W Atenach triumfowali w eliminacjach i w półfinale. W nagrodę w finale ustawiono ich na środkowym, trzecim torze. Ale czwórka podwójna przegrała brązowy medal o siedem setnych sekundy. To jest również wymierna strata przy kasie. PKOl., zamiast 45 tysięcy złotych, każdemu z wioślarzy wypłaci po 15 tysięcy. Również stypednia na przyszły sezon będą niższe. Po feralnym wyścigu "Głos" rozmawiał telefonicznie z Adamem Korolem, który w ostatni piątek skończył 30 laty. Gdańszczanin jest szlakowym osady, który zajęła czwarte miejsce na igrzyskach.
- Prezes związku zapowiadał na niedzielę nawet trzy medale. Przed wami w wadze lekkiej nasze panie zajęły szóste miejsce, a panowie sięgnęli po złoto. To wszystko miało jakieś przełożenie na waszą dyspozycję?
- Żadnej. Koncentrowaliśmy się na własnym starcie.
- Ukraińcy zaskoczyli atakiem z dalekiej pozycji. Nie widzieliście ich?
- Widzieliśmy. Tylko nie było już sił, aby zareagować. Na więcej tego dnia nie było nas stać.
- Może niepotrzebnie zaatakowaliście w końcówce w półfinale Niemców, by zdobyć w tym biegu pierwsze miejsce?
- Nie. To nie miało znaczenia. Do finałów wszystko szło zgodnie z planem. Powinno wystarczyć czasu na zregenerowanie sił.
- Jaką taktykę obraliście na rozgrywkę o medale?
- Uznaliśmy, że najgroźniejsi będą Czesi i Niemcy. Mieliśmy ich kontrolować, ale jednocześnie płynąć swoje. Do 1500. metra wszystko szło zgodnie z planem, a nawet lepiej, bo Niemcy odpadli od czołówki.
- Rosjanie i Ukraińcy zaskoczyli was?
- Wygrana tych pierwszych to sensacja. Gdy zerwali się do finiszu, pokrzyżowali nam plany. Nastąpiło to w momencie, gdy atakowaliśmy Czechów, którzy prowadzili. Ale ta osada odparła nasz atak i ruszyła walczyć z Rosjanami.
- Czy pytanie, co dalej z twoją karierą, jest przedwczesne?
- Tak. Muszę mieć trochę czasu na zastanowienie. W Atenach na pewno takiej decyzji nie będzie. We wtorek wracam do kraju.
