Po raz trzeci zdarzyło się, że uczestniczył w zwycięskiej batalii "nafciarzy" o ekstraklasę. Ma do niej pecha. Dotąd rozegrał w I lidze zaledwie 6 spotkań, dokładnie 167 minut w edycji 1997/98. W nowym sezonie nie powiększy tego dorobku, bo związał się rocznym kontraktem z Arką. 28-letni Mariusz Woroniecki będzie "pilnował" środka obrony żółto-niebieskich, choć pamiętamy go też jako lewego pomocnika. Zaś pamiętliwi kibice na pewno kojarzą go z bramką, którą - w barwach Mławy - wbił gdynianom w kwietniu 2000, jeszcze przy Ejsmonda.
-
Do tej pory jedynie zawód ligowca sprowadzał mnie do Trójmiasta - opowiadał po wczorajszym treningu wychowanek Stoczniowca Płock. -
Rok temu, gdy wystąpiłem w Gdyni z Orlenem, nie mogłem myśleć, że znajdę tu sobie miejsce na dłużej. Pamiętałem tylko znakomitą atmosferę na trybunach, co zresztą również stało się zachętą, gdy zadzwonił do mnie pan Kupcewicz. To było już w maju. Błyskawicznie porozumiałem się z działaczami. Chyba na mnie pierwszego czekało mieszkanie, bardzo fajne, bo w centrum miasta, przy Świętojańskiej. Los płata różne figle - dziś trenował z nami Piotrek Bajera, z którym grałem już w trzech klubach!Woroniecki zdążył zadomowić się u nas z małżonką i trzyletnim synkiem. Latem skończył mu się kontrakt z Orlenen, z którego wcześniej był wypożyczany do III-ligowego MKS i Świtu. Z tego drugiego klubu oraz Łódzkiego KS otrzymał teraz konkurencyjne oferty. Swego czasu był bliski debiutu w lidze fińskiej, w RoPS Rovaniemi. Ostatecznie wrócił, bo klub z Płocka żądał za dużo, a "suomi" znali już zalety prawa Bosmana...
-
Moi dotychczasowi szefowie usiedli ze mną do rozmów, ale po obu stronach nie było przekonania. To nie kwestia pieniędzy, bo Płock płaci dużo więcej. W Orlenie - a dziś znowu Wiśle - regułą jest tymczasowość, wymiana kadry po awansie. Tam nie tylko miejscowym jest trudno. Dotychczas zbyt dużo inwestowano w transfery. Dla mnie sygnałem była decyzja pana Broniszewskiego, który zaraz po przyjściu do klubu zdjął mnie ze środka obrony i postawił Jurkowskiego, mającego dłuższy kontrakt. Nowy trener nie baczył, że z Jarkiem Krupskim przez osiem czy nawet dziesięć spotkań nie dopuściliśmy do utraty bramki. Żal w takiej sytuacji jest chyba zrozumiały... Zostałem wolnym zawodnikiem. Gdy pojawiłem się w Łodzi, szybko poznałem warunki, lecz nie poczułem tego, co w Gdyni. Wystarczyło pięć minut, ale kultura wymagała, aby nie dać poznać tego po sobie. Szkoleniowcowi ŁKS pokazałem się, nie mając zamiaru zostać. W Nowym Dworze nie układa się dobrze, więc nie byłem zainteresowany powrotem.
Nasz rozmówca to mimo wszystko transferowa niespodzianka, piłkarz - jak się wydawało z oddali - drugiego planu, raczej nie formatu Wódkiewicza, którego być może przyjdzie mu zastąpić. Zdecydowanie prezesa Milewskiego sugeruje wszakże, iż to zakup przemyślany i konieczny. Sam Woroniecki ceni rozsądne kreowanie celów przez działaczy Arki i budowanie drużyny od tyłu.
- Sądząc po nazwiskach i doświadczeniu obrońców, których tu spotkałem, Arka powinna chlubić się szczelną defensywą - mówił z przekonaniem. - Bo najważniejsze, to nie stracić gola. Spodziewam się, że kibice będą na to zwracać uwagę, a już szczególnie na nowych graczy, również na moją osobę. Faktycznie grywałem jako półlewy pomocnik, jednak tutaj mam być obrońcą, środkowym bądź kryjącym.