Eliminacjami na kortach Sopockiego Klubu Tenisowego rozpoczęły się wczoraj mistrzostwa Polski w tenisie. O awans do turnieju głównego walczy 58 zawodników i 32 zawodniczki. Większość z nich nie zdawała sobie sprawy, że ziemię, po której biegają, za kilka tygodni - podczas turnieju Idea Prokom Open - odwiedzą: sam Andre Agassi, Dinara i Marat Safin oraz Carlos Moya.
Mecze, mimo że brakowało sędziów, były rozgrywane w iście ekspresowym tempie. Wielu zawodników z obawą spoglądało w niebo i kontrolowało napływanie nad korty ciemnych chmur.
- Niestety, prognozy na najbliższe dni nie są najlepsze. Nie bierzemy jednak pod uwagę przeniesienia spotkań do hali. Co najwyżej turniej wydłuży nam się do poniedziałku - mówi
Waldemar Białaszczyk, dyrektor sopockiego klubu.
Na szczęście deszcz lunął dopiero wtedy, gdy większość spotkań pierwszej rundy już się zakończyła. Jednym z nieliczych, którzy spędzili więcej czasu na boisku (w tym wypadku korcie numer 3), był
Dariusz Lipka. 19-latek z SKT męczył się z nieznanym szerszemu gronu miłośników tenisa
Przemysławem Ocwieją (SKT Szczecin), by go w końcu pokonać 6:2, 3:6, 6:4. Przyczyna nadspodziewanie zaciętego charakteru tego spotkania stała się jasna po zakończeniu pojedynku.
- W sobotę i niedzielę zdawałem egzaminy na AWFiS, odczuwałem więc zmęczenie. Na pewno nie zademonstrowałem wszystkich umiejętności. Mecz jednak wygrałem, egzaminy także poszły pomyślnie. Wszystko idzie zgodnie z planem - mówi Lipka, który w spotkaniu o wejście do turnieju głównego zagra z Tomaszem Cichym (ChTT Chorzów). Rywal w pierwszym pojedynku pokonał
Tomasza Kondeja (Mera WArszawa) 6:4, 3:6, 6:0.
- Jeszcze nigdy z nim nie grałem, jednak on swój mecz grał na korcie obok mojego, więc miałem czas by mu się przyjrzeć - zapewnia Lipka.
Trzy sety i trzy godziny musiał też walczyć
Janusz Conradi (SKT Sopot), który wygrał z
Michałem Fąferkiem, klubowym kolegą 7:5, 5:7, 6:2. Trzygodzinna rywalizacja tych zawodników to jednak norma.
- Gramy trzy razy dziennie, często po trzy godziny. Ten mecz więc niczym nie odbiegał, od tych treningowych pojedynków - zapewnia Conradi, który wraz z rywalem potraktował spotkanie po trosze relaksowo. Mimo braku sędziów nie było spornych piłek. Wprost przeciwnie. Tenisiści często ze sobą miło i wesoło gawędzili.