Rozmowa z Pauliną Pawlak
"Wolę grać nad morzem" - powiedziała
Paulina Pawlak, rozgrywająca reprezentacji Polski juniorek, starającym się o jej pozyskanie działaczom Łódzkiego Klubu Sportowego. Koszykarka wybrała ofertę Basketball Investments SSA i zdecydowała się przez trzy najbliższe sezony reprezentować barwy
Lotosu VBW Clima Gdynia.
- Od kilku tygodni starał się o ciebie najlepszy klub w Polsce, czołowy w Europie, a ty jeszcze zastanawiałaś się nad podjęciem decyzji na tak?
- Jestem rodowitą łodzianką. Przyjęcie oferty ŁKS oznaczałoby, że po czterech latach nauki w Warszawie wreszcie mogłabym wrócić do rodzinnego domu. To był spory atut łódzkiego klubu. Ponadto ze zgrupowań kadry znam bardzo dobrze trenera Andrzeja Nowakowskiego. Ważna była także stabilność finansowa. Warunki proponowane przez Lotos nie były złe, jednak gra w tym klubie jest sporym wyzwaniem. Postanowiłam spróbować, mimo iż słyszałam już głosy, że nie będę drugą
Agnieszką Bibrzycką i nie poradzę sobie w Gdyni.
- ŁKS proponował ci większe pieniądze. Czy był taki moment podczas negocjacji, że to właśnie one były dla ciebie najważniejsze?
- Najważniejsze były dla mnie cele i ambicje sportowe. Pieniądze są jednak bardzo ważne dla każdego, także dla mnie. ŁKS zaskoczył mnie tym, że złożył mi tak atrakcyjną propozycję, jednak wiadomo, jaka jest rzeczywistość w naszych klubach. Lotos jest klubem bardzo stabilnym.
- Obawiasz się reakcji działaczy i fanów ŁKS, gdy przyjdzie ci wraz z Lotosem rozegrać mecz ligowy w swym rodzinnym mieście?
- Ryzyko nieprzyjaznych reakcji kibiców zawsze istnieje, jednak jest ono bardzo małe. Łódzcy fani mają opinię bardzo kulturalnych. Najmniej obawiam się działaczy. O swojej decyzji poinforomawałam ich jako pierwszych. Zachowali się bardzo fair. Powiedzieli, że szanują moją decyzję.
- W Gdyni masz głównie terminować u Gordany Grubin. Jesteś pojętną uczennicą?
- Myślę, że tak. Będzie mi o tyle łatwiej, że - z tego co słyszałam - Gordana lubi przekazywać to, co umie. Myślę, że przypadniemy sobie do gustu nie tylko na boisku.
- Czego Jugosłowianka może cię nauczyć?
- Przede wszystkim niekonwencjonalnych zagrań, improwizacji. Z tego słynie najbardziej. Także ze sprytu, cwaniactwa.
- Jesteś rozgrywającą. Trenujesz już na sucho podania do mierzącej 213 cm Małgorzaty Dydek?
- Nieeee (śmiech). Nie wiem jak będzie to wyglądało w moim wykonaniu. Wierzę, że mam tyle siły, by dorzucić do niej piłkę.
- Jesteś kolejną młodą zawodniczką w Lotosie. W tym klubie powoli tworzy się paczka młodych gniewnych. Nad morzem atrakcji jednak nie brakuje. Chłopcy, dyskoteki, szybkie samochody. - To cię pociąga?
- Decydując się na zawodową grę w koszykówkę, wiedziałam ile czeka mnie wyrzeczeń. Oczywiście lubię spotykać się ze znajomymi, jestem towarzyska. Najważniejsza jest dla mnie jednak koszykówka, a także nauka. Mam zamiar podjąć studia na gdańskiej AWFiS na wydziale turystyki. Wiem, że na studiach oraz w klubie poprzeczka będzie ustawiona bardzo wysoko. Przykłady Agnieszki Bibrzyckiej oraz Agnieszki Szott pokazują jednak, że te sprawy można pogodzić.
Rada nadzorcza Polskiej Ligi Koszykówki Kobiet zadecydowała o wprowadzeniu kilku zmian do systemu rozgrywek w sezonie 2003/2004. Najważniejsza decyzja dotyczy play off. Pierwsza faza rozgrywana będzie do dwóch, a nie - jak było do tej pory - do trzech zwycięstw. Zwiększono też liczbę zawodniczek uprawnionych do gry w meczu z 10 do 12. Koszykarki będą mogły grać w koszulkach z numerami od 4 do 20. W planach jest też wprowadzenie rozgrywek o Puchar Polski (jest to uzależnione od pozyskania sponsora tytularnego rozgrywek). Ostateczne decyzje zapadną 28 czerwca (trzy dni wcześniej minie termin zgłaszania zespołów do nowego sezonu).