Ewelina Kobryn zagrała mecz życia. 23-letnia koszykarka
Lotosu Gdynia zdobyła 28 punktów, a w rzutach wolnych oraz za dwa osiągnęła 100-procentową skuteczność! Do tego dołożyła dziewięć zbiórek, dwie asysty i jeden przechwyt. W sobotę rzucała do kosza osiemnaście razy i za każdym razem trafiała! Zespół Krzysztofa Koziorowicza wygrał na własnym parkiecie pierwszy mecz finałowy play off z Wisłą Can-Pack Kraków 90:76 (26:17, 12:15, 21:22, 31:22). Drugi pojedynek odbędzie się w najbliższą środę pod Wawelem. Gra idzie do trzech zwycięstw.
LOTOS: Kobryn 28 (9 zbiórek), Bibrzycka 17 (1x3, 9 zbiórek), Dydek 16 (11 zbiórek), Nolan 9, Pawlak 4 (1x3) - Veselovsky 10 (2x3, 4 asysty), Troina 6, Chomać.
WISŁA: Johnson 37 (2x3, 6 asyst, 4 straty), Skerovic 11 (1x3), radwan 3 (1x3), Tillis 2 (5 zbiórek), Perovanovic 2 (5 zbiórek) - Trafimava 13 (3x3), Gburczyk 3 (1x3), Kress 3, Kenig 2, Czepiec.
Sędziowali: Zamojski (Wrocław) i Fiedler (Poznań). Widzów: ok. 800.
Jelena Skerovic, która w marcu w Krakowie wdała się w rękoczyny z Elaine Powell, za które gdyńska Amerykanka zapłaciła dyskwalifikacją do końca sezonu, stawiła się ostatecznie w hali GOSiR. Jednak przesadziła Dorota Gburczyk przekonując, że "krakowianki były wyzywane".
Co prawda na początku meczu rozległy się nieśmiałe gwizdy, a później gdyńscy fani próbowali dać raczej wyraz uznaniu dla sportowej klasy Powell niż dręczyć serbską koszykarką. Kilkakrotnie rozległo się głośne skandowanie "Elaine Powell", a jeden z kibiców wznosił wówczas zdjęcie Amerykanki.
Jako pierwsza trafiła Małgorzata Dydek. Krakowianki odpowiedziały dwoma rzutami za trzy (Magdalena Radwan, Shannon Johnson), a potem prowadziły jeszcze 8:4, 11:9 i 17:16.
Od tego ostatniego wyniku przyjezdne przez ponad pięć minut nie zdobyły żadnego punktu. Same zaś zainkasowały aż 10. Aż czterokrotnie 24 sekundy były dla nich zbyt krótkim czasem, aby oddać rzut.
W inauguracyjnej kwarcie gra gospodyń opiera się głównie na najwyższych w drużynie: Dydek i Kobryn, która do Gdyni przeniosła się właśnie z Krakowa. Jak się okazała była to tylko przygrywka do tego, co ta ostatnia zaprezentowała w drugiej połowie, po tym, jak popatrzyła sobie na grę z boku w drugich dziesięciu minutach spotkania.
Niemoc strzelecką Wisły przerwała wreszcie wprowadzona z ławki Natalia Trafimava. Po jej trójce było 26:22. W tej kwarcie wiślaczki jeszcze dwukrotnie zbliżały się na cztery oczka (27:31, 32:36).
W 25 minucie, gdy Kobryn w ostrzeliwaniu kosza przeciwniczek wsparła
Agnieszka Bibrzycka, gospodynie osiągnęły najwyższą tego dnia przewagę (50:37). Wojciech Downar-Zapolski poprosił o czas, a po powrocie na parkiet w przyjezdnych szeregach szarpała zwłaszcza Johnson. Krakowskie nadzieje podtrzymała też Skerovic, która trafiła za trzy równo z końcową syreną trzeciej kwarty.
Johnson w każdej z pierwszych trzech kwart zdobyła po 8 punktów. W ostatniej odsłonie była jeszcze bardziej skuteczna, sięgnęło po miano najlepiej punktującej zawodniczki meczu, ale w pojedynkę niewiele mogła wskórać. Spadła zresztą na 34 sekundy przed końcem za pięć przewinień.
Ostatnią kartę od mocnego uderzenia rozpoczęły Kobryn i Bibrzycka. Czy dlatego po meczu musiały udac się na kontrolę antydopingową? Na cztery minuty przed końcem po wolnym
Pauliny Pawlak po raz drugi tego dnia Lotos cieszył się z 17 punktów przewagi (81:64).
Usatysfakcjonowana publiczność obwieściła: "Lotos, mistrz, mistrz...".
Ale aby to stało się faktem, gdynianki muszą wygrać jeszcze dwa razy. W Gdyni na pewno zaprezentują się jeszcze w przyszłą sobotę.
-
Liczy się zwycięstwo, jego rozmiary są sprawą drugorzędną. Cieszę się, że moja młoda drużyna, gdyż z wyjątkiem Dydek i Nolan, pozostałe mają niewiele ponad 20 lat, wytrzymała presję. A jesteśmy w trudnej sytuacji, gdyż w ciągu kilku tygodni musieliśmy przestawić swoją grę, gdyż nie mamy podstawowej jedynki. Ekstra mecz zagrała dzisiaj Kobryn. Widać, że robi stałe postępy. Wisła właściwie niczym nas nie zaskoczyła. Byliśmy przygotowani nawet na to, że Johnson rzuci i 40 punktów. Nasz plan sprowadzał się do tego, aby powstrzymać inne wiślaczki. Jednak na pewno w Krakowie, w środę czekać nas będzie o wiele trudniejsze zadanie - ocenia
Krzysztof Koziorowicz, trener Lotosu.
-
Pierwsze koty za płoty. Musiało się to dla nas tak dzisiaj skończyć z dwóch powodów. Po pierwsze dało o sobie znać zmęczenie wynikłe z pięciu meczów z Pabianicami oraz 13-godzinną podróżą do Gdyni. Po drugie - rewelacyjny mecz zagrała Kobryn, a w ważnym momencie włączyła się Bibrzycka. Cieszę się, że mecz był dobrym widowiskiem dla kibiców. W Krakowie musimy poprawić grę w obronie oraz zagrać bardziej zespołowo, zawodniczki powinne wspierać sie wzajemnie - podkreśla
Wojciech Downar-Zapolski, trener Wisły.