• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

To była koszykówka!

Tomasz Łunkiewicz
15 grudnia 2003 (artykuł sprzed 20 lat) 
Najstarszym kibicom koszykówki mogła się zakręcić łezka w oku. W hali nr XII Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu w Oliwie rozegrano mecz pomiędzy medalistami mistrzostw Europy z 1963 roku i olbojami TKKF Neptun Gdańsk. Spotkanie było również oficjalnym pożegnianiem z gwizdkiem Ryszarda Czerwickiego. Organizatorem imprezy był Marek Szatkowski.

Z ekipy srebrnych medalistów mistrzostw Europy we Wrocławiu do Gdańska przybyło pięciu zawodników. Sportowe stroje założyli Andrzej Pstrokoński, który po raz 201. zagrał w reprezentacji oraz Zbigniew Dergiel, dla którego był to dwusetny mecz z orłem na piersi. Obu panom problemy zdrowotne nie pozwoliły jednak na grę. W cywilu poczynania kolegów obserwowali Stanisław OlejniczakLeszek Arent. Mieczysław Łopatka zasiadł na ławce rezerwowych, skąd kierował grą. Zespół medalistów poprowadził, podobnie jak czterdzieści lat temu, Witold Zagórski. Skład uzupełnili: Andrzej Chmarzyński, Jerzy Młynarczyk, Leszek Roupert, Jerzy Żytkowski, Jerzy Świątek, Piotr Bobrowski. W drużynie rywali wystąpili: Jan Lisiak, Piotr Zygmuntowicz, Michał Brdas, Piotr Karczewski, Jan Jargiełło, Marek Szatkowski, Józef Tomaszewski i Andrzej Jezierski.

Wśród kibiców, którzy wypełnili trybuny, byli m.in. Kajetan Hądzelek, były wieloletni prezes PZKosz. i Kazimierz Wierzbicki. Spotkanie rozgrywano według zasad obowiązujących w prawdziwej koszykówce. Jedyną różnica było to, że przez pierwsze osiem minut zagar nie był zatrzymywany. Pierwszego kosza zdobył Piotr Zygmuntowicz. Wyrównał Jerzy Żytkowski. Wszyscy uczestnicy spotkania, mimo dość zaawansowanego wieku, zaprezentowali dobre przygotowanie kondycyjne i wciąż znakomite umiejętności. W przerwie odbył się konkurs rzutów osobistych, zakończony wygraną Stanisława Olejniczaka. Członkowie srebrnej ekipy otrzymali pamiątkowe certyfikaty.

Mecz był również oficjalnym pożegnaniem z gwizdkiem Ryszarda Czerwickiego. Dziś pracownik AWFiS i trener uczelnianej drużyny, przez 45 lat sędziował mecze koszykówki. W sobotnie popołudnie pełnił rolę arbitra po raz ostatni.

- To była bardzo udana impreza - ocenił Marek Szatkowski. - Głównym celem było zorganizowanie srebrnej drużynie takiego meczu, o jakim nie pomyślał PZKosz. Wszyscy zawodnicy byli bardzo zadowoleni. Część z nich niestety nie mogła przyjechać. Dla tych, którzy przyjechali, była to pierwsza okazja do spotkania po trzydziestu latach. Zawodnicy chcą, żeby jak najprędzej zorganizować kolejne. Wynik nie był ważny. Liczyło się to, że mogliśmy uhonorować srebrnych medalistów - dodał organizator i pomysłodawca imprezy.

- Medal w 1963 roku to było coś niezwykłego - mówi Leszek Arent. - Polska była wówczas drugą ligą europejską. Drugie miejsce na turnieju we Wrocławiu było dla wszystkich dużą niespodzianką. Dzisiaj są zawodnicy, ale brakuje im ogrania międzynarodowego - dodał srebrny medalista sprzed czterdziestu lat.

Chociaż wynik był sprawą drugorzędną, z kronikarskiego obowiązku infromujemy, że mecz zakończył się wygraną oldbojów Neptuna 59:51.

Medaliści 1963 - TKKF Neptun Gdańsk 51:59 (10:17, 12:13, 21:10,8:19).
Medaliści:
Żytkowski 17, Świątek 13, Roupert 9, Młynarczyk 6, Bobrowski 6.
Neptun: Szatkowski 27, Jargiełło 14, Tomaszewski 7, Lisiak 5, Zygmuntowicz 4, Jezierski 2.


Andrzej PSTROKOŃSKI: - Medal w 1963 roku to było wspaniałe przeżycie. Pierwszą imprezą, na której pokazaliśmy, że stać nas na wiele, były igrzyska w Rzymie. Byliśmy na nich o włos od wejścia do pierwszej czwórki. Zdobywając srebro we Wrocławiu obaliliśmy mit, że Polacy nie nadają się do gier zespołowych. Dziś w klubach główne role grają zawodnicy zagraniczni, a reprezentanci bardzo często są tylko rezerwowymi i wchodzą do gry na kilka minut. To jest główna przyczyna braku sukcesów reprezentacji.

Zbigniew DREGIEL: - Srebrny medal, zdobyty we Wrocławiu, był olbrzymim sukcesem. To była duża niespodzianka. Nie spodziewaliśmy się, że nikt nie poprawi tego wyniku. Obecni reprezentanci nie mają okazji do regularnych występów w lidze i to przekłada się na grę drużyny narodowej. W zespole brakuje również zawodnika, który miałby dobry przegląg sytuacji na boisku.

Mieczysław ŁOPATKA: - Wrocławski sukces zapoczątkował dekadę sukcesów polskiej koszykówki. Nie przewidywaliśmy wtedy, że naszych sukcesów nikt nie powtórzy. Przyczyny niepowodzeń reprezentacji można wytłumaczyć jednym - formułą open w lidze. Reprezentanci są rezerwowymi i brakuje im ogrania międzynarodowego. To wychodzi w meczach eliminacyjnych. Dopóki to się nie zmieni dopóty nie osiągniemy sukcesu.
Głos WybrzeżaTomasz Łunkiewicz

Opinie

Relacje LIVE

Najczęściej czytane