• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Memoriał Waldemara Malaka

Krystian Gojtowski
8 grudnia 2003 (artykuł sprzed 20 lat) 
Efektownym zwycięstwem Łotysza Viktorsa Scerbatisa zakończył się VIII Międzynarodowy Memoriał Waldemara Malaka w podnoszeniu ciężarów. Mistrz Europy w kategorii powyżej 105 kg oraz czwarty zawodnik zakończonych kilkanaście dni temu mistrzostw świata w Vancouver, do osiągnięcia sukcesu w gdańskiej hali Atleta potrzebował zaledwie czterech podejść.

Ważący 139 kg Łotysz był gwiazdą zawodów. Wagą przebijał go jedynie Litwin Aurimas Bulauskas (141,8 kg), porównywalny był Paweł Najdek (135 kg). Na pomoście obaj przy mieszkańcu niewielkiej miejscowości Dobiele (80 km od Rygi) byli jednak karzełkami. Zresztą zawody mógł wygrać nawet Niemiec Ingo Sandau (76,5 kg), najlżejszy w stawce, gdyż końcową klasyfikację ustalano posługując się tabelą Sinclaira (wynik dzielony przez ciężar ciała). Scerbatis podchodził jednak do sztangi, gdy niemal wszyscy z grona 14 uczestników rywalizacji odpoczywali w salkach trenigowych po swoich spotkanich z ciężarem na pomoście. 29-letni Łotysz wyrwał 180 i 190 kg, podrzucił 235 i 240 kg (rekord memoriału), z trzecich podejść rezygnując. Mimo że gość z Łotwy pewnie pobił konkurentów, to emocji nie brakowało.

Drugi, podobnie jak przed rokiem, Robert Dołęga najpierw czerwienił się i chodził ze sztangą nad głową, by po zaliczeniu próby przez sędziów z lubością poklepywać gryf i talerze. Trzeci był Szymon Kołecki, który wraca do wysokiej formy po urazie pleców. Oszczędzając je, w drugiej fazie podrzutu nie wykonywał klasycznych nożyc (wypadu) nogami. Demonstrował dość oryginalnego pajacyka. Wszystko to z zapamiętaniem filmowała piękna pani Iza, żona "Kołka".

Zanim jednak przystąpiono do rywalizacji, organizatorzy zaprosili fanów, w oczekiwaniu na rozgrzewających się ciężarówców, na minikoncert... muzyki klasycznej. Publiczności, wśród której - podobnie jak przed rokiem - nie zabrakło Sylwii Gruchały, wicemistrzyni świata we florecie, zaprezentowały się dwie kontrabasistki oraz skrzypaczka. Początkowo zaskoczona publika, składająca się głównie z dobrze zbudowanych panów, entuzjastycznie przyjęła między innymi rzadko słyszane wersje "Yesterday" Beatlesów, czy fragment ścieżki z filmu "Dawno temu na Dzikim Zachodzie" Ennio Moriconne. Było miło, ciepło, sympatycznie, prawie świątecznie. A już wydawało się, że zawody w ogóle się nie odbędą. 10 minut przed siedemnastą kibice i sztangiści skupili się w ciasnym korytarzyku przed halą, by obejrzeć skoki Adama Małysza. - Co ja mam zrobić? Chyba wyjmę antenę z telewizora - rozpaczał Mirosław Jarzembowski, dyrektor Atlety, główny organizator zawodów. Na szczęście po kilku minutach wszyscy udali się do hali. Antena została na swoim miejscu.

1. Viktors Scerbatis (Łotwa) 432,6 pkt (430 kg w dwuboju),
2. Robert Dołęga (UKS Otwock) 427,8 (397,5),
3. Szymon Kołecki (UKS Otwock) 424,8 (400),
4. Bartłomiej Bonk (Budowlani Opole) 420,3 (375),
5. Grzegorz Kleszcz 412,6 (405),
6. Arkadiusz Białek (UKS Otwock) 400,5 (365),
7. Bartłomiej Osuch (Start Grudziądz) 394,5 (372,5),
8. Paweł Najdek (Okęcie Warszawa) 393,7 (390),
9. Tadeusz Drzazga (Mazovia Ciechanów) 387,8 (345),
10. Adam Hebel (Flota Gdynia) 386,3 (335),
11. Arsen Kasabajew (Gruzja) 370,7 (320),
12. Ingo Sandau (Niemcy) 364,4 (295),
13. Aurimas Bulauskas (Litwa) 356,5 (355),
14. Tadas Masidlauskas (Litwa) 159,7 (150).


Viktors Scerbatis: - Polacy to dobrzy sztangiści, ale ja przyjechałem tutaj wygrać. Nawet nie zwracałem większej uwagi na to, jakie ciężary dźwigają rywale. Prawie każdy reprezentował inną wagę, a z tym liczeniem punktów w tabeli Sinclaira byłoby za dużo kłopotu. Mniej więcej wiedziałem, jaki wynik może mi zapewnić sukces. Co miałem do podniesienia, to podniosłem.

Szymon Kołecki: - Jest grudzień, a więc forma, jaką demonstruję, jest świąteczna. Mimo to na tym etapie przygotowań ze swej dyspozycji jestem zadowolony. Przy podrzucie nie decyduję się jeszcze na wykonywanie nożyc. Gdy będę pewniejszy swych pleców i gdy ciężary będą większe, to na pewno będę je wykonywał. Mój występ tradycyjnie filmowała małżonka, Magda. W pewnym momencie nawet zapomniałem, że jest na sali, więc za bardzo się nie deprymowałem (śmiech). Magda filmuje wszystkie moje zawody. Z jednej strony, to pamiątka, a z drugiej - kaseta służy mi jako pomoc szkoleniowa. Dzięki temu wiem, co muszę jeszcze poprawić, nad czym pracować.

Magdalena Kołecka, żona Szymona: - Kamera jest w naszym domu niezbędnym urządzeniem. Nim zacznę filmować Szymona podczas zawodów, w domu albo na rozruchu ma miejsce próba generalna. Mój debiut filmowy miał miejsce dwa lata temu. Przyznam jednak szczerze, że jest to dla mnie stresujące. Boję się, że mogę coś sknocić, a niestety, czasami mi się to zdarza. Daniel, nasz dwuletni syn, też już trenuje podnoszenie ciężarów. W domu wykonuje ćwiczenia przy użyciu rury od odkurzacza lub kija od szczotki.

Robert Dołęga: - Przegrać ze Scerbatisem to nie wstyd. On był tutaj faworytem. Zrobił to, co do niego należało. Znów jestem w Gdańsku drugi, ale zajęcie tej lokaty uważam za sukces. Poza tym takie zawody są dobrą okazją do spotkania się, porozmawiania z kolegami.

Stefan Maciejewski, wiceprezes Polskiego Związku Podnoszenia Ciężarów: - Czasy w Polsce są trudne, więc organizacji takich imprez jak ta należy tylko przyklasnąć. Organizatorzy, z panem Jarzembowskim, na czele robią imprezę na bardzo wysokim poziomie. Życzyłbym sobie, by znaleźli więcej naśladowców w kraju.
Głos WybrzeżaKrystian Gojtowski

Opinie

Relacje LIVE

Najczęściej czytane