Prawie sześć tysięcy kibiców oglądało występy reprezentacji koszykarek USA w Starogardzie Gdańskim i w Gdyni. Porażki 62:81 reprezentacji Polski i 64:86
Lotosu VBW Climy Gdynia są sprawą drugorzędną. Mistrzynie świata i olimpijskie pokazały w Polsce wszystko, co najlepsze w tej dyscyplinie.
Wejście do Hali Miejskiej w Starogardzie, jak i hali GOSiR, było tym razem nieco utrudnione. Pierwszym powodem było zagrożenie terrorystyczne, które w wypadku amerykańskich sportowców jest na całym świecie duże. Drugim - olbrzymie zainteresowanie tym, co pokażą Amerykanki.
- Nie dość, że ładnie grają, to jeszcze w ogóle są ładne. Te czekoladki są takie słodkie, ale białe też są niczego sobie - dowodził jeden z kibiców. Fani co rusz bili brawa na stojąco, podziwiając akcje Amerykanek.
- Tak w ogóle to nie przepadam za żeńską koszykówką, ale jak ogląda się się takie rzeczy, to na pewno nie jest to stracony czas - mówił
Jarosław Sarzało, organizator starogardzkiego meczu.
- W koszykówce jest wiele elementów tańca, a proszę zobaczyć jak czarnoskóre Amerykanki tańczą. Jest nawet taka teoria, że Murzyni mają o jeden mięsień w okolicy lędźwi więcej od białych i dlatego tak dobrze skaczą, jednak lekarze tego nie potwierdzają - twierdził
Jacek Miecznikowski, drugi trener koszykarzy Polpharmy Starogard Gdański.
Van Chancellor, trener ekip USA, mimo że jego zespół wygrał spotkania bardzo pewnie, nie uważał czasu spędzonego w Polsce za stracony. <>- Polki w obu meczach zagrały bardzo dobrze. To były dla nas bardzo wartościowe sprawdziany. Zespoły ze Wschodu Europy ciężar gry przenoszą na obwód. Wychodzą tam skrzydłowe i silne skrzydłowe, do tego dobrze rzucają. Chyba tylko Margo Dydek grała pod koszem. To dla nas bardzo ważne spostrzeżnie - mówi coach.
Amerykańskie uwagi z dużą ciekawością przyglądały się jak gra, rzuca i w ogóle zachowuje się na boisku
Agnieszka Bibrzycka, o której w Stanach ostatnimi czasy mówi się bardzo dużo.
- Ma dobrze ułożoną rękę do rzutu. Rzuca szybko i zdecydowanie, nie waha się. Tyle zapamiętałam z jej gry na początek - mówiła
Sheryl Swoopes, legenda amerykańskiego basketu.
- Ma bardzo dobry zwód, minięcie. W grze na obwodzie jest skuteczna, by lepiej penetrować musi się wzmocnić - dodawała
Swin Cash, która po spotkaniu ucięła sobie dłuższą pogawędkę z
Elaine Powell, z którą gra w Detroit Shock. A jak sama Bibrzycka, która za kilka tygodni zadebiutuje w San Antonion Silver Stars, oceniła pierwszą konfrontację z amerykańskimi gwiazdami?
- Myślę, że pokazałam się z dobrej strony. Będę miała szansę zaistnieć w WNBA. Wyszkolenie jest podobne, ale fizycznie oddstaję od Amerykanek. One są silniejesze, bardziej skoczne - mówiła najlepsza koszykarka Europy.
Najwięszym mirem wśród gości cieszyła się
Małgorzata Dydek. Niemal w każdej wypowiedzi wciąż przewijały się słowa, że Margo to, Margo tamto. W przeciwieństwie do "Biby", grająca od lat za oceanem "Ptyś" nie miała żadnej tremy przed występem w Starogardzie.
- To był bardzo dobry sprawdzian dla zawodniczek, które nie mają szans na ogranie się w europejskich pucharach. Myślałam jednak, że zagramy bardziej ofensywnie, bez takiej bojaźni. Przecież na początku punktował tylko Lotos - zauważyła nasza środkowa. W jej opinii każda z Amerykanek w każdym innym zespole na świecie byłaby wielką gwiazdą. Polskim kibicom czempionki pokazały jednak, że bez trudu potrafią stworzyć znakomity zespół.