Po trzech tygodniach koszykarze Prokomu Trefl Sopot znów zagrają z Anwilem Włocławek. Obie ekipy w tym czasie kroczyłydrogą przez mękę. Kontuzje, choroby, porażki, słabsza dyspozycja... Pojedynek zespołów naznaczonych pechem odbędzie się we włocławskiej Hali Mistrzów w sobtę o 18.20. TVP 3 zapowiada relację na żywo z tego spotkania.
Z sopockiej ekipy, która na początku sezonu mogła rozbić w puch każdego krajowego przeciwnika, został cień. Gdy wydawało się, że Prokom wychodzi na prostą, w meczu z Polonią Warbud w Warszawie rękę złamał
Michael Ansley.
- Nigdy wcześniej, ani jako zawodnik, ani jako trener, nie miałem do czynienia z tyloma kontuzjami - mówi
Eugeniusz Kijewski, trener Prokomu.
Małym pocieszeniem jest powrót do zespołu
Filipa Dylewicza. Miejmy nadzieję, że zagra
Josip Vranković. Nasz najlepszy strzelec w minonym tygodniu cierpiał na anginę.
- Jestem dyrektorem szpitala, a nie prezesem klubu - mówi
Tadeusz Szelągowski, mimo wszystko prezes Trefla SSA.
- Wciąż myślimy o Ivano Newbillu, chociaż on powiedział już "pas" - dodaje działacz.
Mimo tych kłopotów sopocianie potrafili wygrać dwa z pięciu pojedynków w drugim etapie rozgrywek. Tyle samo wygranych ma na swoim koncie czwarty w tabeli Anwil. Jednak i włocławian ostatnio los nie oszczędzał. Zwiastunem pecha był kontuzja, jakiej przed dwoma miesiącami doznał
Aleksander Kul. Koszykarze z Włocławka zaczęli padać jak muchy dopiero po rewanżowym pojedynku ze Slovakofarmą Peżinok w 1/8 finału Pucharu Saporty. Podczas kolacji podanej po wywalczeniu awansu do ćwierćfinału goście z Włocławka zatruli się jajeczkiem. Później przyszły kontuzje 24-letniego Słoweńca
Vladimira Anzulovicia i znanego nam bliżej z gry w Sopocie przed dwoma laty Chorwata
Gorana Savanovicia. Ostrożne prognozy mówią, iż będą oni gotowi do gry na drugą rundę play off. W tej sytuacji znakomity, ale osłabiony rozgrywający
Matt Santangelo musi prowadzić grę drużyny przez pełne 40 minut, a nikt nie ukrywa, że dysponuje on zapasem sił co najwyżej na 25 minut walki.
Mimo tych uszczerbków Anwil nie poddał się Panioniosowi Ateny w wyjazdowym spotkaniu 1/4 finału Pucharu Saporty. Wicemistrzowie Polski ulegli tylko 74:83 (Kul 23, Santangelo 20), co daje im duże szanse w rewanżu. Zastanawiająca jest jednak nieskuteczność
Eda O'Bannona, który trafił zaledwie trzykrotnie do kosza na trzynaście rzutów.
- Zmęczeni podróżą nie będą, gdyż lecieli czarterem - mówi
Mariusz Karol, drugi trener Prokomu.
"Banan", były gracz New Jersey Nets (nr 9 draftu w 1995 roku) i Dallas Mavericks, jest jedną z największych, jeśli nie największą gwiazdą PLK. 30-letni Amerykanin zdobywa średnio 17,2 punktu (szósty strzelec ligi), ma 10,5 zbiórki (trzeci wynik) i przebywa na parkiecie po 35,5 minut w meczu (czwarty w lidze).
- Teraz musimy wszystko wygrywać. Zajęcie czwartej lokaty przed play off wskazuje na to, że w półfinale trafimy na Ideę Śląsk Wrocław. Takie rozwiązanie nie będzie dla nas korzystne - mówi
Aleksandar Petrović, coach Anwilu.
W tym sezonie Prokom trzykrotnie potykał sie z Anwilem. Zdołał odnieść tylko jedno zwycięstwo (88:87 po dogrywce) 27 września. 8 grudnia i 2 marca wygrywali włocławianie (90:82 i 78:73).