• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Żagiel kroją większy

Jacek Główczyński
15 czerwca 2004 (artykuł sprzed 19 lat) 
Łukasz Grodzicki po raz drugi został windsurfingowym mistrzem Europy do lat 16 w olimpijskiej klasie Mistral. Deskarz SKŻ Hestia Sopot obronił złoto w porywającym stylu. Podopieczny Romana Budzińskiego z jedenastu wyścigów wygrał aż dziewięć! Przypomnijmy, że uczeń Autonomicznego Gimnazjum ma w kolekcji także złoto i srebro z mistrzostw świata!

- W Sopocie startowałeś z etykietką faworyta. To dodatkowy stres, czy też kolejny atut?
- Nerwy zawsze towarzyszą regatom. Gdy są to mistrzostwa Europy, a w dodatku u siebie, to stres jest na pewno większy. Jednak od początku powtarzałem, że największym przeciwnikiem dla mnie jestem ja sam. Jeśli nie spalę się psychicznie, to wygram.
- To mało powiedziane, że wygrałeś. Wręcz zmiażdżyłeś rywali. Wcześniej także zwyciężałeś z tak dużą przewagą?
- To pierwszy mój tak wyraźny triumf. Nie przypominam sobie, bym wcześniej - nawet w kraju - wygrywał tak efektownie. W pewnym sensie ten wynik wynagrodził mi stratę złota na ubiegłorocznych mistrzostwach świata. Musiałem wziąć srebro, choć miałem taką samą liczbę punktów jak Ricardo Belli. Włoch był w Sopocie, ale startował już w starszej kategorii wiekowej.
- Dlaczego były to reagty jednego aktora. W ostatnich miesiącach aż tak się poprawiłeś, czy rywale obniżyli loty?
- Reprezentacje Włoch i Izreala jak zwykle były bardzo silne. Mniej może było Francuzów, co wynikało chyba z tego, że nie skończył się tam jeszcze rok szkolny. Nieskromnie powiem, że byłem znacznie mocniejszy. Przede wszystkim dlatego, że ten sezon zacząłem o miesiąc wcześniej niż poprzednie. Udało się zorganizować zgrupowania we Francji i Hiszpanii, które były nowym elementem w moich przygotowaniach.
- Jaką rolę odgrywała znajomość akwenu?
- Na pewno pomagała, chociaż nie zgodzę się, gdyby ktoś mówił: "Grodzicki wygrał, bo jest z Sopotu." Wszyscy narzekali na warunki. Nie można było pływać według schematów.
- Wśród seniorów mistrzem Europy został Przemysław Miarczyński. Czy starszy kolega miał czas, by udzielać ci rad, wskazówek?
- W trakcie regat nie było to możliwe, bo pływaliśmy na różnych trasach. W takcie sezonu, zwłaszcza olimpijskiego, także trudno umówić się na wspólny trening. Ale zdarza się, że Przemek mi podpowiada. Na pewno jest moim wielkim wzorem.
- Po igrzyskach ISAF weryfikuje klasy olimpijskie. Nie obawiasz się, że Mistral, w którego teraz inwestujesz, zniknie z programu regat w Pekinie w 2008 roku?
- Były takie sugestie, ale wszystko wskazuje na to, że Mistral zostanie, tylko dla mężczyzn powiększony zostanie żagiel, by zmarginalizować dysproporcje wynikające choćby z wagi zawodników. Dlatego i ja stawiam na Mistrala. W sierpniu w Bułgarii mistrzostwami świata zamierzam jedynie pożegnać się z kategorią do lat 16.
- Jaką wartość ma tytuł mistrza Europy 16-latków?
- Pieniędzy nie dostanę, ale mogę liczyć na dofinansowanie kolejnych startów, przygotowań i zakup sprzętu... Dla mnie medal jest tym cenniejszy, że w ten sposób mogę podziękować rodzicom, trenerowi i wszystkim innym osobom, które angażowały się w to, bym pływał jak najlepiej.

Opinie

Relacje LIVE

Najczęściej czytane