Co trzeba zrobić, by zagrać w koszykarskiej, elitarnej Eurolidze? Najlepiej byłoby, by kandydat z Polski miał siedzibę we Wrocławiu i nazywał się Idea Śląsk. I tak też jest. Mimo że wrocławianie zajęli w ekstraklasie dopiero trzecie miejsce, po raz kolejny zagrają w tych rozgrywkach. Kandydatura Anwilu Włocławek, mistrza Polski spotkała się jedynie z lekcważącym uśmieszkiem działaczy Unii Europejskich Lig Koszykarskich (ULEB).
- Zrobiliśmy wszystko, by zagrać w Eurolidze. Zdobyliśmy mistrzostwo kraju, przesłaliśmy pismo, że lotnisko w Bydgoszczy może przyjmować loty międzynarodowe, a także z bazą hotelową nie jest najgorzej - tłumaczył
Zbigniew Polatowski, dyrektor włocławskiego klubu. Dzień po zdobyciu mistrzostwa Polski z ULEB nadeszło pismo jasno dające do zrozumienia, że Anwil nie jest mile widziany w euroligowym towarzystwie. Napisano więc, że lotnisko w Bydgoszczy może przyjmować loty międzynarodowe, ale tylko czarterowe, a wymogiem jest przyjmowanie lotów rejsowych. Okazało się też, że okoliczne hotele mają za mało gwiazdek, a Hala Mistrzów - za mało siedzisk. Na otarcie łez ULEB ofiarował Polsce drugie miejsce w Pucharze ULEB, stanowiącym bezpośrednie zaplecze Euroligi.
- Skoro nie nadajemy się do Euroligi, to pewnie i z tymi rozgrywkami także nam nie po drodze. Nie podjęliśmy jeszcze decyzji, rozważamy różne warianty - stwierdził Polatowski. Działacze Anwilu choćby nawet chcieli, to już nie zgłoszą drużyny do Pucharu ULEB. Unia Europejskich Lig Koszykarskich ogłosiła już pełną, 36-zespołową listę uczestników.
Działacze z Wrocławia nie ukrywają satysfakcji z decyzji o kolejnym starcie Idei w Eurolidze.
- Cóż mam powiedzieć? Nie ja o tym decydowałem. Mogę jedynie zauważyć, że działacze ULEB darzą nas zaufaniem - mówi
Grzegorz Schetyna, prezes klubu z Dolnego Śląska. Schetyna ma na salonach Euroligi duże kontakty, stoi za nim zrealizowany cel marketigowy. W wielu krajach rozgrywkom Euroligi trudno jest się przebić na ekrany telewizyjne, jednak w Polsce - dzięki stacji Polsat Sport - pokazano nie tylko mecze Idei, ale w sumie 125 euroligowych spotkań.
Na drugim biegunie znajdują się działacze PZKosz. oraz PLK. Ich żądania, propozycje, prośby, by w Eurolidze Polskę reprezentował mistrz Polski, zostały zlekceważone.
- ULEB, to prywatna organizacja i trudno ingerować w jej decyzje - tłumaczył
Marek Pałus, prezes PZKosz.
Prokom Trefl Sopot stał w tej rozgrywce na straconej pozycji. Nie tylko dlatego, że nie zdobył mistrzostwa Polski. Także z powodu decyzji sprzed roku, kiedy to sopocianie odmówili udziału w ULEB Cup (na rzecz Pucharu Europy FIBA).
- Dziwi mnie decyzja ULEB. Rozumiem względy marketingowe, ale jest pewna granica. Sport nie może tracić swojej istoty - mówił
Wojciech Pietkiewicz, dyrektor Prokomu.
Na pocieszenie dodajmy, że poza Euroligą znalazł się także zespół Montepaschi Siena, trzeci zespół Final Four Euroligi z Barcelony oraz czwarty włoskiej ekstraklasy. A zatem, kopciuszkom wstęp wzbroniony!