- 1 Momoa spotkał się z Michalczewskim (40 opinii)
- 2 Lechia dostała licencję, ale i karę (7 opinii)
- 3 Sędzia z finału MŚ 2022 wraca na derby (38 opinii)
- 4 Neptun gotowy już na derby. A ty? (17 opinii)
- 5 W tej lidze będzie walka do ostatniej kolejki (6 opinii)
- 6 Lechia nie bierze remisu w derbach (81 opinii)
Krzysztof Koziorowicz kandydatem na selekcjonera
19 listopada 2003 (artykuł sprzed 20 lat)
VBW Gdynia
Krzysztof Koziorowicz, trener koszykarek Lotosu VBW Climy Gdynia został oficjalnie przedstawiony przez Marka Pałusa, prezesa Polskiego Związku Koszykówki, jako kandydat do objęcia stanowiska selekcjonera kadry narodowej. Kontrkandydatami są Andrzej Nowakowski, opiekun ŁKS Lotto Łódź, Natalia Hejkova, legenda słowackiego basketu (prowadziła reprezentację tego kraju, z SCP Rużomberok dwukrotnie wygrała Euroligę) oraz przedstawiciel męskiej koszykówki, którego nazwiska nie ujawniono.
- Oficjalnie zostały potwierdzone wcześniejsze dywagacje, że pańska osoba jest brana pod uwagę przy obsadzeniu stanowiska opuszczonego przez Tomasza Herkta.
- Dowiedziałem się o tym z mediów. Nikt na razie mnie o tym nie informował. Nie wiem nawet, kto mnie zaproponował.
- Nie próbował się pan dowiedzieć?
- Nie interesuje mnie to. Najważniejszy jest stan obecny, czyli to, że jestem kandydatem.
- Jest pan zaskoczony tym, że prezes Pałus wymienił pańskie nazwisko?
- Mile zaskoczony.
- O selekcjonerską buławę będzie pan rywalizował z ludźmi, którzy od lat siedzą w kobiecym baskecie...
- To nie jest kwestia rywalizacji. Przecież nikt nie ma zamiaru nikogo atakować, reklamować się.
- Na razie nie ujawniono nazwiska czwartego kandydata. Przeprowadził pan prywatne śledztwo, by dowiedzieć się, kto jeszcze chciałby zostać selekcjonerem reprezentacji?
- Nie robię takich rzeczy. To jest tylko sport. Czy to takie ważne, że nazwisko ujawniono lub nie?
- Załóżmy, że zzrząd zaproponuje panu pracę z reprezentacją, ale pod warunkiem, że zrezygnuje pan z prowadzenia Lotosu...
- Nie sądzę, by związek stawiał mnie przed takim wyborem. Myślę, że potrafiłbym znaleźć się zarówno w jednym, jak i w drugim układzie. To jest kwestia organizacji czasu i podejścia do obowiązków. Poza tym dobrze się czuję w tym zawodzie.
- Szczerze: dałby pan radę?
- Dla każdego trenera objęcie posady selekcjonera reprezentacji jest ukronowaniem wieloletniej pracy. Chciałbym zostać opiekunem zespołu narodowego. Do tego trzeba mieć trochę smykały, talentu i doświadczenia. Te zbieram od kilkunastu lat, pracując na różnych stanowiskach trenerskich.
- Ale w kadrze nie będzie ani Chasity Melvin, ani Elaine Powell!
- Zdaję sobie sprawę z tego, że czekałoby mnie trudne zadanie. Zwłaszcza na pozycji rozegrania, bo Sylwia Wlaźlak zrezygnowała z reprezentowania barw narodowych.
Ale byłoby to olbrzymie wyzwanie.
- Oficjalnie zostały potwierdzone wcześniejsze dywagacje, że pańska osoba jest brana pod uwagę przy obsadzeniu stanowiska opuszczonego przez Tomasza Herkta.
- Dowiedziałem się o tym z mediów. Nikt na razie mnie o tym nie informował. Nie wiem nawet, kto mnie zaproponował.
- Nie próbował się pan dowiedzieć?
- Nie interesuje mnie to. Najważniejszy jest stan obecny, czyli to, że jestem kandydatem.
- Jest pan zaskoczony tym, że prezes Pałus wymienił pańskie nazwisko?
- Mile zaskoczony.
- O selekcjonerską buławę będzie pan rywalizował z ludźmi, którzy od lat siedzą w kobiecym baskecie...
- To nie jest kwestia rywalizacji. Przecież nikt nie ma zamiaru nikogo atakować, reklamować się.
- Na razie nie ujawniono nazwiska czwartego kandydata. Przeprowadził pan prywatne śledztwo, by dowiedzieć się, kto jeszcze chciałby zostać selekcjonerem reprezentacji?
- Nie robię takich rzeczy. To jest tylko sport. Czy to takie ważne, że nazwisko ujawniono lub nie?
- Załóżmy, że zzrząd zaproponuje panu pracę z reprezentacją, ale pod warunkiem, że zrezygnuje pan z prowadzenia Lotosu...
- Nie sądzę, by związek stawiał mnie przed takim wyborem. Myślę, że potrafiłbym znaleźć się zarówno w jednym, jak i w drugim układzie. To jest kwestia organizacji czasu i podejścia do obowiązków. Poza tym dobrze się czuję w tym zawodzie.
- Szczerze: dałby pan radę?
- Dla każdego trenera objęcie posady selekcjonera reprezentacji jest ukronowaniem wieloletniej pracy. Chciałbym zostać opiekunem zespołu narodowego. Do tego trzeba mieć trochę smykały, talentu i doświadczenia. Te zbieram od kilkunastu lat, pracując na różnych stanowiskach trenerskich.
- Ale w kadrze nie będzie ani Chasity Melvin, ani Elaine Powell!
- Zdaję sobie sprawę z tego, że czekałoby mnie trudne zadanie. Zwłaszcza na pozycji rozegrania, bo Sylwia Wlaźlak zrezygnowała z reprezentowania barw narodowych.
Ale byłoby to olbrzymie wyzwanie.