• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Strong man ma się lepiej

Jacek Główczyński
29 czerwca 2004 (artykuł sprzed 19 lat) 
Rozmowa z Mariuszem Pudzianowskim

Z "wojny domowej", która u schyłku ubiegłego roku rozgorzała w polskim strong manie, Mariusz Pudzianowski wyszedł bez szwanku. Już pod auspicjami nowej federacji, z którą związał się kontraktem do końca 2004 roku, "Pyton" jest niezagrożony w kraju, co potwierdził czterema zwycięstwami w zawodach Pucharu Polski. Jako że nad mistrzem Europy i świata z dwóch ostatnich lat nie ciąży groźba dyskwalifikacji, czym początkowo grożono polskim secesjonistom, z powodzeniem kontynuuje zagraniczną karierę. Ostatnio wrócił z Holandii, gdzie był najlepszy w zawodach z cyklu Champions Trophy. Powetował sobie czwarte miejsce w rywalizacji, którą raz do roku na Florydzie organizuje Arnold Schwarzenegger.

- Obecnie moim najgroźniejszym konkurentem na świecie jest Litwin Savickas. Waży o 30 kilogramów więcej, a zatem naturalną koleją rzeczy jest ode mnie lepszy w konkurencjach statycznych. Nadrabiam to w bojach opartych na szybkości i dynamice. W przekroju całych zawodów jestem na ogół lepszy, bo nawet w konkurencjach, które nie są moją najsilniejszą stroną, staram się nie schodzić poniżej czwartego miejsca. A Zydrunasowi zdarza się zajmować i ostatnie pozycje - zdradza tajniki swoich sukcesów Pudzianowski.

- Jak się ma polski strong man pod nowym szyldem?
- Uważam, że lepiej. Wreszcie zawodnicy uzyskali podmiotowość, co miesiąc otrzymują odżywki, nikt nie żąda od nich, jak to było poprzednio, by podpisywali ośmioletnie kontrakty za niezbyt duże pieniądze.
- A pan nie szafuje siłami? W lipcu zamierza pan wystartować w Szczecinie w finale Pucharu Polski, w nocy samolotem przemieścić się do Moskwy, a dwa następne dni poświęcić na zawody międzynarodowe...
- W Rosji do wygrania będzie 10 tysięcy euro. Warto zaryzykować. W przeszłości podejmowałem się równie dużych obciążeń. A przecież te najtrudniejsze zadania nie są związane z zawodami, lecz z treningami. W tym roku, aby jak najlepiej przygotować się do wrześniowych mistrzostw świata, zamierzam zamknąć się na 8 tygodni w Spale. Będzie tylko trening i całkowita izolacja od świata. Nawet telefon komórkowy zostawię bratu.
- Czy kolejne tony przerzuconego żelastwa sprawiają, że Pudzianowskiemu przybywa masy mieśniowej, powiększa się obwód bicepsów?
- Powiem szczerze, że miałbym problemy z podaniem swoich parametrów. Nie patrzę na wymiary, nie mierzę się, nie cieszę się, że przybywa... W strong man nie o centymetry i kilogramy. Najważniejsza jest siła. Na jej poprawienie nastawiony jest cały mój trening.
- Sięgał pan po triumfy nie tylko indywidualnie, ale i w parach. Kogo w tym roku widzi pan w roli swojego partnera? Jarosławowi Dymkowi na kontynuowanie kariery nie pozwala prokurator, a duży talent, za jaki uchodzi Robert Szczepański, poległ w wojnie domowej.
- Szczepański jest sam sobie winien. Do końca stał przy starej federacji, a przecież to ja, a nie on, najwięcej ryzykowałem popierając nowych. Gdy wreszcie zrozumiał błąd, było za późno. Teraz mogę dobrać do pary Sławka Toczka albo Tomka Nowotniaka. Chyba obu zaproszę na kilka dni wspólnych treningów do Spały. Który z nich się tam sprawdzi, przeżyje moje ćwiczenia, to nie zawiedzie i na mistrzowskiej imprezie.

Opinie

Relacje LIVE

Najczęściej czytane