Rozmowa z
Moniką VeselovskiMonika Veselovski, mimo że przyczyniła się do pokonania przez reprezentację Serbii i Czarnogóry Polek w eliminacjach do finałów mistrzostw Europy, jechała do Gdyni na swój pierwszy trening z koszykarkami
Lotosu bez obaw.
- Koleżanki z Gdyni pokonałam w sportowej walce, ale przecież teraz gramy razem, w jednej drużynie - zapewniała 27-letnia skrzydłowa.
- Gratuluję awansu do finałów mistrzostw Europy. Uczyniłaś to naszym kosztem...
- Przykro mi, taki jest sport. My też nie grałyśmy wspaniale, ale miałyśmy więcej szczęścia. Grupa nie była trudna. Sądziłam, że Polska będzie zdecydowanie trudniejszym rywalem.
- Nasza reprezentacja najpierw przegrała dwa mecze, by potem cztery kolejne spotkania wygrać. Przestraszyłaś się, że jednak Polska może was wyprzedzić w wyścigu po pierwsze miejsce w grupie D?
- Pojawiły się takie obawy, jednak na nasze szczęście miałyśmy korzystny terminarz. W ostatnim meczu grałyśmy u siebie z Bułgarkami. Musiałyśmy tylko wygrać ten mecz i już nas nie interesowało to, co zrobią Polki. Chociaż po tej katastrofie w meczu z Finkami, nasza wygrana z Bułgarkami nie była dla wszystkich taka oczywista.
- Polska miała być faworytem grupy...
- Forma waszej reprezentacji przyszła zdecydowanie za późno. Drużyna z początku eliminacji i z końcówki to były dwa różne zespoły. Bardzo obawiałyśmy się Polek. Nawet bez Małgorzaty Dydek, to zawsze czwarta drużyna Europy. No i wszystkie wiedziałyśmy, że to mistrz Europy sprzed kilku lat. Bardzo wysoka wygrana z Polkami w pierwszym meczu dała nam dużo wiary we własne siły. Uwierzyłyśmy, że możemy wygrać tę grupę.
- Z takim nazwiskiem powinnaś chyba grać w naszej reprezentacji?
- (śmiech) Nie, nie. Jestem Serbką. Chociaż wszyscy mnie pytają skąd tak naprawdę pochodzę: z Polski, Słowenii, czy może z Rosji. Nigdy nie zgłębiałam tajemnic swojego nazwiska, ale myślę, że moi przodkowie pochodzą z Rosji.
- Mając takie nazwisko może powinnaś na stałe przenieść się do Polski?
- Grałam dwa lata w Pabianicach i bardzo miło wspominam ten okres. Jednak nigdy nie myślałam o tym, by u was zamieszkać. Męża chyba też raczej będę miała w Serbii.
- Grając w reprezentacji 8 września rzuciłaś nam 14 punktów, najwięcej w eliminacjach. Gra przeciwko koleżankom z Lotosu była dla ciebie dodatkową motywacją?
- Raczej nie. Dodatkowa motywacja wynikała bardziej z faktu, że Polska to niedawny mistrz Europy. Wszystkie dziewczyny to wiedziały i sprężały się na pojedynek z takim rywalem. Myślę, że mecz z Polską jest dla każdej drużyny w Europie dużym wyzwaniem. Wyzwala dodatkową energię.
- Jesteś uznaną marką na europejskim rynku. Dlaczego skorzystałaś właśnie z oferty z Gdyni?
- Lotos to absolutny europejski top. Propozycję gry z takiego klubu uważam za duży awans sportowy, no i prestiż. Lotos pewnie znów zdobędzie mistrzostwo Polski. Myślę też, że nadszedł czas najwyższy na wygranie Euroligi. Lotos był już dwa razy bardzo blisko tego trofeum. Teraz może się udać.
- Jak była zawodniczka Polfy Pabianice chce do siebie przekonać gdyńskich kibiców?
- Teraz jestem w Gdyni, jestem zawodniczką Lotosu i myślę, że nie będzie wspominek typu: "a, to ty z Polfy". Kibice zdążyli mnie poznać, znają mój styl gry, wiedzą czego się spodziewać. Mogę obiecać, że nie zawiodę.