• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Dzień dobry, panie hokeisto

star.
21 listopada 2002 (artykuł sprzed 21 lat) 
Bez Mariusza Justki, kapitana i lidera, hokeiści Stoczniowca będą musieli sobie radzić w najbliższych spotkaniach. Marian Pysz zakłada nawet miesięczną pauzę "Juhasa", ale chyba tak źle nie będzie. Sądzimy tak po wesołej minie i dobrym humorze zawodnika.

- Ludzie mają większe kłopoty. Sport sportem, ale o zdrowie trzeba zadbać, żeby w organiźmie nie zrobił się bałagan - mówił Mariusz, gdy złapaliśmy go pobierającego zabiegi u Krzysztofa Pisowackiego, klubowego specjalisty od odnowy biologicznej. Reprezentant Polski przykładał do dłoni małe urządzenie zwane laserem, ale podobne do lokówki. Wcześniej wprawnie zdjął z ręki gips. Mogliśmy więc swobodnie rozmawiać. W poprzednich dwóch sezonach Justka opuścił - według naszych statystyk - tylko jedno z 96 spotkań, a w bieżącej edycji również pozostawał niezastąpiony (w 20 grach uzbierał 9 goli i tyleż asyst). Zatem wreszcie odpocznie. Ale od razu zaskoczenie. Kontuzja ma długą historię...

- Nieszczęśliwie wpadłem na Trzópka z GKS Tychy i złamałem kość nadgarstka. Kiedy to było? Bodaj w szóstym meczu, czyli we wrześniu. Pierwsza diagnoza: skręcenie. Byłem na pogotowiu - pierwszy raz w życiu i prawdopodobnie ostatni. Zrobili mi zdjęcie. Bolało, jednak to normalne. Problem w tym, że bolało za długo. W piątek, przed grą z Katowicami, zrobiliśmy jeszcze jedno zdjęcie i okazało się, że to złamanie. Ponoć uraz kości łydeczkowatej bywa trudny do zauważenia... Oczywiście, zagrałem, skoro tyle czasu wytrzymałem. Obwiązywałem dłoń bandażem, zakładałem opaskę i zwyczajnie oszczędzałem lewą rękę, podczas gry starałem się jej nie wciskać tam, gdzie nieraz trzeba.
- Rozumiemy, że to nie mogło trwać wiecznie. Co teraz?
- Dużo zależy od organizmu. Albo kość się zrośnie, na co mam nadzieję, albo konieczna będzie operacja. Od tego właśnie zależy długość przerwy w grze. Może wrócę już za pięć kolejek, na Unię. Cztery mecze to nic. Nawet trzy, bo biedna Krynica ma do nas przyjechać, a nie sądzę, żebyśmy ją tu zobaczyli.
- Myślisz o gdańskim turnieju EIHC?
- Chciałbym w nim zagrać, również pojechać pod koniec roku do Francji, gdzie - co chyba cud sprawił - zagramy z Rosją i Finlandią oraz przeciwko gospodarzom. Jednak zależy mi na zdrowiu, a nie wiem, czy Wiktor Pysz nie zwątpi w moją pełną sprawność. W reprezentacji gra się na ostro.
- Gdańska kadrowa formacja ma dobrą statystykę.
- Rzeczywiście, w Oslo zdobyliśmy gola nic nie tracąc, a w sierpniu we Włoszech też byliśmy na plusie - bez strat i chyba nawet z dwoma trafieniami.
- Z tobą czy bez ciebie, "stocznia" i tak będzie wicemistrzem półmetka. Co sprawiło, że jest tak dobrze?
- Ładna pogoda i dobre odżywianie (śmiech). Żartowałem. Bez wątpienia procentuje nasza praca, ale byłoby jeszcze lepiej, gdybyśmy uniknęli wahań formy.
- Marian Pysz powie, że aby tak się stało, młodzież musi osiągnąć twój wiek.
- Jestem przecież młody!
- Nikt nie przeczy, ale, jako hokeista, doświadczony i dojrzały.
- No, tak.
- Następne przyczyny?
- Z pewnością mieliśmy przewagę nad konkurencją pod względem przygotowania do sezonu. Rywale odrabiają braki w trakcie rozgrywek i podczas play off nie będzie tego widać. Mówię to do ludzi, którzy widzą nas na pudle. Przed inauguracją panowała opinia, że będziemy walczyć o czwórkę, podkreślę słowo "walczyć". Nikt nie wyrażał żadnych nadziei. Czołówka jest ta sama, co rok temu. Unia faktycznie jest najmocniejsza personalnie, ale tak naprawdę na karuzeli kręcą się te same nazwiska. W play off może zdarzyć się wszystko.
- Ewentualnie można mieć gorszych lub lepszych obcokrajowców. Tychy straciły swoje gwiazdy i od razu to widać.
- Waldek Klisiak z Unii mówi, że lepiej zrezygnować z tercetu stranieri, każdy po 10 tysięcy za miesiąc, i wziąć jednego Szweda za trzydzieści. Taki to będzie grał i jeszcze dużo nauczy miejscowych. W Polsce grają obcokrajowcy dobrzy na ligę, lecz popatrzmy, co dzieje się w pucharach.
- Stoczniowiec może bardzo szybko zapewnić sobie miejsce w strefie medalowej.
- Kto wie, może nawet w piątej rundzie. Jednak do końca będziemy grać o punkty. Bo to premie.
- Już jedną transzę za drugie miejsce po dwóch rundach skasowaliście. Opłaca się grać wysoko?
- Hm, naturalnie, wszyscy teraz mówią nam dzień dobry. (śmiech)
Głos Wybrzeżastar.

Kluby sportowe

Opinie

Relacje LIVE

Najczęściej czytane