Koszykarki
Lotosu VBW Climy Gdynia mogą być zadowolone jedynie z prowadzenia 2-0 z CCC Aquaparkiem Polkowice w półfinałowej rywalizacji play off Sharp Torell Basket Ligi. Zarówno w pierwszym meczu, wygranym 98:85 (21:26, 24:12, 26:26, 27:21), jak i w drugim zwycięskim 100:72 (19:18, 26:27, 28:8, 27:19) mistrzynie Polski nie zaprezentowały euroligowej formy. A mecze sezonu w Final Four Euroligi w Peczu za trzy dni!
LOTOS: Powell 19 i 12 (7/9 za dwa, 5/6 z wolnych, 5 asyst i 6/7 za dwa, 10 zbiórek, 5 asyst), Bibrzycka 10 i 12 (1/7 za dwa punkty, 2/6 za trzy, 4 asysty, 5 strat i 3/6 za dwa, 1/5 za trzy, 3 asysty), Cupryś 10 i 7, Melvin 29 i 20 (13/16 za dwa i 8/9 za dwa, 4/5 z wolnych), Dydek 9 i 22 (8 zbiórek i 10/13 za dwa, 6 zbiórek) - Pawlak 4 i 5, Mizrachi 6 i 6, Sytniak 1 i 7, Troina 1 i 2, Wodopianowa 9 i 7.
AQUAPARK: Kłosińska 9 i 15 (w drugim meczu 7/9 za dwa), Koryzna 19 i 20 (8/13 za dwa i 7/9 za dwa, 6/6 z wolnych), Nowacka 2 i 0, Marczewska 15 i 8 (4/10 za dwa, 5 przechwytów, 5 fauli i 3/13 za dwa), Pałka 10 i 5 (6 zbiórek i 0 zbiórek) - Waligórska 9 i 3, Jasnowska 11 i 7, Stempniewicz 10 i 9, Salska - i 2.
Po zespole Krzysztofa Koziorowicza widać kilkunastodniowy rozbrat z poważnym graniem. Lotos jednak może grać źle, ale i tak będzie wygrywał. Chociaż w obu spotkaniach nie brakowało momentów, kiedy wydawało się, że seria 60 kolejnych zwycięstw naszego zespołu w hali Gdyńskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji zostanie przerwana. W pierwszym spotkaniu fani z zaciekawieniem zaczęli przyglądać się boiskowym wydarzeniom od 14 minuty, kiedy po dwóch trafieniach Edyty Koryzny goście objęli prowadzenie 34:23. Dwukrotnie Lotos zastosował swój słynny odjazd i chociaż na minutę przed końcem trzeciej kwarty było tylko 65:63 dla gospodyń, załatwił sprawę na swoją korzyść. Swój wielki dzień miała głodna gry po kontuzji stawu skokowego Chasity Melvin. Amerykanka, zdobywając 29 punktów, ustanowiła punktowy rekord w polskiej lidze. A polkowiczanki walczyły, chociaż rywalizacja z mistrzem niektóre z nich mocno zdeprymowała. Przykładem chociażby Agnieszka Pałka, która z wrażenia całą pierwszą połowę grała w spodenkach odwróconych na lewą stronę.
W drugim spotkaniu, podczas którego królowała świąteczna atmosfera, gdynianki nie potrafił oderwać się od rywala aż przez dwie kwarty. Nasz zespół grał znacznie lepiej w obronie aniżeli w piątek, ale za to w ataku było sporo pudeł, zwłaszcza
Agnieszki Bibrzyckiej (pierwsze punkty zdobyła dopiero w 14 minucie, na 28:24). Gdyby nie strzeleckie popisy Małgorzaty Dydek, to mogło być jeszcze gorzej. Po pierwszej połowie był remis, ale wystarczyła koncertowo zagrana trzecia kwarta, by rozstrzygnąć kwestię wyłonienia zwycięzcy w tym spotkaniu. Na ławce rezerwowych Aquaparku szalał
Wojciech Spisacki, coach CCC. W ciągu czterech minut aż trzykrotnie prosił o czas (Krzysztof Koziorowicz ani razu), krzyczał do swych podopiecznych:
"To jest coś nieprawdopodobnego, opanujcie się!" Nie pomagało. Lotos jeszcze przed końcem kwarty osiągnął dwudziestopunktową przewagę. W 32 minucie były już 22 "oczka" bonusu (Natalia Wodopianowa) i kibice zaczęli domagać się setki. Spisacki dał sobie spokój z nerwami. Wpuścił nawet na parkiet wieczną rezerwową, Katarzyną Salską, dodając jej otuchy słowami:
"Idź, pograj sobie. Ani nie przegrasz, ani nie wygrasz tego meczu". Polkowiczanki i tak wyjechały z Wybrzeża w dobrych humorach. Przerwę pomiędzy pierwszym, a drugim spotkaniem spędziły na zakupach w Batorym i Klifie. Najwięcej pieniędzy zostawiła w Gdyni Koryzna, kupując dwie pary włoskich butów wieczorowych.
Koszykarki z Gdyni, mimo że do optymalnej formy sporo im jeszcze brakuje, pojadą do Peczu bez retuszów składzie. Klub postanowił zrezygnować z transferu silnej skrzydłowej
Jurgity Streimykyte z Lietuvosu Telekomasu Wilno.
Wojciech Spisacki, coach Aquaparku: - Gratuluję Krzyśkowi tych wygranych. Chciałbym, aby to był wstęp do moich gratulacji za półtora tygodnia po meczach, które są dla niego najważniejsze. Tych w Final Four. Podsumowując nasze występy w Gdyni, to jestem zadowolny z trzech połówek. Dwóch piątkowych i jednej sobotniej.Krzysztof Koziorowicz, trener Lotosu: - Mimo wszystko troszkę udzieliła się nam świąteczna atmosfera, jednak myślami jesteśmy przy Final Four. Dziewczyny mają za sobą okres ciężkiej pracy podczas zgrupowania w Cetniewie. Forma teraz nie musiała być najwyższa. Mam nadzieję, że trafimy z nią w Peczu.Natalia Waligórska: - W obu spotkaniach dość długo sprawiałyśmy Lotosowi kłopot. Gdy jednak wydawało się, że rzeczywiście możemy im zagrozić, Gdynia nam odjeżdżała. Dlaczego? Zabrakło nam sił. Mam nadzieję, że trener nie będzie na nas zły. Koncentracja i skuteczność też nie były takie, jak być powinny. W starciu z taką drużyną jak Lotos niedociągnięcia nie mogą ujść płazem. Z taką grą jednak Lotos nie może liczyć na zwycięstwo w Final Four. Delikatnie mówiąc, muszą jeszcze popracować.Edyta Koryzna: - Kiedy wydawało nam się, że w Gdyni gra nam się już dobrze, to Lotos pokazywał nam swoją siłę. Chwycił nas mocno na całym boisku i pokazał nam miejsce w szyku. Jednak w meczu z nami zespół z Gdyni nie zademonstrował wszystkich swoich umiejętności. To jest zupełnie inny poziom mobilizacji aniżeli ten w spotkaniach Euroligi.