- 1 Arka: Karny ewidentny. Boniek popiera (355 opinii)
- 2 Lechia fetuje wygranie derbów i 1. Ligi (149 opinii)
- 3 Lechia - Arka 2:1. Bohater Mena (526 opinii) LIVE!
- 4 Najgorszy start żużlowców. Czas na alarm? (134 opinie)
- 5 Półmaraton wrócił. Odzyskał zaufanie? (116 opinii)
- 6 Koszykarze awansowali na igrzyska (10 opinii)
Rozmowa z Sylwią Gruchałą, triumfatorką zawodów
Sylwia Gruchała po raz trzeci w karierze wygrała indywidualne zawody Pucharu Świata we florecie. Po dwóch sukcesach w Moskwie przyszedł czas na Lipsk. Ponadto pobyt w Niemczech wychowanka Longina Szmita okrasiła zwycięstwem w drużynowych zawodach Pucharu Świata, co
nigdy wcześniej nie udało się Polkom!
- Wielkie gratulacje. Wrażenie robi nie tylko twój triumf, ale także klasa zawodniczek, które pokonałaś w drodze na najwyższy stopień podium, a przede wszystkim rozmiary zwycięstwa nad nimi.
- Najbardziej cieszę się z wygranej z Valentiną Vezzali. Z Włoszką miałam same porażki. W Lipsku zwyciężyłam, i to aż 15:7. Nigdy nie przypuszczałam, że nad zawodniczkami tej klasy mogę dominować aż tak wyraźnie.
- Wcześniej w takim samym stosunku rozbiłaś Giovannę Trillini, a w finale odprawiłaś Gabrielę Badeę z wynikiem 15:5! Dwa dni wcześniej równie wyraźnie Polki wygrywały w zawodach drużynowych. Skąd taka eksplozja formy?
- Poprzednio walczyłam falami. Miałam lepsze i gorsze chwile. Teraz od początku do końca pojedynku jestem maksymalnie skoncentrowana. Natomiast w meczach drużynowych do ostatniej walki zazwyczaj podchodziłam z nastawieniem, aby utrzymać przewagę. W Niemczech nie patrzyłam na wynik. Za wszelką cenę starałam się wygrać. W finale z Węgierkami, z Aidą Mohamed wygrałam ostatni pojedynek 5:0.
- Czyżby to było wyciągnięcie tych właściwych wniosków, na które czekał trener po twojej niespodziewanej przegranej na turnieju w Gdańsku?
- Rzeczywiście bardzo przeżyłam przegraną z Joanną Bórkowską. Przy prowadzeniu 14:9 nastąpiła przerwa, która do tego stopnia mnie zdekoncentrowała, że nie zdobyłam już żadnego trafienia i odpadłam w ćwierćfinale. W krajowych zawodach już dawno nie zdarzyło mi się kończyć walk tak wcześnie.
- Po raz ostatni drużynowo i indywidualnie wygrywałaś w ubiegłym roku podczas mistrzostw Europy w Moskwie. Do Rosji, i teraz do Lipska jechałyście pociągiem. Może to właśnie jest recepta na sukces?
- (śmiech) To raczej czysty przypadek. Nie lubimy zbyt dużo czasu spędzać w podróży, a z tym, niestety, wiąże się wyprawa pociągiem. Jednak tym razem nie mogłyśmy narzekać. Do Lipska jechałyśmy co prawda 14 godzin, ale pociągiem sypialnym. Można było wytrzymać.
- Nie tak dawno brałaś udział w meczu Włochy - Reszta Świata. Obok ciebie uczestniczyły w nim zawodniczki, z którymi wygrywałaś w Lipsku walki o czołowe pozycje. Odkryła ich słabe strony?
- Ten mecz był dla mnie niesamowitym przeżyciem, a powołanie do reprezentacji Reszty Świata - wielkim wyróżnieniem. Walczyłyśmy na świeżym powietrzu, na starym rynku, wieczorem. Sądzę, że to może być patent na zainteresowanie masowego odbiorcy szermierką w Polsce. Taki turniej mógłby odbyć się na przykład na Długiej w Gdańsku. A wracając do pytania, to czuję się za granicą coraz pewniej z tego względu, że w ostatnim czasie znacznie częściej startujemy w turniejach międzynarodowych niż to bywało poprzednio. Ponadto dodatkowym bodźcem są igrzyska olimpijskie, na które można się dostać poprzez dobre walki w Pucharze Świata.
- Przed Lipskiem w światowym ranking byłaś na dziewiątym miejscu. Jak wysoko awansujesz?
- Liczę, że poprawię siódme miejsce, które było dotychczas najwyższym w mojej karierze. Zawody w Lipsku były bardzo silnie obsadzone, zdecydowanie mocniej niż turnieje w Moskwie. Punkty zdobyte w Niemczech byłe mnożone przez 1,5. Liczę na piątą, w najgorszym wypadku - szóstą pozycję w nowym rankingu.
Sylwia Gruchała po raz trzeci w karierze wygrała indywidualne zawody Pucharu Świata we florecie. Po dwóch sukcesach w Moskwie przyszedł czas na Lipsk. Ponadto pobyt w Niemczech wychowanka Longina Szmita okrasiła zwycięstwem w drużynowych zawodach Pucharu Świata, co
nigdy wcześniej nie udało się Polkom!
- Wielkie gratulacje. Wrażenie robi nie tylko twój triumf, ale także klasa zawodniczek, które pokonałaś w drodze na najwyższy stopień podium, a przede wszystkim rozmiary zwycięstwa nad nimi.
- Najbardziej cieszę się z wygranej z Valentiną Vezzali. Z Włoszką miałam same porażki. W Lipsku zwyciężyłam, i to aż 15:7. Nigdy nie przypuszczałam, że nad zawodniczkami tej klasy mogę dominować aż tak wyraźnie.
- Wcześniej w takim samym stosunku rozbiłaś Giovannę Trillini, a w finale odprawiłaś Gabrielę Badeę z wynikiem 15:5! Dwa dni wcześniej równie wyraźnie Polki wygrywały w zawodach drużynowych. Skąd taka eksplozja formy?
- Poprzednio walczyłam falami. Miałam lepsze i gorsze chwile. Teraz od początku do końca pojedynku jestem maksymalnie skoncentrowana. Natomiast w meczach drużynowych do ostatniej walki zazwyczaj podchodziłam z nastawieniem, aby utrzymać przewagę. W Niemczech nie patrzyłam na wynik. Za wszelką cenę starałam się wygrać. W finale z Węgierkami, z Aidą Mohamed wygrałam ostatni pojedynek 5:0.
- Czyżby to było wyciągnięcie tych właściwych wniosków, na które czekał trener po twojej niespodziewanej przegranej na turnieju w Gdańsku?
- Rzeczywiście bardzo przeżyłam przegraną z Joanną Bórkowską. Przy prowadzeniu 14:9 nastąpiła przerwa, która do tego stopnia mnie zdekoncentrowała, że nie zdobyłam już żadnego trafienia i odpadłam w ćwierćfinale. W krajowych zawodach już dawno nie zdarzyło mi się kończyć walk tak wcześnie.
- Po raz ostatni drużynowo i indywidualnie wygrywałaś w ubiegłym roku podczas mistrzostw Europy w Moskwie. Do Rosji, i teraz do Lipska jechałyście pociągiem. Może to właśnie jest recepta na sukces?
- (śmiech) To raczej czysty przypadek. Nie lubimy zbyt dużo czasu spędzać w podróży, a z tym, niestety, wiąże się wyprawa pociągiem. Jednak tym razem nie mogłyśmy narzekać. Do Lipska jechałyśmy co prawda 14 godzin, ale pociągiem sypialnym. Można było wytrzymać.
- Nie tak dawno brałaś udział w meczu Włochy - Reszta Świata. Obok ciebie uczestniczyły w nim zawodniczki, z którymi wygrywałaś w Lipsku walki o czołowe pozycje. Odkryła ich słabe strony?
- Ten mecz był dla mnie niesamowitym przeżyciem, a powołanie do reprezentacji Reszty Świata - wielkim wyróżnieniem. Walczyłyśmy na świeżym powietrzu, na starym rynku, wieczorem. Sądzę, że to może być patent na zainteresowanie masowego odbiorcy szermierką w Polsce. Taki turniej mógłby odbyć się na przykład na Długiej w Gdańsku. A wracając do pytania, to czuję się za granicą coraz pewniej z tego względu, że w ostatnim czasie znacznie częściej startujemy w turniejach międzynarodowych niż to bywało poprzednio. Ponadto dodatkowym bodźcem są igrzyska olimpijskie, na które można się dostać poprzez dobre walki w Pucharze Świata.
- Przed Lipskiem w światowym ranking byłaś na dziewiątym miejscu. Jak wysoko awansujesz?
- Liczę, że poprawię siódme miejsce, które było dotychczas najwyższym w mojej karierze. Zawody w Lipsku były bardzo silnie obsadzone, zdecydowanie mocniej niż turnieje w Moskwie. Punkty zdobyte w Niemczech byłe mnożone przez 1,5. Liczę na piątą, w najgorszym wypadku - szóstą pozycję w nowym rankingu.
Wywiady
Opinie (13)
-
2003-05-20 18:56
Brawo Sylwka!
To tak w sumie gratulacje. Zrewanzowalas sie po tym Meesenburgu. I to super!
Pozdrowienia dla reszty lasek.- 0 0
-
2003-05-20 14:54
Gratulacje
Gratulacje Sylwa!!Super ze w konce Ci sie udalo zwyciezyc.Oby tak dalej, mam nadzieje ze reszta lasek zacznie w koncu wchodzic do tej 16.
Pozdrawiam- 0 0
-
2003-05-20 11:38
Szacuneczek!
Szczerze mówiąc to przewidziałem wcześniej, że Sylwia zacznie zwyciężać w Pucharach Świata. Ale nie przypuszczałem, że tak szybko!!;)
GRATULACJE!!- 0 0
2
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.