- 1 Lechia gotowa na fetę i inne scenariusze (72 opinie)
- 2 Arka. "Autostrada do awansu? Poczekajmy" (25 opinii)
- 3 Połączyli sily. Gdzie na mecz w Majówkę? (7 opinii)
- 4 Trefl żegna siatkarzy (11 opinii)
- 5 Sportowiec i na świadectwie średnia 6.0 (21 opinii)
- 6 Lechia - Arka. Bilety wyprzedane (214 opinii)
Wywiad z Wojciechem Wąsikiewiczem
Arka Gdynia
- Co robi rodowity poznaniak w Gdyni?
- Realizuję dziecięce marzenia. Gdynię znam od małego. Przed laty często tutaj przyjeżdżałem do rodziny. Już wówczas chodziłem na mecze Arki. Pamiętam, że dużym przeżyciem było dla mnie, gdy finał jakiegoś turnieju podwórkowego, w którym grałem jako chłopak, odbył się na starym stadionie Arki, przy ul. Ejsmonda.
- W co pan wierzy?
- Jestem praktykującym katolikiem. Regularnie chodzę do kościoła. Przed każdym meczem gdynian, zresztą zawsze tak było, żegnam się, gdy wychodzę na boisko.
- Pana poprzednik w Arce miał zwyczaj wychodzenia na murawę przed zespołem i wówczas otrzymywał burzę braw. Pan jakby ukradkiem przedostawał się na trenerską ławkę, gdy piłkarze są już na boisku. Skromność?
- To nie trener jest głównym aktorem, a piłkarze. Mecz to trochę jak spektakl w teatrze. Reżyser czy autor sztuki są proszeni na scenę, ale tylko po udanych widowiskach. Ja nigdy nie zapomnę tego, co działo się po naszej wygranej z Wisłą. Takie chwile z nawiązką rekompensują brawa, które ewentualnie otrzymałbym przed grą.
- Czyli żegna się pan, wchodzi jako jeden z ostatnich do boksu... Jeszcze są jakieś przyzwyczajenia, może magiczne przedmioty, które pomagają grać lepiej pańskiej drużynie?
- To się zdarza. Gdy pracowałem w Amice, zdobywaliśmy Puchar Polski - to podczas meczów siadałem na torbie masażysty.
- Torba Marka Latosa, trenera odnowy biologicznej Arki jest mniej magiczna?
- Nie próbowałem na niej siadać. Tamta z Amiki była zdecydowanie większa, a tym samym wygodniejsza.
- Może jednak coś było tajemniczego, co pomogło dźwignąć Arkę?
- Było, ale już nie jest. Na mecz z Amica włożyłem brązową kurtkę skórzaną. Nie przegraliśmy, a zatem tak wychodziłem ubrany na następne pojedynki w ekstraklasie. Ale po porażce na Legii, kurtka poszła do szafy. Wiosną pomyślę o innej garderobie.
- To może, gdy nie idzie drużynie, lepiej zatrudnić krawca niż trenera. Uszyłby jakieś fartowne wdzianko i gra ruszyłaby z kopyta?
- To o czym rozmawiamy w tej chwili, to jest ten piłkarski teatr. Natomiast wynik zależy przede wszystkim od tego, czego kibice na ogół nie widzą, czyli jakości treningów. Jestem typowym poznaniakiem, który jest solidny, punktualny, odpowiedzialny, pracowity, zaangażowany w to co robi, może tylko z tą oszczędnością u mnie nie za bardzo. Dlatego wierzę, że gdy będę uczciwie pracować, to wyniki muszą przyjść. No chyba, że trafi się na chu...wy materiał piłkarski.
- Jaki materiał jest w Arce?
- Dobry.
- Dlaczego zatem już w połowie rundy prezes Milewski mówił, że wielu z tych piłkarzy nie nadaje się do I ligi, a trener Dragan na odchodne powiedział, że nie wierzy, aby w krótkim czasie ta drużyna zaczęła znacząco lepiej grać...
- Myślę, że gdyby Mirek wygrał jeden z tych pięciu zremisowanych meczów, to pracowałby z Arką do dziś. Szczególnie w ataku nie trafił na właściwych zawodników, bo sytuacje strzeleckie były, a goli wpadało mało. Gdy człowiek jest przekonany, że wkłada serce w pracę, a na boisku nie ma efektu, to trzeba próbować coś zmieniać, zaryzykować. Myśli pan, że zostałbym w Arce, gdybym z Amiką drużyna zagrała żenująco słabo?
- Zmiana trenera miała doprowadzić do tego, że Arka na koniec roku mieć będzie 16 punktów. Od razu podpisał się pan pod tym planem?
- Gdybym tak zrobił, to natychmiast trzeba byłoby mnie wysłać do psychiatry. Natomiast nie ukrywam, że gdy dobrze zaczęło nam iść, pomyślałem, że zdobędziemy 20 punktów. I było to całkiem realne. Wystarczyło wygrać na Polonii i nie przegrać u siebie z Lechem, by nie wracać do straconej bramki na remis w ostatniej minucie z Amiką.
- Jak przekonał pan gdyńskich piłkarzy, że mogą zacząć wygrywać?
- Zadziałałem dokładnie odwrotnie niż krytycy. Powtarzanie tym chłopakom, że są kiepscy, a nawet straszenie, iz zostaną wyrzuceni z klubu, donikąd by nie doprowadziło. Ale nie mogłem przeginać też w drugą stronę. Byłbym śmieszny, gdybym im zaczął opowiadać, że są mistrzami świata. Trzeba było wszystko wyważyć. Dlatego odwołałem się do ich przeszłości piłkarskiej. Przypominałem im, gdzie grali, co osiągnęli...
- Obyło się bez krzyków, spotkania, na którym każdy wyrzucił, co mu leży na wątrobie?
- Są trenerzy, którzy ciągle krzyczą. Po pewnym czasie piłkarze się do tego przyzwyczajają i przestają reagować. Ja staram się być spokojny, ale gdy krzyknę, to chciałbym, aby to trafiło do zawodnika. Podczas meczu opierd....nie kogoś nawet mnie odstresowuje, gdyż na ławce ani nie palę, ani nie żuję gumy.
- Źle się pan czuł na stanowisko dyrektora sportowego Arki, że wrócił pan do trenowania?
- Jako lojalny pracownik klubu otrzymałem takie zadanie i się go podjąłem. Ponadto szkoleniowcem się jest zawsze, a dyrektorem się tylko bywa. W szafie mam przecież dyplom trenera, a nie dyrektora.
- Czyli o każdej porze dnia i nocy może pan wyciągnąć z szafy stary zeszyt z planem treningów i wziąć się do trenerskiej roboty?
- Cykl szkoleniowy jest podobny w większości drużynach. Z Internetu można ściągnąć sobie nawet trening Arsenalu.
- Tylko może angielskie metody "zabiłyby" co niektórzych piłkarzy?
- Chyba nie byłoby tak źle. Zresztą tutaj nie chodzi o obciążenia. Trzeba trafić z ćwiczeniami, które w danym okresie są najbardziej potrzebne drużynie, poszczególnym zawodnikom... Byłem w tej dobrej sytuacji, że jako dyrektor lubiłem wiedzieć, co się dzieje w klubie. Chodziłem na mecze Arki od juniora młodszego w górę, byłem niemal na każdym treningu pierwszej drużyny, wiele rozmawiałem z trenerem Draganem, nawet nadawaliśmy na jednej fali. Jednak trener był suwerenny w swoich decyzjach. Bo gdy trener wykonuje polecenia dyrektora, albo na odwrót - to jeden z nich jest niepotrzebny.
- Czy różni się Arka Wąsikiewicza od Arki Dragana?
- Gdziekolwiek pracowałem, stawiałem na dużą swobodę zawodników na boisku. W Gdyni pozwoliłem piłkarzom grać na tych pozycjach, na których lubią najbardziej. Nakazałem im się realizować w akcjach ofensywnych. Zadania odważnej gry do przodu otrzymali boczni obrońcy, a pomocnicy zostali przesunięci "wyżej". Ustawienie 1-4-5-1 sprawdzało się nawet w przegranych meczach w końcówce roku, ale wówczas już brakowało skuteczności, a także sędziowie nas kartkowali.
Piłkarze o trenerze Wąsikiewiczu:
Dariusz Ulanowski, najstarszy stażem (13 lat) piłkarz Arki: - W tym klubie byli lepsi i gorsi trenerzy. Wąsikiewicza oceniam pozytywnie i to nie dlatego, że pozwolił mi grać w ekstraklasie. Potrafił w drużynę natchnąć wiarą, przekonać, że możemy wygrywać z każdym. Stwarza taką atmosferę, że wiadomo kiedy można pożartować, a kiedy należy zachować powagę. Treningi u niego nie były na razie ciężkie. Chciało się ćwiczyć, gdyż zajęcia były urozmaicone, dużo było gierek, strzałów na bramkę, zabaw z piłką, siatkonogi... Nie było czasu na monotonię.
Dariusz Patalan, napastnik, który po objęciu drużyny przez Wąsikiewicza został przesunięty do rezerw: - Gdy był dyrektorem, miałem z nim służbowe relacje, nie należałem do grupy piłkarzy, z którymi był bardziej zżyty. Jednak doceniałem jego humor i to że wprowadza fajną atmosferę do drużyny. Jeśli mogę mówić o żalu względem niego, to nie o to, że trafiłem do rezerw, bo to chyba była nie do końca jego decyzja, ale o to, że nie znam przyczyn, dlaczego tak się stało. Sam się na rozmowę nie wpraszałem, ale oczekiwałem, że trener powie mi prosto w oczy, co co sądzi o mojej grze. Niestety, od października do dzisiaj nie uczynił tego.
Kluby sportowe
Opinie (15) 1 zablokowana
-
2006-01-11 15:11
super gadka
nie wiedziałem że Wąs tak potrafi fajnie nawijać!
- 0 0
-
2006-01-11 15:12
a ja takiego męża
to pogoniłabym z domu
- 0 0
-
2006-01-11 16:25
Do Brygidy
Gdybyś dostawała od takiego męża kilkanaście tysięcy co miesiąc to byś go jeszcze do pracy wyganiała więc przestań
- 0 0
-
2006-01-11 16:35
Pati
Jak Ty nie wiesz za co poleciałeś, to ja Cię pazdrawliaju. Cienki jesteś wolny, porządnie piłki przyjąć nie potrafisz, nie wspominając już, że celny strzał na pustą bramkę jest dla Ciebie mega wyczynam.
Pati wyluzuj i bierz się do roboty.- 0 0
-
2006-01-11 17:05
Co to za pilkarz ?
Ten Palantan !
- 0 0
-
2006-01-11 18:14
Kolejny wywiad o niczym !
- 0 0
-
2006-01-11 21:32
Redaktor zapomniał
zapytac o transfery bo to wszystkich interesuje, a nie to czy daje na tacę czy nie.
- 0 0
-
2006-01-12 06:10
do przedmówcy
ci co są na bieżąco to wiedzą, że transfery w Arce są zakończone, czyli stanęło na Parzym, Krupskim i Kiczyńskim...
Zresztą wszystko jest w newsie niżej- 0 0
-
2006-01-12 11:38
rozgarnięty
W temacie poniżej jest info o Kiczyńskim. A media cytują Milewskiego że negocjują z Lechem o Nawrocika.Do rozpoczęcia rundy jeszcze ok 2 mies. Jesteś pewien że to koniec transferów ?
- 0 0
-
2006-01-12 13:21
(o_(o_o)_o) TYLKO ARKA GDYNIA !!!
Brawo Wąś,z Ciebie to prawdziwy dyplomata:P
- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.