• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Sopoccy żeglarze u prezydenta

Jacek Główczyński
13 sierpnia 2003 (artykuł sprzed 20 lat) 
Jacek Karnowski, prezydent Sopotu obdarował siedmiu żeglarzy SKŻ Hestia wysokiej klasy... kamizelkami asekuracyjnymi. Trenerzy, którzy doprowadzili młodych deksarzy do medali mistrzostw Europy otrzymali pamiątkowe albumy.

Okazją do spotkania były osiągnięcia sopocian w ostatnim miesiącu. Z wyjątkiem Macieja Grabowskiego, brązowego medalisty seniorów w olimpijskiej klasie Laser, do magistratu zaproszono wyłącznie przedstawicieli windsurfingu. Łukasz Grodzicki zdobył złoty medal, a Kamil Lewandowski srebry w mistrzostwach Europy w klasie Mistral do lat 16. Jan Suliński na takiej samej desce, ale w grupie do lat 14 wywalczył srebro, a Maksymilian Wójcik był się trzecim deskarzem kontynentu w kategorii do lat 19. Nie zapomniano także o tych, którzy od podium byli o włos, czyli Kamilu Zwolaku, czwartym zawodniku mistrzostw Europy w klasie Aloha oraz Tomaszu Frydrychowiczu, piątym deskarzu młodzieżowycyh mistrzostw świata. Byli także trenerzy windsurfingu z sopockiego klubu - Roman Budziński i Arkadiusz Fedusio.

- Gdy zobaczyliśmy, jak dobrze zorganizowane ekipy, z własnymi trenerami i motorówkami, przyjechały na mistrzostwa Europy, stwierdziliśmy, że wyniki nie są ważne. Powiedzieliśmy podopiecznym, że rozliczać ich będziemy nie z medali, lecz z postawy na wodzie. Oczekiwaliśmy jedynie, by walczyli... Końcowe rezultaty przerosły najśmielsze marzenia. Do lat 16 wygraliśmy dubletem, a wielką wartość ma też osiągnięcie Wójcika. Stanął na podium w gronie deskarzy, z których wielu plasowało się już w czołówce seniorskich regat - ocenia trener Budziński.

Maksymilian nie mógł odebrać nagrody, gdyż właśnie podróżował do Portugalii, by zmierzyć się z kolejnym sportowym wyzwaniem. W zastępstwie przyszła mama, Halina, której pływanie na desce także nie jest obce.

- Tytuł wicemistrza Europy na pewno jest powodem do radości. Ale pozostał też niedosyt. Do złota zabrakło dwóch wyścigów w silnym wietrze. Dla mnie zaczęło wiać o jeden dzień za późno. Nie mam czasu na świętowanie sukcesu. Już w piątek wezmę udział w długodystansowych mistrzostwach Polski, a 22 sierpnia wystartuję w krajowym championacie seniorów - mówi Kamil Lewandowski.

"W Autonomicznym Gimnazjum w Gdańsku zdałem do drugiej klasy, a na świadectwie miałem głównie czwórki i piątki. Średnia ocen wynosiła 4,6. Zostałem mistrzem świata w młodzieżowej klasie Aloha, a następnie zdobyłem złoty medal mistrzostw Europy w najmłodszej kategorii wiekowej klasy Mistral. Dużo zawdzięczam trenerowi Maciejowi Dziemiańczukowi" - tak przed rokiem przedstawiał się na łamach "Głosu Wybrzeża" Grodzicki. Co teraz doda 15-latek oczywiście oprócz kolejnego tytułu mistrza kontynentu?

- Do trzeciej klasy zdałem z lepszą średnią ocen - 4,69! Nadal ciężko trenuję, najczęściej cztery razy w tygodniu. Jestem lekki i na mistrzostwach przypasowały mi wiatry oraz sędziowie. Puszczali wyścigi rano przy bardzo słabym wietrze. Miałem tę przewagę nad rywalami, że zawody odbyły się w Pucku, gdzie bardzo dobrze znam akwen. Osiągnąłem taką przewagę, że w dwóch ostatnich wyścigach nie musiałem startować. Zrobię wszystko, by potwierdzić dobrą formę w mistrzostwach świata. Na przełomie listopada i grudnia te regaty odbędą się w Meksyku. Jeszcze tak daleko nie wyjeżdżałem. By jak najlepiej się przygotować, będę musiał zrobić miesięczną przerwę w szkole. Pojadę m.in. na obóz w Hiszpanii. Dotychczas sezon trwał dla mnie od kwietnia do października, a zagraniczni rywale pływają cały rok. Czy mam sportowego idola? Oczywiście. Jest nim Przemek Miarczyński. Zawsze mi pomoże, gdy poproszę go o radę - mówi Łukasz Grodzicki.

Opinie

Relacje LIVE

Najczęściej czytane