W ostatnim w tym sezonie meczu przy ul. Olimpijskiej piłkarze Arki pokonali Lecha Poznań 3:1 (3:1). W Gdyni wciąż wierzą, że nie było to rozstanie z ekstraklasą. Gości pogrążył ich były zawodnik,
Marcin Wachowicz, strzelając dwa gola. Co ciekawe jedną bramkę dla gości zdobył zaś
Rafał Murawski, który przez pięć lat grał w żółto-niebieskich barwach. To jego obserwował przede wszystkim
Bogusław Kaczmarek, drugi trener reprezentacji Polski.
Bramki: Wachowicz 17 i 27, Moskalewicz 25 - Murawski 10.
ARKA: Witkowski - Sokołowski, Sobieraj, Weinar, Kalousek (20 Kowalski) - Ława, Mazurkiewicz, Karwan (28 Niciński) - Dziedzic (78 Kołodziejski), Wachowicz, Moskalewicz.
LECH: Kotorowski - Kikut, Drzymont, Bosacki, Wilk - Zając, Quinteros (46 Scherfchen), Murawski, Injac, Pitry (62 Dobrev) - Reiss (68 Micanski).
Sędzia: Kajzer (Rzeszów).
Żółte kartki: Kowalski (Arka), Zając (Lech).
Widzów: 9 000.
Lech zaczął w dużym stylu. Już w ósmej minucie
Jakub Wilk idealnie dograł piłkę do
Piotra Reissa. Kapitan przyjezdnych z kilku metrów główkował obok bramki. Tym samym jedyną zdobyczą "Kolejorza" w okresie przewagi było trafienie Murawskiego. Eksarkowiec wykończył koronkową akcję zespołu, w której piłka jak po sznurku szła od nogi Reissa poprzez
Przemysława Pitrego i
Marcina Zająca do "Murasia". -
Mecz stał na wysokim poziomie. Już przed grą mówiłem, że Arka jest zdolna do wszystkiego. Widać, że mój gol krzywdy gdynianom nie zrobił - śmiał się pomocnik Lecha, którego imię i nazwisko trybuny skandowały także po tym, gdy strzelił na 1:0.
Nie wiadomo jakby potoczył się mecz, gdyby nie banalna akcja i kapitalny strzał w 17. minucie. Po długim przerzucie na pole karne gości, obrońcy zbyt krótko wybili piłkę. Dopadł jej Wachowicz. Pięknie silnie uderzył lewą nogą, a futbolówka zatrzymała się dopiero w "okienku" bramki. Kto wie, czy nie będzie to nawet gol sezonu ekstraklasy! -
Zamknąłem oczy i strzeliłem z całej siły. Nie chciałem się dzisiaj mścić na Lechu. Liczyła się tylko wygrana Arki, no i ewentualnie podtrzymanie passy meczów z golami - mówił później Marcin.
Gospodarze zapewnili sobie triumf w ciągu dziesięciu minut. Zbytnio nie rozpaczaliśmy po tym jak w 21. minucie
Janusz Dziedzic został przewrócony w "16", a karnego nie było, gdyż wkrótce nastąpiły dwie kapitalne akcje. Najpierw
Bartosz Karwan prostopadłym podaniem wyprowadził sam na sam z bramkarzem
Olgierda Moskalewicza, a po chwili to samo zostało zagrane z drugiej strony pola karnego, z tym że tym razem Dziedzic podawał do Wachowicza. W obu przypadkach były celne strzały. Zresztą w pierwszej pół godzinie żółto-niebiescy strzelali trzy razy i za każdym razem były bramki!
Zanim skończyła się pierwsza połowa, Wachowicz jeszcze raz kąśliwie uderzył, ale obok słupka, a Reiss posłał nawet piłkę do siatki, całe szczęście, że był spalony. Po zmianie stron obaj bramkarze mogli się wykazać.
Norbert Witkowski w dobrym stylu bronił uderzenia Reissa (sam na sam) oraz
Przemysława Dobreva. Z kolei Arka miała swoje szanse do podwyższenia wyniku w ostatnich dziesięciu minutach, gdy Lech, dążąc do zmniejszenia strat rozluźnił szyki obronne. Wówczas
Krzysztof Kotorowski czterokrotnie bronił po strzałach miejscowych.
-
Ci piłkarze, którzy dziś chcieli prześlizgnąć się przez boisko, w przyszłym sezonie miejsca w Lechu nie będą mieć. Rozegraliśmy kolejny mecz przyjaźni, po Zagłębiu i Cracovii - grzmiał
Franciszek Smuda, który zmienianym zawodnikom nie podawał nawet ręki. -
Arka w tej lidze może już nie ma o co grać, ale w każdym meczu ma pokazać charakter. Wciąż wierzę, że stanie się coś takiego, że pozostaniemy w ekstraklasie na przyszły sezon - zapewniał
Wojciech Stawowy. Wierzą też kibice.
"Tu na razie jest ściernisko, ale będzie Liga Mistrzów" - śpiewano. Był też transparent:
"Wśród szumu fal i ostrych skał Arkę zawsze w sercu będę miał", na którym pod Arką pod pełnymi żaglami byli wymienieni ci, których kibice nie darzą sympatią...
Lech przegrał z Arka po raz pierwszy od 13 września... 1981 roku. Gdynianie przerwali serię pięciu kolejnych zwycięstw i siedmiu gier bez porażki "Kolejorza". Dla gdynian trzy punkty mają wymiar awansu na 9. miejsce w tabeli, które jest szansa utrzymać do końca, a rywale stracili możliwość gry o trzecią pozycję i Puchar Intertoto. Zresztą w ekstraklasie już pozostała tylko jedna zasadnicza niewiadoma. Ostatnia kolejka zdecyduje kto będzie mistrzem (Zagłębie czy Bełchatów), bo już znamy spadkowiczów. Z I ligą żegnają się Wisła Płock i Pogoń Szczecin.
Pozostałe wyniki 29. kolejki: Górnik Zabrze - Wisła Płock 2:0, ŁKS Łódź - Kolporter Korona Kielce 2:1, GKS Bełchatów - Wisła Kraków 1:2, Groclin Grodzisk - Pogoń Szczecin 3:1, Cracovia - Górnik Łęczna 5:0, Zagłębie Lubin - Widzew Łódź 4:2, Odra Wodzisław - Legia Warszawa 1:2.
1. Zagłębie Lubin 29 17 8 4 55:28 59
2. BOT GKS Bełchatów 29 18 4 7 61:32 58
3. Legia Warszawa 29 16 4 9 52:31 52
4. Cracovia Kraków 29 13 7 9 45:40 46
5. Lech Poznań 29 12 10 7 53:36 46
6. Korona Kielce 29 14 4 11 41:34 46
7. Groclin Grodzisk 29 10 15 4 37:25 45
8. Wisła Kraków 29 10 15 4 41:25 45
9. Arka Gdynia 29 10 10 9 43:38 40
10. ŁKS Łódź 29 10 10 9 31:30 40
11. Odra Wodzisław 29 10 9 10 29:36 39
12. Widzew Łódź 29 7 7 15 26:45 28
13. Górnik Łęczna 29 7 5 17 23:61 26
14. Górnik Zabrze 29 6 6 17 30:51 24
15. Wisła Płock 29 3 11 15 19:47 20
16. Pogoń Szczecin 29 3 7 19 24:51 16
jag.