Rozmowa z
Agnieszką Bibrzycką- Od kilku kolejek jesteś najskuteczniesjszą koszykarką Euroligi. Zdobycie co najmniej 20 punktów w meczu stało się dla ciebie obowiązkiem?
- Nic z tych rzeczy. Przykładem ostatni mecz z Lietuvosem. Miałam 12 punktów, a i tak wygrałyśmy. Nie ma reguły. Nie jestem kluczem do wygrywania w każdym meczu. Mamy w drużynie wiele dobrych zawodniczek. Oczywiście, to miłe, gdy się wie, że jest się tą najskuteczniejszą, że wyższego miejsca nie można już zająć.
- Mecz w Parmie będzie trudny?
- Trochę obawiamy się tego wyjazdu. Zespół z Włoch wygrał dwa ważne mecze i jeszcze - jak już niektórzy uważali - nie wypadł z gry.
- Z Parmą gracie ostatnio dość często, a poza tym spotkacie tam Gordanę Grubin...
- Trener Vesković musiałby się bardzo wysilić, by nas zaskoczyć. Znamy wszystkie zagrywki Parmy. Tak dobrze, że gdybyśmy chciały się zabawić, to mogłybyśmy podszywać się na boisku za ich cienie (śmiech).
- Kto miałby być cieniem potężnej Taj McWilliams?
- Rzczywiście, to jest problem. Amerykanka jest silna fizycznie i do tego walczy na całego. Myślę jednak, że sobie z nią poradzimy.
- W czym leży klucz do sukcesu?
- Najważniejsza będzie indywidualna obrona. Będziemy musiały wychodzić obronną ręką z pojedynków jedna na jedną. Gordana Grubin jest w tym elemencie znakomita. A poza tym wydaje mi się, że Parma ma wąski skład. Zawodniczki wchodzące z ławki nie prezentują już tak wysokiego poziomu gry jak koszykarki z pierwszej piątki. Może to też będzie słaby punkt?
- W pierwszym meczu z Parmą prowadziłyście 12 punktami, ale rywalkom udało się zniwelować straty do "oczka". Sytuacja powtórzyła się w meczu z Lietuvosem. Kusicie los...
- Szczególnie ostatnio miałyśmy dużo szczęścia. Nie możemy dopuścić, by coś takiego zdarzyło nam się w Parmie. W meczu z Litwinkami szczęście nam sprzyjało, ale w końcu takie gierki mogą się dla nas źle skończyć.