• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Zagłębie Sosnowiec - Stoczniowiec Gdańsk 1:3!

1 grudnia 2001 (artykuł sprzed 22 lat) 
Dotychczasowe mecze Zagłębia ze Stoczniowcem były bardzo zacięte i tak też było i tym razem. Tyle, że w piątek wygrał zespół trenera Pysza, rewanżując się Zagłębiu za dwie wcześniejsze porażki.

Zagłębie Sosnowiec - Stoczniowiec Gdańsk 1:3 (1:0, 0:1, 0:2)

1:0 - Kuc - Cholewa 3:00 (w przewadze)
1:1 - Cychowski - Jurasek - Bagiński 26:53
1:2 - Bagiński - Jurasek 54:54
1:3 - Justka 59:59 (do pustej bramki)

Zagłębie: Baca; Cholewa - Kuc, Marcińczak - G. Piekarski, Banaszczak - Rutkowski, R. Piekarski - Kotuła; Urban - Morawiecki - Sarnik, Sedlak - Hub - Kuźniecow, Twardy - Chabior - Kotoński oraz D. Puzio i Kurowski. Trener: Swatopluk Hermann.

Stoczniowiec: Wawrzkiewicz; Sokół - R. Fraszko, Cybulski - Gabryś, Cychowski - Bukowski; Proszkiewicz - Suchomski - Justka, Skutchan - Bagiński - Jurasek, Sharyton - Kiedewicz - Błażowski oraz Wróbel i Kostecki. Trener: Marian Pysz.

Sędziowali: Więckowski oraz Przyborowski i Radzik.
Widzów: 400.
Kary: Zagłębie - 2 min., Stoczniowiec - 6 min.


Nie było w tym meczu zbyt wielu sytuacji strzeleckich, gra toczyła się głównie w środkowej tercji. Jednym zdaniem - typowy mecz walki.
Trener Swatopluk Hermann po przegranym meczu w Nowym Targu dokonał korekt w składzie: Morawieckiemu na skrzydłach towarzyszyli tym razem Urban i Sarnik, natomiast drugi atak był "bytomski" - Sedlak i Hub zagrali z Kuźniecowem.

Od początku meczu rozgorzała walka o opanowanie środkowej tercji. Ataki Zagłębia trafiały na dobrze zorganizowaną obronę gości. Jednak w 3 minucie pojawiła się w tej obronie wyrwa, ponieważ Rafał Cychowski otrzymał karę dwóch minut za przeszkadzanie w grze. Gospodarze wykorzystali osłabienie przeciwnika - po podaniu Marka Cholewy Jarosław Kuc uderzył z niebieskiej linii i krążek wpadł do bramki tuż przy słupku. Wawrzkiewicz, nieco zasłonięty, zareagował zbyt późno. Po tej bramce przewaga przeszła na stronę Stoczniowca, gdańszczanie chwilami zamykali Zagłębie w tercji obronnej, brakowało jednak ostatniego podania otwierającego drogę do bramki, poza tym dosyć pewnie grała sosnowiecka obrona. Nic więc dziwnego, że w tej tercji najbardziej widoczny z gdańszczan był Tomasz Wawrzkiewicz. W 11 minucie poradził sobie ze strzałem Kotońskiego, w 12 minucie obronił parkanami mocne uderzenie Kuźniecowa, a w 16 - złapał krążek po zagraniu Sarnika. Pod koniec tercji do wysiłku został zmuszony Baca. W 17 minucie obronił mocny strzał Proszkiewicza, a minutę później po strzale Skutchana odbił krążek ramieniem i przez chwilę wydawało się, że "guma" wtoczy się do bramki. Tuż przed końcem tercji groźnie strzelał z dystansu R. Fraszko, ale Baca odbił to uderzenie.
Od początku drugiej tercji Zagłębie zastosowało ostry presing. Nie udało się jednak w ten sposób zmusić gdańskiej obrony do błędu. Najbliżej szczęścia był Hub, który w indywidualnej akcji poradził sobie z obrońcą, ale pokonać Wawrzkiewicza już nie zdołał. Gola zdobyli za to goście. W 27 minucie po małym zamieszaniu pod bramką Bacy krążek trafił tuż przed niebieską linię do Cychowskiego, który uderzył z klepki i zdobył wyrównującego gola. W 30 minucie mogło być 1:2 - Bagiński znalazł się w sytuacji sam na sam z Bacą. Bramkarz Zagłębia w swoim stylu wyjechał daleko i uratował swój zespół przed stratą bramki. Bramkę "do szatni" mógł zdobyć Sarnik, który wyszedł na dobrą pozycję. Jego strzał był jednak zbyt słaby i Wawrzkiewicz obronił go parkanami.

Przebieg dwóch pierwszych tercji wskazywał na to, że przy tak wyrównanych zespołach decydować będzie jedna strzelona bramka. Widzowie z niecierpliwością czekali więc na trzecią, decydującą tercję, tymczasem przerwa trwała około 25 minut, albowiem na lodzie nie pojawiali się sędziowie. Czym była spowodowana tak długa nieobecność arbitrów? Jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to zwykle chodzi o pieniądze, co po meczu nieoficjalnie przyznał jeden ze "sprawiedliwych".

Kiedy już jednak zaczęła się trzecia tercja, znów pełne ręce roboty miał Wawrzkiewicz. Hokeiści Zagłębia próbowali go zaskoczyć głównie strzałami z daleka. W 52 minucie imieninowego gola próbował zdobyć Kotoński, który przejechał niemal całe lodowisko na pełnej szybkości, ale ostatecznie jego strzał obronił "Wacha". Pół minuty później ponownie próbował Kotoński, jednak i tym razem bramkarz Stoczniowca odbił jego uderzenie, a próba dobitki Chabiora nie powiodła się. Te niewykorzystane sytuacje zemściły się na pięć minut przed końcem meczu. Po szybkim wyprowadzeniu krążka przez Juraska Bagiński uderzył mocno pod poprzeczkę i właściwie rozstrzygnął losy meczu.

Sosnowiczanie próbowali jeszcze wyrównać - z dystansu strzelał, najgroźniejszy tego dnia w Zagłębiu, Jarosław Kuc. Na minutę przed końcem Baca zjechał do boksu, ale wprowadzenie szóstego gracza początkowo nie stworzyło żadnego zagrożenia pod gdańską bramką. Wprost przeciwnie - w słupek pustej już bramki trafił Skutchan. 45 sekund przed końcową syreną trener Hermann poprosił o czas. W końcówce dwukrotnie blisko dojścia do niezłej sytuacji był Grzegorz Piekarski. Niemal równo z końcową syreną Mariusz Justka umieścił krążek w pustej bramce i postawił kropkę nad "i". Statystyka strzałów przemawiała w tym spotkaniu na rzecz Zagłębia - 23:12. Jednak goście zagrali skuteczniej i to oni zgarnęli całą pulę.

Po meczu powiedzieli:

Swatopluk Hermann(trener Zagłębia): Mieliśmy dzisiaj pecha. Powtórzyła się sytuacja z Nowego Targu - oddaliśmy dwa razy więcej strzałów niż przeciwnicy, a przegraliśmy. Ale skoro Sedlak czy Hub nie wykorzystują tak dobrych sytuacji... Trudno, będziemy walczyć dalej.

Marian Pysz (trener Stoczniowca): Tak to już jest w dyscyplinach zespołowych, że ten wygrywa, kto trafia. Mam w zespole materiał na bardzo dobrych zawodników, ale musimy jeszcze sporo popracować. Potrzebujemy właśnie takich meczów, jak dzisiaj - ciężkich, "na styku", w których odpowiedzialność jest większa. Chwała chłopakom za walkę do końca, te trzy punkty są bardzo cenne.
Jarosław Kuc: Mieliśmy dzisiaj przewagę, ale naszym akcjom brakowało wykończenia, brakowało tego ostatniego podania, które by otworzyło drogę do bramki. W ostatnich meczach gra nam nie wychodzi - walczymy przez cały czas, a krążek jakoś nie chce wejść do bramki.

specjalnie dla sport.trojmiasto.pl:
Adrian Domagała
www.zaglebie.jdnet.pl

Kluby sportowe

Opinie

Relacje LIVE

Najczęściej czytane