W trzeciej kolejce nie było meczów pomiędzy trójmiejskimi zespołami. Tym samym, wszystkie nasze drużyny zanotowały zwycięstwa. Najcenniejsza była wygrana AZS AWF Gdańsk w Warszawie. Przed własną publicznością rywali gromili rugbiści: Lechii Robod Gdańsk, Ogniwa Sopot i Arki Gdynia. I taka jest kolejność w tabeli. Mistrzowie Polski utrzymali pozycję lidera.
Folc AZS Warszawa - AZS AWF Gdańsk 20:35 (8:13).Punkty:
Mateusz Jamróz, Michał Zdziech, Adam Pałyska, Michał Kisiel po 5 -
Piotr Wójcik 15,
Bogdan Bistram 10,
Michał Adamczewski i
Maksim Krawczenko po 5.
AZS AWF: Jumas, Wolniak, Rutkowski, Adamczewski, Piwka (Tymoszuk), Dąbrowski (Woronko), Mroczkowski, Daszkiewicz, Krawczenko, Wójcik, Wnęk, Stencel, Kwiatkowski (Jażdżewski), Bistram, Czapkowski.
Pierwszy w tym sezonie sukces gdańszczan był zdecydowanie pewniejszy niż wskazywałby na to końcowy rezultat. Nasi zawodnicy prowadzili od początku, czyli karnego
Piotra Wójcika, do końca. Po kwadransie było 15:0, a na minutę przed końcem gry aż 35:15!
- Był to rewanż za akademickie mistrzostwa Polski, które w maju wygraliśmy bardzo pewnie. Co prawda w porównaniu z tamtym składem z różnych względów były pewne rozbieżności, ale do stolicy jechaliśmy po wygrane. Nieco niepokoju wkradło się, gdy okazało się, że nie pojechało dwóch zawodników ze Wschodu, ale obawy były zbędne. Bardzo dobry mecz na skrzydle rozegrał Bistram. Wygrana otwiera nam drogę do walki o awans do czołowej szóstki. Teraz czas na niespodziankę w Poznaniu - podkreśla
Wiesław Woronko'>Wiesław Woronko, grający kierownik gdańskiej drużyny.
Lechia Robod Gdańsk - Posnania 40:22 (28:6)Punkty:
Janusz Urbanowicz 20,
Rafał Wojcieszak 10,
Wojcieh Jeryś i
Grzegorz Leszczyński po 5 -
Arkadiusz Kwiatkowski 12,
Michał Szcześniak i
Dominik Michalik po 5.
LECHIA: Urbanowicz, Sajur, Kaszuba (Górniewicz), Kałużny (Leszczyński), Płonka, Jurczak (Dębski), Kochański (Klusek), Wojcieszak, Lenartowicz, Jeryś, Bussler, Lipkowski (Kunicki), Śliwiński, Polter (Fedde), Grebasz.
Gdańszczanie, których po raz pierwszy w tym sezonie wzmocnił
Rafał Kochański, grali jako ostatni z trójmiejskiego tercetu pretendentów do złota. Wiedzieli zatem doskonale, jaką przewagę punktową powinni osiągnąć, aby zachować lepszy bilans od lokalnych rywali. Ostatecznie, choć po przerwie trwonili dorobek z pierwszej części gry, zostało im 10 "oczek" w zapasie.
- Proszę mi wierzyć, że nie gramy z kalkulatorem. Owszem miło jest spoglądać na nich z pierwszego miejsca, ale nie jest to dla nas obecnie najważniejsze. Przede wszystkim zależy nam na awansie do finałowej szóstki oraz poprawie formy drużyny. Z meczu na mecz powinna następować przede wszystkim poprawa na gruncie przygotowania fizycznego. W sobotę ponownie nie wystarczyło na sił na pełne 80 minut. A że rywal był młody i wybiegany, to w końcówce nieco nadrobił. Z drugiej strony rozumiem chłopaków, że wysokie prowadzenie do przerwy musi wywołać rozluźnienie szeregów, podobnie jak sześć zmian, których dokonałem. Posnanii należy oddać, że zaprezentowała się w Gdańsku jako poukładany, dobrze zorganizowany szczególnie w obronie zespół. Widać, że złoto w mistrzostwach Polski juniorów nie było dziełem przypadku - podkreśla
Marek Płonka, grający szkoleniowiec mistrzów Polski.
Ogniwo Sopot - Juvenia Kraków 57:7 (37:0)Punkty:
Marcin Baraniak i
Przemysław Tubielewicz po 15,
Marcin Malochwy 10,
Michał Dembicki, Łukasz Kasperek i
Marcin Wilczuk po 5,
Wojciech Czaja 2 -
Dariusz Smoleń 5,
Janusz Wilk 2.
OGNIWO: Mikołajczak, Marcin Wilczuk (Jarowicz), Witoszyński (Kasperek), Ignatowicz (Wantoch-Rekowski), Dembicki, Podolski, Wysiecki (Czyż), Tubielewicz (Rogowski), Czaja, Szablewski (Janulewicz), Jasiński,
Mariusz Wilczuk, Malochwy (Cackowski), Baraniak, Szostek.
Grzegorz Kacała wrócił w przededniu spotkania po szkoleniu z Lizbony z dyplomem menedżera rugby oraz kilkoma nowinkami szkoleniowymi. Jednak sam przyznał, że przeciwko Juvenii nie zdążył ich wcielić w życie. Tak efektowny sukces to zasługa wcześniej wykonanej pracy treningowej oraz coraz większej rywalizacji o miejsce w podstawowym składzie. Do gry powrócił m.in.
Robert Rogowski. Dlatego zawodnicy, którzy grają nieczysto szkodzą głównie sobie. Po
Tomaszu Niekielskim, który za czerwoną kartkę pauzuje trzy mecze, teraz wykluczony został
Mariusz Wilczuk, który uderzył jednego z rywali.
- Zagraliśmy o klasę lepiej niż przed tygodniem w Sochaczewie. Było mniej strat, wygraliśmy więcej autów, bardzo dobrze broniliśmy. Dlatego rozbiliśmy Juvenię, choć wzmocnił ją m.in. znany w Trójmieście Holand i na pewno jest lepszą drużyną od Orkana. Najlepszy mecz od powrotu z Francji zagrał Przemek Tubielewicz. W gazie są Marcin Malochwy, Maciej Szablewski i Marcin Wilczuk. Ten ostatni po raz drugi w życiu grał jako młynarz. Zresztą przesunięć między pozycjami jest więcej. W III linii próbowaliśmy na przykład Daniela Podolskiego. O ile bowiem w ataku na każdą pozycję mam dublerów i jeszcze wolni zawodnicy, to w młynie ciągle szukamy optymalnego ustawienia. Póki co ani ja, ani Sylwek Hodura nie myślimy o grze. To że na mecze wychodzimy w koszulkach ma na celu przywiązanie do barw klubowych. Dzisiaj zespół grał na żółto, zatem my ubraliśmy niebieskie trykoty - wyjaśnia Grzegorz Kacała, sopocki szkoleniowiec.
Arka Gdynia - Orkan Sochaczew 43:13 (22:7)Punkty:
Arkadiusz Skrzyński i
Walery Kaczanow po 10,
Konrad Chromiński 6,
Sławomir Szczypior, Aleksiej Bekow,
Jacek Damaszke po 5,
Jarosław Bator 2 -
Bogdan Wróbel 8,
Mariusz Michalak 5.
ARKA: Ruszkiewicz, Pasieczny, Kaszubowski, Denisiuk, Skowroński (Nowak), Szczypior (Kiersnowski), Kaczanow (Olejniczak), Andrzejczuk (Rogowski), Teoharis, Bekow (Mroch), Skrzyński, Chromiński, Damaszke (Kosk), Bator (Gajewski), Skindel.
Gdynianie mieli nieco obaw. Orkan przed tygodniem "postraszył" Ogniwo, a w miejscowych szeregach nie mogli zagrać
Jacek Wojaczek, Maciej Stachura, a
Paweł Nowak pojawił się na boisku dopiero po przerwie. Dlatego popularne "Buldogi" rozpoczęły niezwykle skoncentrowane i właściwie już po kwadransie, w trakcie którego zdobyli aż trzy przyłożenia, mogli odbierać gratulacje za zwycięstwo. Pierwsze punkty w ekstraklasie zdobył 20-letni
Damaszke, a debiut zaliczył jego rówieśnik,
Aleksander Gajewski.
- Na początku zespół grał wyśmienicie. Chłopaki realizowali wszystkie założenia taktyczne, czyli po kilku wejściach przy młynie piłka trafiała do ataku. Potem w nasze szeregi wkradło się rozluźnienie. Walcowaliśmy się nawzajem, dużo było walki w autach. Odkryciem tego meczu był Wazalis Teoharis. Jako łącznik młyna zagrał wręcz bezbłędnie. Widać wraźnie, że wziął się za siebie i zamierza wykorzystać szansę, którą otrzymał. Zaczynam się nawet obawiać, czy po wyleczeniu kontuzji zdołam odebrać mu miejsce w składzie - mówi
Dariusz Komisarczuk, który podczas rehabilitacji po zabiegu kolana wspólnie z
Waldemarem Szwichtenbergiem prowadzi Arkę.
W ostatnim meczu 3. kolejki Budowlani Łódź pokonali Budowlanych Lublin 30:17 (17:6).
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. 
