 8
1997/98 34 1 3 4
1998/99 50 3 5 8
1999/00 53 2 4 6
2000/01 36 7 4 11
2001/02 37 - 3 3
2002/03 22 6 5 11
Nasz rozmówca, Robert Błażowski, ostatnio zdradzający zwyżkę formy (trzy gole w czterech spotkaniach), chyba też.
- Styczniowy terminarz i tak jest napięty, więc zawsze to jakiś kłopot. Pewnie związek upchnie ten mecz w środku tygodnia.
- Zbierasz pochlebne recenzje...
- W tym sezonie systematycznie gram, a to podbudowuje. W poprzednim sezonie byłem w czwartym ataku i rzadko wyjeżdżałem na lód. Teraz, wspólnie z Arturem Kosteckim i Wojtkiem Jankowskim, wspólnie tworzymy trzecią formację, co ważne, grającą ciągle. Trener Pysz nie ma zwyczaju grać na dwa ataki, bo to nadwyręża siły kolegów.
- Wróciła ci skuteczność, ale to chyba wciąż za mało.
- Rzeczywiście, jeśli się marzy o występie w reprezentacji, jest wskazane strzelać co najmniej 20 goli w lidze. Na razie mam sześć.
- Trener rozgrzesza was, młodych, że jeszcze macie czas, ale ty przecież skończysz w styczniu 26 lat. Dlaczego wasz rozwój trwa tak długo?
- W hokeju doświadczenie jest bardzo ważnym czynnikiem i kształtuje się poprzez częste występy. Problem w tym, że w poprzednich latach ja i moi rówieśnicy przebywaliśmy na lodzie mało, nie dla nas była gra w przewadze bądź osłabieniu. Człowiek wkurzał się, ale musiał pogodzić się z takim stanem rzeczy. Osobiście wierzę, iż faktycznie dopiero wchodzę w najlepszy wiek.
- Większość twoich partnerów z drużyny, która zdobyła złoty medal MPJ w 1996 roku, nie doczekała tej chwili.
- To chyba kwestia pomysłu na życie i cierpliwości. I ja rozważałem, czy nie porzucić grania. Nawet tego lata, które dla hokeistów zawsze jest trudnym okresem, nie miałem pewności co do swojej przyszłości. To się powtarza z roku na rok. Niepokojące były wiadomości o nowych warunkach finansowych. Ostatecznie dogadałem się z działaczami, a dziś cieszę, że idzie nam tak dobrze, że można liczyć na premie. Kto mógł się tego spodziewać?
- Czyżbyś latem, kiedy zarząd ciął pensje i odchudzał kadrę, zamiast cieszyć się, że klub postawi na wychowanków, obawiał się porażek?
- Jeśli mam być szczery, zastanawiałem się nad czymś innym. Człowiek myśli o finansach. Ja to jeszcze mam o tyle spokojną głowę, że jestem kawalerem. Dobrze się stało, iż w Stoczniowcu te sprawy załatwiono bardzo szybko. W innych klubach niepewność trwała do września i rzutowała na przebieg przygotowań.
- Przed sezonem zrezygnował Cybulski, jeden z graczy złotej ekipy juniorów. Z kolei z Pietrzaka zrezygnował klub. Co robią twoi rówieśnicy?
- W klubie, oprócz mnie, zostali tylko Wróbel i Kostecki. To jakby potwierdzało opinię, że nawet z najbardziej tłustego rocznika zostaje dwóch-trzech zawodników. Pomijam tu Borzęckiego, który już jako junior młodszy wyjechał do Szwecji. Adrian, jak ja, robił licencjat na AWFiS i szuka pracy. Sławek pracuje w firmie brata, Wojtek Heltman prowadzi solarium w "Olivii", Paweł Zwoliński, magister po akademii, pracuje z drużyną pierwszoklasistów. Takie zajęcie i mnie pociąga, aczkolwiek najpierw wolałbym zostać pomocnikiem u takich fachowców, jak panowie Bochiński czy Walicki. A potem samodzielnie poprowadzić zespół żaków.
- Roczniki 1977-78 wykruszył się, ale wychowankowie odgrywają coraz większą rolę.
- I dobrze, że tak się dzieje, bo to ma zbawienny wpływ na atmosferę w drużynie. Znamy się od lat, z osiedla, ze szkoły, wspólnie dojeżdżamy na treningi, mamy wspólne tematy, nasze kontakty nie ograniczają się jedynie do lodu i szatni. To nie ta samo, co z gościem, który przyjeżdża z daleka, jest starszy, jakby z innego świata. W poprzednich latach było ich tu bardzo dużo.
- Co lubisz poza hokejem?
- Szybko jazdę samochodem.
- A czym jeździsz?
- Golfem, dwójką, nie najnowszym, ale może kiedyś zmienię na lepszy.
Robert BŁAŻOWSKI
sezon M B A B+A
1996/97 21 2 6 8
1997/98 34 1 3 4
1998/99 50 3 5 8
1999/00 53 2 4 6
2000/01 36 7 4 11
2001/02 37 - 3 3
2002/03 22 6 5 11
Wywiady
Kluby sportowe
Opinie (1)
-
2002-12-06 10:27
Dobrze Gada
Błażowski jest coraz lepszy, ja osobiście bardzo w niego wierzę. Trzymaj sie stary
- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.