Od pięciu punktów reprezentacja Polski rozpoczęła rywalizację w dywizji 1B Pucharu Narodów Europy edycji 2014-16. W inauguracyjnym spotkaniu biało-czerwoni pokonali Szwecję 29:17. Bonus, równoznaczny z czwartym przyłożeniem zapewnił w Warszawie Grzegorz Buczek, który sforsował defensywę rywali w ostatniej akcji pojedynku, już w doliczonym czasie gry. W drużynie narodowej zagrało aż 18 rugbistów z trójmiejskich klubów.
Punkty:
Polska: Tomasz Gasik 10,
Dawid Banaszek 9,
Piotr Zeszutek 5, Grzegorz Buczek 5
Szwecja: Neil Erasmus 7, Tony Edwards 5, Ian Gowland 5 (karna piątka)
POLSKA: Witoszyński (41
Rafał Kwiatkowski, 72 Buczek), Janiec (46 Chróściel), Bobryk (60 Bysewski) - Zeszutek, Karpiński - Majcher, Płonka, Dąbrowski - Szostek (63 Janeczko) - Banaszek - Rokicki, Szrejber (55 Wilczuk), Gasik, Rakowski (68 Przychocki) - Jurkowski (41
Robert Kwiatkowski)
O CO GRAJĄ RUGBIŚCI W PUCHARZE EUROPY NARODÓWNa stadion stołecznej Polonii przyszło około pięciu tysięcy kibiców. Gospodarze rozpoczęli z dużym animuszem. Niewiele brakowało, aby już w 3. minucie akcja rugbisty Arki Gdynia i Lechii Gdańsk otworzyła wynik. Dobrego przekopu
Dawida Banaszka na punkty nie zamienił
Tomasz Rokicki, gdyż piłka uciekła w aut.
Jednak już w 6. minucie Polacy przeprowadzili jeszcze lepszą akcję. Na połowie rywali piłka jak po sznurku krążyło między Rokickim,
Markiem Płonką,
Rafałe Szrajberem i
Tomaszem Gasikiem. Ten ostatni zaniósł jajo na pole punktowe. Banaszek z podwyższenia poprawił na 7:0.
Polacy prowadzeniem cieszyli się niespełna kwadrans. Szwedzi przeprowadzili akcję przez pół boiska. Co prawda wydawało się, że
Tony Edwards został obsłużony podaniem do przodu, ale
Radu Petrescu puścił grę. Jak się okazało była to pierwsza, ale nie ostatnia kontrowersyjna decyzja rumuńskiego arbitra przeciwko gospodarzom.
W 24. minucie sędzia pokazał żółtą kartkę
Piotrowi Jurkowskiemu. Polski obrońca, żegnający się tym meczem z reprezentacją, przy wyprowadzaniu piłki raczej przypadkowo uderzył łokciem atakującego go rywala.
34-latek musiał jednak na 10 minut opuścić boisko, a rywale otrzymali jeszcze karnego. Dzięki niemu
Neil Erasmus wyprowadził Szwedów na prowadzenie 10:7.
Biało-czerwoni ponownie przejęli inicjatywę, gdy siły na boisku się wyrównały. Po wygraniu formacji autowej i szybkiemu rozegraniu piłki ponownie rywali zaskoczył Gasik. Natomiast wynik pierwszej połowy na 14:7 dla Polki ustalił z podwyższenia Banaszek.
W przerwie selekcjonerzy
Marek Płonka i
Dariusz Komisarczuk przeprowadzili od razu dwie zmiany. Nowy zasób sił przydał się w 46. minucie. Jeden z wprowadzonych do gry,
Rafał Kwiatkowski szybko, ręką rozegrał rzut karny, a na pole punktowe, z kilkoma rywalami "na plecach" przedarł się
Piotr Zeszutek z
Ogniwa Sopot. Banaszek znów trafił z podwyższenia i było już 21:10 dla Polski.
Niestety, potem do głosu doszli Szwedzi. Nerwowo zaczęło się robić po kolejnych decyzjach sędziowskich. W 58. minucie polski młyn był dosłownie o centymetry od kolejnego przyłożenia, ale arbiter zauważył, że przy ustawianiu się do następnego karnego, przepycha się dwóch zawodników. Mimo to żółtą kartkę zobaczył tylko
Cyprian Majcher.
Gdy nasza reprezentacja grała w "14", ukarana została jeszcze karną piątką. Arbiter uznał bowiem, że
Robert Kwiatkowski nieprzepisowo szarżował próbującego przyłożyć rywala, choć zdaniem wielu, wszystko było zgodnie z przepisami.
W 73. minucie Szwedzi zmniejszyli zatem straty na 17:21. Gdyby takim wynikiem zakończył się mecz to oni mieliby bonus, a nie Polacy. Co więcej każde kolejne przyłożenie rywali to im dałoby zwycięstwo.
Biało-czerwoni uspokoili sytuację dopiero w doliczonym czasie gry. Najpierw z karnego trafił Banaszek. Natomiast w ostatniej akcji meczu doskonale zagrali lechiści.
Rafał Janeczko po przechwycie wykopnął piłkę w aut pięć metrów od pola punktowego rywali.
Wrzut piłki z boku należał do Szwedów. W powietrzu doskonale popracował Płonka. Zbitą przez niego piłkę przejął
Grzegorz Buczek i zaniósł jajo na pole punktowe rywali. Jako że było to czwarte przyłożenie Polaków to na ich konto powędrował bonus i wygrali spotkanie z dorobkiem 5 punktów. Szwedzi do domu wracają z pustym kontem.
jag.
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. 
