Niewiele zabrakło koszykarkom
Lotosu VBW Clima Gdynia, by pokonać US Valenciennes Olympic na jego terenie.
Ostatecznie mistrzynie Polski uległy klubowym wicemistrzyniom Europy w 12. kolejce Euroligi 71:82 (21:19, 20:16, 11:17, 19:30). Czwarta porażka w rozgrywkach definitywnie przesądziła o tym, że gdyniankom pozostaje już tylko gra o drugą lokatę w grupie B.
LOTOS: Grubin 7, Smith 8, Ferdinand 9, Szakirowa 24, M. Dydek 18 - K. Dydek, Cupryś 3, Thorius, Pantelejewa 2.
Najwięcej dla Valenciennes: Fijalkowski 24, Teaster 15, Wauters 16, Lawson 13.Nadkompet widzów przyszedł do Salle du Hainaut obejrzeć to spotkanie. Wśród kibiców nie brakowało polskich akcentów, biało-czerwonych flag.
- W tym rejonie Francji mieszka wielu ludzi mających polskie korzenie - tłumaczy
Adam Greczyło, rzecznik prasowy polskiego zespołu.
Gdynianki czuły ich doping. Grały bez respektu dla rywalek, w szóstej minucie prowadząc 12:9, a minutę przed zakończeniem pierwszej kwarty - 19:15. Pierwszą część meczu z opatrunkiem ręki kończyła
Katie Smith. Chcąc uratować uciekającą z boiska piłkę, wpadła na bandę reklamową, która miała wyjątkowo ostre zakończenia.
- Zwróciliśmy po meczu Francuzom na to uwagę, ale nie potraktowali tego poważnie. Uznali, że wszystko jest w porządku i nie ma o co kruszyć kopii - mówi
Bogusław Witkowski, klubowy działacz.
Nie do przejścia dla miejscowych była
Małgorzta Dydek. To głównie dzięki niej w 17 min goście z Polski prowadzili 32:29, a w 28 - 52:48. Najgorsze, co mogło nas spotkać, miało miejsce na początku czwartej kwarty. Zawodniczki USVO padły sobie w objęcia po tym, jak sędziowie odgwizdali piąte przewinienie "Ptysiowi". Od tego momentu rozpoczął się odjazd rywalek za sprawą punktów Isabelle Fijalkowski i Ann Wauters.
- Jestem bardzo szczęśliwy. Teraz mogę się przyznać, że obawialiśmy się tego meczu. Lotos jest drużyną dojrzałą, otrzaskaną w bojach. W zasięgu Lotosu leży każda drużyna w Europie i bałem się, że w meczu z nami zechce pokazać swoją siłę. Myślę, że USVO i Gdynia są głównymi kandydatami do występu w najważniejszej grze Final Four - zauważa
Laurent Bauffard, coach USVO.
- Mój zespół pokazał, że umie grać. Słowa pochwały należą się zawodniczkom przede wszystkim za konsekwencję w realizowaniu założeń taktycznych. Jednak co z tego, skoro mecz został przegrany. Gra ładna, ale to marne pocieszenie - żali się
Krzysztof Koziorowicz, szkleniowiec gdyńskiego teamu.
Nasze koszykarki po meczu również nie były pocieszone. 40 minut ciężkiej walki nie znalazło odbicia w wyniku.
- To był trudny mecz. Wiedziałyśmy, że Valenciennes na nas ruszy, chcąc zrewanżować się za przegraną w pierwszym spotkaniu. Były zdziwione i zdezorientowane faktem, że mecz nie układa się po ich myśli. Tym bardziej szkoda, gdyż to było do wygrania - mówi z żalem w głosie
Joanna Cupryś, skrzydłowa Lotosu.
*******************************
Na Pabianice
Gdynianki nie mają ani chwili odpoczynku. Z Valenciennes drużyna dotarła do Warszawy, a potem ruszyła w drogę do Pabianic, gdzie dziś rozegra z Polfą (godz. 17.00) ostatni mecz sezonu zasadniczego. Nie trzeba dodawać, że gra z pabianiczankami, wicemistrzynami Polski, będzie trudnym sprawdzianem. Dość powiedzieć, że to właśnie zajmująca drugie miejsce w tabeli Polfa sprawiła Lotosowi w tym sezonie największe problemy. 15 grudnia gdynianki wygrały na własnym parkiecie zaledwie 89:86 (M. Dydek 17, Elen Szakirowa 17 - Sylwia Wlaźlak 24, Agnieszka Jaroszewicz 23).
- Myślimy o sprawieniu niespodzianki, jednak historia pokazuje, że rywalkom z Gdyni bardziej stawiałyśmy się na ich parkiecie. W naszej małej, ciasnej sali nie szło nam już tak dobrze - twierdzi
Sylwia Wlaźlak.
- Pokażemy 100 procent możliwości. Zdrowie drużynie dopisuje. Zagramy bez obciążenia. Chcemy wykorzystać zmęczenie Lotosu ciężkim występem w Euroildze - dodaje
Elżebieta Trześniewska, podstawowa środkowa Polfy.