Malaga - Borussia na żywo na telebimie!

Wielu kibiców patrząc na te dwie drużyny pewnie wskazuje faworyta: Borussia! Co to w ogóle jest jakaś tam Malaga...

Ale, ale... Ta jakaś Malaga to nie jest drużynka złożona z miejscowych salezjanów. Nie jest to zespół złożony z, nie przymierzając, chłopaków ze spółdzielni "Ad-Rem" w Gdańsku Oliwie. Malagę tworzą znane i ciekawe nazwiska. Kameni. Onyewu. Antunes. Saviola. Demichelis. Buonanotte. Nieco zapomnieni świetni przecież skrzydłowi Joaquin i Vicente. Julio Baptista. Piazon. Santa Cruz.

Nie są to, rzecz jasne, nazwiska, które zwalą Was z nóg, lecz są to piłkarze, którzy trochę w piłkę grali, w takich klubach jak Barcelona, czy Bayern, lub Real. Mają więc pojęcie, a pierwsze miejsce w grupie LM nie wzięło się przecież z przypadku. I właśnie taka Malaga zamierza przerwać sen "polskiej" Borussii o finale LM. Choć oczywiście w hiszpańskim klubie zdają sobie sprawę, że są stawiani w roli kopciuszka. Dotychczas ten klub był znany głównie z tego, że kilkanaście już lat temu w jej barwach sezon życia rozegrał Catanha, Brazylijczyk, który otrzymał hiszpański paszport i jako pierwszy czarnoskóry zawodnik zagrał w barwach reprezentacji Hiszpanii (szału nie było, tylko trzy mecze) - Borussia jest zespołem doskonale zgranym, szybkim, potrafi utrzymać się przy piłce, ma znakomitego trenera. Wprawdzie brakuje jej wielkich gwiazd, ale ma tak wspaniałego piłkarza jak Robert Lewandowski. Myślę, że jest to najważniejszy zawodnik tej drużyny. Dla Malagi będzie to trudny dwumecz - mówi były niezły obrońca m.in. Realu, jak również były prezes Malagi, Fernando Sanz. - Pomimo problemów finansowych zawodnicy i sztab szkoleniowy zrobili wszystko, by Malaga osiągała dobre wyniki, a co za tym idzie przyczynili się do tego, aby klub wyszedł na prostą. W tej chwili pod względem ekonomicznym jest znacznie lepiej, bo dzięki kolejnym awansom w Lidze Mistrzów klub zarobił niemałe pieniądze.

W Dortmundzie wszyscy są nastawieni na jedno - na zwycięstwo. Do drużyny dołączył już Jakub Błaszczykowski, który wyleczył kontuzję (wyeliminowała go z gry przeciwko San Marino). W bardzo dobrej dyspozycji jest Łukasz Piszczek, który trafił właśnie do jedenastki kolejki "Bildu", ale wszystkie oczy zwrócone są na Roberta Lewandowskiego, który w klubie nie zawodzi. - Może powiem, na kogo trafić nie chciałem - na Barcelonę. Z Barceloną najlepiej byłoby zmierzyć się w półfinale, a nawet w finale. Wyobraźmy sobie takie pary półfinałowe: Real - Borussia i Barcelona - Bayern. Chętnie zobaczyłbym, jak Bayern radzi sobie z Katalończykami. Ale to tylko dywagacje, bo tak naprawdę w Niemczech nikt aż daleko nie wybiega w przyszłość. Dla nas liczy się teraz wyłącznie ćwierćfinał - przyznał "Lewy". - Ten pierwszy mecz może wyklarować sytuację. Zobaczymy, co pokażemy w Maladze. Pamiętajmy, że niedawno Porto przegrało tam 0:2, choć większość stawiała na Portugalczyków, którzy w pierwszym meczu wygrali u siebie 1:0. Teraz najważniejsza jest właśnie Liga Mistrzów. Gdyby sytuacja była inna i gdybyśmy wciąż walczyli też w Pucharze Niemiec i o mistrzostwo Bundesligi, to pewnie dłuższa ławka dublerów by się przydała. Skoro tych celów nie udało się zrealizować, to do końca sezonu powinniśmy sobie poradzić - zakończył Robert Lewandowski.

Malaga - Borussia od 20:40 na żywo w Centrum U7. Na stucalowym telebimie. MUSISZ to zobaczyć!