Rozmowa ze Stanisławem Lange dyrektorem
Stanisław Lange, dyrektor Klubu Lekkoatletycznego Lechia Gdańsk, może być zadowolony. Powodem do satysfakcji są setki młodych ludzi z wielu trójmiejskich szkół uczestniczących w imprezach masowych które organizował wiosną i latem: Czwartkach Lekkoatletycznych oraz festiwalu biegowym.
- Klub na tych imprezach nie zarobił...
- Akurat w tych zawodach nie patrzy się na dochód. Kluby działają teraz środowiskowo. Współpracujemy z wieloma szkołami, czego efektem jest bardzo dobra frekwencja podczas naszych zawodów.
- Uparcie organizujecie te zawody, jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że brakuje wam naśladowców.
- Zawsze musi być zaczyn, by coś się rozwinęło. Koszt imprez młodzieżowych jest - powiedzmy - średni. Mamy ten komfort, że możemy korzystać ze środków uzyskanych od sponsorów na większe zawody. Dla wielu gmin koszt organizacji może być duży. Czasami jednak nie jest to kwestia pieniędzy, lecz pomysłu i chęci.
Rozszerzamy formułę naszych zawodów. W tym roku położyliśmy nacisk na profilaktykę i higienę życia młodych ludzi. Wystarczy przypomnieć akcję "Uciekaj przed nałogami".
- Czy przedstawiciele innych klubów dopytywali się, jak robi się takie sportowe masówki?
- Hmm... Nie, nie było takich pytań. Ale zawsze służymy dobrą radą. Tak jest w zawodach chodu sportowego, organizowanych przez Konradię. Zorganizowanie imprezy dla młodzieży nie jest sprawą łatwą. Przewagę nad nami mają gry zespołowe.
- Co dają młodym ludziom, oprócz zastąpienia normalnych lekcji nadprogramowym wuefem, pańskie zawody?
- Na pewno jest to dla nich namiastka prawdziwych zawodów, otrzymują pierwsze w życiu medale. Uczą się zasad rywalizacji, fair play. A jak połkną tego bakcyla, to w ogóle będzie pełny sukces.
- Warto to robić?
- Oczywiście, że warto. Nasze działanie spotyka się z przychylnym przyjęciem środowiska, władz i rodziców. Obiekt przy Traugutta trzeba jednak zmoderniować, by swe umiejętności demonstrować mogło na nim więcej młodych ludzi.
