- 1 Lechia musi wygrać i poczekać na awans (70 opinii) LIVE!
- 2 Arka: remis, kontuzja, czerwona kartka (136 opinii) LIVE!
- 3 Wybrzeże - Polonia. Nowe otwarcie (105 opinii) LIVE!
- 4 Arka narzeka. Trener: Sędzia fatalny (8 opinii)
- 5 Festiwal trójek Trefla w play-off (11 opinii) LIVE!
- 6 Karatecy na medale MP (6 opinii)
Zielone światło dla Gedanii
31 marca 2004 (artykuł sprzed 20 lat)
Rozmowa z Jerzym Skrobeckim
Jerzy Skrobecki na dwie kolejki przed zakończeniem sezonu zasadniczego w serii A I ligi przejął siatkarki Energii Gedanii. Były selekcjoner reprezentacji, który w klubowej rywalizacji największe sukcesy święcił w Bydgoszczy (mistrzostwo Polski 1993) i Gdańsku (wicemistrzostwo 1991) wraca na ulicę Kościuszki po blisko dwuletniej przerwie. W tzw. międzyczasie do czwartej pozycji w kraju doprowadził Telenet Mielec i został pracownikiem dydaktycznym AZS AWFiS Gdańsk.
- Czy zawód ligowego trenera siatkówki stał się równie niebezpieczny jak futbolowego szkoleniowca? Kiedyś zmiana w trakcie rozgrywek w tej dyscyplinie była nie do pomyślenia, a w tym sezonie w Gedanii będzie pan już trzecim trenerem.
- Poprzednio w siatkówce nie było tyle inwestycji. Odkąd pojawili się sponsorzy, to i wymagania wzrosły. Nie ma się co dziwić, że jeśli ktoś łoży duże pieniądze, to w zamian oczekuje wyników. Trener w każdej chwili musi liczyć się z odejściem.
- Pan odszedł z Mielca, choć drużyna wcale nie przegrała...
- Oczywiście osiągnęliśmy sukces, bo tak trzeba ocenić czwarte miejsce. Odszedłem z powodu pogarszających się warunków organizacyjno-finansowych w klubie.
- W bieżącym sezonie często próbowano pana zachęcić do powrotu na ligową ławkę?
- Miło mi było, że nie zapomniano o mnie. Nawet w ostatnim czasie było kilka propozycji z Polski.
- Wybrał pan Gedanię. Czyżby wierzył pan, że można ją jeszcze uratować przed barażami?
- Zrobiłem dokładną analizę tego, co może wydarzyć się w dwóch ostatnich kolejkach. Szanse na wyprzedzenie Muszynianki teoretycznie istnieją, ale nie wszystko zależy od nas.
- Gedania unikała jednoznacznych ocen poprzedniego trenera, ale w końcu przyznała, że i wyniki, i styl gry drużyny nie były zadawalające. Ile potrzebuje pan czasu, aby to zmienić?
- Nie jestem cudotwórcą. Po kilku dniach treningu nie nastąpi gruntowna metamorfoza.
- Mieszać w składzie też chyba się nie da...
- Zgadza się. Po pierwsze, że liczba zawodniczek jest ograniczona, a po drugie, nie ma czasu na eksperymentowanie. Można próbować coć zmienić tylko na środku bloku i na pozycji po przekątnej z rozgrywającą. Generalnie trzeba doskonalić to co zawodniczki w zakresie techniczno-taktycznym już potrafią. Przede wszystkim przywrócić im wiarę, że w serii A nie muszą przegrywać. W najbliższych meczach postaram się wykrzesać z drużyny iskierkę nadziei, która pokaże, że obraliśmy dobry kierunek.
- Zazwyczaj grał pan o najwyższe cele, a teraz trzeba bronić się przed spadkiem, pić piwo nie przez siebie nawarzone. Ciśnie się na usta pytanie: "Po co mi to"?
- Gdyby chodziło jedynie o utrzymanie drużyny w serii A, to rzeczywiście mocno bym się zastanowił, czy podjąć się tego zadania. Ale w przypadku Gedanii patrzę na to wszystko długofalowa. Przychodzę tutaj budować zespół pod przyszłe sukcesy. Mam zapewnienie Waldemara Bartelika, prezesa Energi, że zależy mu na dobrej siatkówce w Gdańsku. Otrzymałem w tym względzie zielone światło od rektorów AWFiS: Janusza Czerwińskiego i Wojciecha Przybylskiego.
- A może nie trzeba będzie wszystkiego wygrywać na parkiecie. Coraz głośniej mówi się o projekcie zmierzającym do powiększenia serii A I ligi do dwunastu drużyn.
- Słyszałem o tym, ale nie ma żadnych wiążących decyzji. Co gorsza, funkcjonują dwa terminy rozpoczęcia baraży. Według jednej koncepcji, miałyby się one zacząć 24 kwietnia, a druga przesuwa je na 1 maja. Wbrew pozorom, dla prawidłowego procesu szkoleniowego jest to bardzo ważne.
Jerzy Skrobecki na dwie kolejki przed zakończeniem sezonu zasadniczego w serii A I ligi przejął siatkarki Energii Gedanii. Były selekcjoner reprezentacji, który w klubowej rywalizacji największe sukcesy święcił w Bydgoszczy (mistrzostwo Polski 1993) i Gdańsku (wicemistrzostwo 1991) wraca na ulicę Kościuszki po blisko dwuletniej przerwie. W tzw. międzyczasie do czwartej pozycji w kraju doprowadził Telenet Mielec i został pracownikiem dydaktycznym AZS AWFiS Gdańsk.
- Czy zawód ligowego trenera siatkówki stał się równie niebezpieczny jak futbolowego szkoleniowca? Kiedyś zmiana w trakcie rozgrywek w tej dyscyplinie była nie do pomyślenia, a w tym sezonie w Gedanii będzie pan już trzecim trenerem.
- Poprzednio w siatkówce nie było tyle inwestycji. Odkąd pojawili się sponsorzy, to i wymagania wzrosły. Nie ma się co dziwić, że jeśli ktoś łoży duże pieniądze, to w zamian oczekuje wyników. Trener w każdej chwili musi liczyć się z odejściem.
- Pan odszedł z Mielca, choć drużyna wcale nie przegrała...
- Oczywiście osiągnęliśmy sukces, bo tak trzeba ocenić czwarte miejsce. Odszedłem z powodu pogarszających się warunków organizacyjno-finansowych w klubie.
- W bieżącym sezonie często próbowano pana zachęcić do powrotu na ligową ławkę?
- Miło mi było, że nie zapomniano o mnie. Nawet w ostatnim czasie było kilka propozycji z Polski.
- Wybrał pan Gedanię. Czyżby wierzył pan, że można ją jeszcze uratować przed barażami?
- Zrobiłem dokładną analizę tego, co może wydarzyć się w dwóch ostatnich kolejkach. Szanse na wyprzedzenie Muszynianki teoretycznie istnieją, ale nie wszystko zależy od nas.
- Gedania unikała jednoznacznych ocen poprzedniego trenera, ale w końcu przyznała, że i wyniki, i styl gry drużyny nie były zadawalające. Ile potrzebuje pan czasu, aby to zmienić?
- Nie jestem cudotwórcą. Po kilku dniach treningu nie nastąpi gruntowna metamorfoza.
- Mieszać w składzie też chyba się nie da...
- Zgadza się. Po pierwsze, że liczba zawodniczek jest ograniczona, a po drugie, nie ma czasu na eksperymentowanie. Można próbować coć zmienić tylko na środku bloku i na pozycji po przekątnej z rozgrywającą. Generalnie trzeba doskonalić to co zawodniczki w zakresie techniczno-taktycznym już potrafią. Przede wszystkim przywrócić im wiarę, że w serii A nie muszą przegrywać. W najbliższych meczach postaram się wykrzesać z drużyny iskierkę nadziei, która pokaże, że obraliśmy dobry kierunek.
- Zazwyczaj grał pan o najwyższe cele, a teraz trzeba bronić się przed spadkiem, pić piwo nie przez siebie nawarzone. Ciśnie się na usta pytanie: "Po co mi to"?
- Gdyby chodziło jedynie o utrzymanie drużyny w serii A, to rzeczywiście mocno bym się zastanowił, czy podjąć się tego zadania. Ale w przypadku Gedanii patrzę na to wszystko długofalowa. Przychodzę tutaj budować zespół pod przyszłe sukcesy. Mam zapewnienie Waldemara Bartelika, prezesa Energi, że zależy mu na dobrej siatkówce w Gdańsku. Otrzymałem w tym względzie zielone światło od rektorów AWFiS: Janusza Czerwińskiego i Wojciecha Przybylskiego.
- A może nie trzeba będzie wszystkiego wygrywać na parkiecie. Coraz głośniej mówi się o projekcie zmierzającym do powiększenia serii A I ligi do dwunastu drużyn.
- Słyszałem o tym, ale nie ma żadnych wiążących decyzji. Co gorsza, funkcjonują dwa terminy rozpoczęcia baraży. Według jednej koncepcji, miałyby się one zacząć 24 kwietnia, a druga przesuwa je na 1 maja. Wbrew pozorom, dla prawidłowego procesu szkoleniowego jest to bardzo ważne.
Wywiady
Kluby sportowe
Opinie (3)
-
2004-03-31 23:14
Wie ktoś może kto będzie drugim trenerem?? Czy w dalszym ciągu będzie nim Agnieszka a może na ławce trenerskiej pojawi się jakaś inna kobieta np. była Gedanistka??
- 0 0
-
2004-03-31 23:29
Drugim trenerem będzie Angela ;)))
- 0 0
-
2004-04-01 11:08
mirella
drugim trenerem bedzie mirell stech byla gedanistka
- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.