Nie doszło do powtórki sprzed dziewięciu miesięcy. Tym razem koszykarki
Lotosu VBW Clima Gdynia wracają na tarczy z Sopronu, po porażce z tamtejszym Gysev ORSI Euroleasing 68:79 (27:18, 10:19, 13:22, 18:20) w czwartej kolejce grupy B Euroligi. To pierwsza porażka zespołu Krzysztofa Koziorowicza w rozgrywkach.
LOTOS: Grubin 6, Smith 10, Bibrzycka 9, Melvin 18, Dydek 7 - Ose-Hlebowicka 4, Cupryś 10, Wodopianowa 4, Barabanowa.
GYSEV: Bevilaqua 4, Balogh 32, Denes, Zakałużnaja 22, Mujanović 12 - Torok 2, Bogojević 7, Seres.
Początek meczu był dla gości znad polskiego morza wymarzony. Po wolnych Katie Smith oraz trzypunktowym rzucie
Agnieszki Bibrzyckiej Lotos prowadził 5:0. Nasze zawodniczki krótko cieszyły się tą przewagą, gdyż w następnej akcji Judith Balogh odpowiedziała trafieniem zza linii 6,25 m, a wyrównała Oksana Zakałużnaja. W dwóch pierwszych kwartach miejcowe, gorąco dopingowane przez żywiołową publikę, ani razu nie objęły prowadzenia. My byliśmy bardziej zadowoleni z przebiegu inauguracyjnej ćwiartki. Gdynianki wygrały różnicą aż dziewięciu "oczek", w pełni kontrolując przebieg wydarzeń na boisku. W tej części gry mistrzynie Polski mogły zdruzgotać mistrzynie Węgier. O tym, że tak się nie stało, zadecydowała skuteczność 34-letniej "Bubu" Balogh oraz nie najlepsza dyspozycja Małgorzaty Dydek. "Ptyś" grała nieskutecznie. Uparcie próbowała trafić nie tylko spod kosza, ale i rzutami premiowanymi trzema punktami (trzy nieudane próby w pierwszej kwarcie, wreszcie udało się w czwartej). Na szczęście w końcówce kwarty naszą centerkę znakomicie zluzowała Natalia Wodopianowa.
W kolejnych odsłonach Lotos zupełnie nie przypominał drużyny z pierwszej dziesięciominutówki. Po kilku nieudanych akcjach miejscowe wreszcie zaczęły wykorzystywać słabość Dydek i z mozołem, ale konsekwentnie zaczęły odrabiać straty. Celownik Balogh (w dwóch kwartach 14 "oczek") był znakomicie ustawiony, a w dziurawieniu gdyńskiego kosza wspomagała ją wchodząca z ławki Gordana Bogojević, reprezentantka Jugosławii. Dzięki akcjom Katie Smith i Chasity Melvin, do 15 min utrzymywała się ośmiopunktowa przewaga gdynianek (33:25). Wtedy poważnej kontuzji kolana doznała Dydek (Mujanović perfidnie założyła dźwignię, pierwsza diagnoza mówi o naciągnięciu wiązadeł pobocznych kolana), co duet Mujanović - Zakałużnaja wykorzystywał z zimną krwią. Po trójce Balogh mieliśmy remis 37:37.
Kolejne dwie kwarty to koszmar. Początek trzeciej odsłony (cztery minuty) gdynianki, grające bez Dydek, przegrały aż 0:11! Tę przewagę Madziarki utrzymały do końca spotkania (W 35 min było tylko 53:57, po trójce Bibrzyckiej), mimo iż w czwartej kwarcie Krzysztof Koziorowicz postawił wszystko na jedną kartę i wprowadził do walki kulejącą Dydek.
- Kontuzja naszej środkowej wynika także z tego, że pozwolono na bardzo kontaktową grę, rzekłbym zapasy. Z kolei na "Ptysiu" nie odgwizdano pięciu, sześciu fauli. Straciliśmy nasz główny atut, przez co rywalkom było o wiele łatwiej zdobywać punkty - mówił po meczu trener Koziorowicz.