• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Powrót rugbistów z Tunezji

jag.
19 marca 2002 (artykuł sprzed 22 lat) 
Reprezentacja Polski w rugby przegrała w ramach zgrupowania w Tunezji z drużyną narodową gospodarzy 3:14. Jednak nie z tego powodu Jerzy Jumas wrócił do kraju niezbyt zadowolony. Selekcjonerowi nie udało się wypróbować wszystkich zawodników, a ponadto niektórzy z nich ulegli kontuzjom.

Biało-czerwoni przygotowują się do meczu z Niemcami (6 kwietnia w Gdyni). Po zgrupowaniach w Spale i Cetniewie zwieńczeniem wspólnych obozów był afrykański wypad. Co prawda, po pierwszej ligowej kolejce trener Jerzy Jumas spotka się jeszcze na dwóch treningach z kadrowiczami, ale tylko tymi z Trójmiasta.

- Tym większa szkoda, że do Tunezji kontuzje nie pozwoliły wyjechać m.in: Rafałowi Fedorowiczowi, Jackowi Grebaszowi, Andrzejowi Potarowiczowi, Marcinowi Wilczukowi i Waldemarowi Szwichtenbergowi, a w trakcie zgrupowania urazów nabawili się: Maciej Szablewski, Janusz Urbanowicz i Rafał Sajur. Musieliśmy sobie radzić bez łącznika młyna, a także kopacza. Na "10" z konieczności grał Dariusz Komisarczuk - mówi polski szkoleniowiec.

W meczu z reprezentacją gospodarzy, która wystąpiła niemal w pełnym składzie, Polacy preferowali grę ręką i próbowali wykorzystać przewagę fizyczną przy stałych fragmentach - młynach dyktowanych i autach. I przez większą część gry mieli przewagę, a mimo to zeszli z boiska pokonani.

- Widać było, że jest to nasz pierwszy mecz w tym roku. Stanowczo zbyt często traciliśmy piłkę. Mimo korzystnie rozwijających się akcji, nie udało nam się zdobyć żadnego przyłożenia. Jednak o tym, że byliśmy groźni, najlepiej świadczy to, co zrobił sędzia. Gdy z minuty na minutę nasza przewaga rosła, a gospodarze zdradzali kłopoty kondycyjne, arbiter... skrócił mecz
- relacjonuje Jerzy Jumas.

Co gorsza, Tunezyjczycy nabrali takiego respektu przed Polakami, że nie przyjechali na drugi mecz. Najbardziej zawiedzeni byli zawodnicy drugiego planu. Jechali do Afryki z zamiarem udowonienia swej przydatności do reprezentacji, a szanse gry mieli otrzymać głównie w drugim meczu. Piotrowi Przybyszewskiemu, który do Tunezji przyjechał z Hiszpanii, musiało wystarczyć w debiucie 20 minut.

- To stanowczo zbyt mało. Braku gry nie zdołały zrekompensować treningi na bardzo dobrych, trawiastych boiskach i w bardzo dobrych warunkach atmosferycznych. Dlatego wróciliśmy z Tunezji nie do końca zadowoleni
- przyznaje trener Jumas.

Głos Wybrzeżajag.

Opinie

Relacje LIVE

Najczęściej czytane