• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Rozmowa z Adamem Bagińskim

star.
15 stycznia 2003 (artykuł sprzed 21 lat) 
Adam Bagiński, w tym sezonie etatowy reprezentant Polski, uchodzi za największą nadzieję gdańskiego hokeja, przynajmniej jeśli chodzi o napastników. Ostatnio Stoczniowiec częściej przegrywa, co tłumaczy się niską skutecznością graczy ataku, również 23-letniego "Bagisia". Jeden gol w ostatnich 15 spotkaniach, to doprawdy marna statystyka.

- Co się dzieje? Dostałeś już burę od trenera?
- Trener, oczywiście, jest niezadowolony, ale ja też. Tak jakoś przestało wychodzić. Gdy skupiłem się na dogrywaniu krążka partnerom, i oni marnowali sytuacje.
- Czy można poprawić ten element na treningach?
- Nawet trzeba. Sedno tkwi w tym, aby każde ćwiczenie wykonywać na maksa, nie tylko przejechać i oddać bylejaki strzał. Uderzenie jest zresztą najważniejsze, w nie należy włożyć całą energię. Na zajęciach pracujemy nad tym - podanie i strzał. Wierzę, że wkrótce to zaowocuje.
- Marian Pysz mówi, że reprezentacyjny atak jest zmęczony.
- Nie chcę się usprawiedliwiać, lecz są fakty, które trudno zignorować. W tym roku nie opuściłem ani jednego spotkania, a już teraz mam pół setki na liczniku. Od sierpnia: pięć towarzyskich w Homelu, 31 w lidze, dwa pucharowe, po trzy podczas turniejów we Włoszech, Norwegii, Gdańsku i Francji. Prawdopodobnie grałem najwięcej z całej drużyny. Po raz pierwszy w karierze gram z taką intensywnością i przyznaję, że w trzeciej tercji z Katowicami czułem jak słabną mi nogi. Chciałem walczyć, jak wszyscy. Nie wyszło. Bo nigdy nie byliśmy wirtuozami. Fajnie było wygrywać, ale mówiłem, że musimy być przygotowani na gorszy czas. Nie chciałem tego, ale, jak się okazało, dużo się nie pomyliłem. Chyba byłem złym prorokiem.
- Męczy was rola faworytów?
- Bawiliśmy się sukcesami na początku sezonu. Wygrywaliśmy, często skromnie, różnicą jednej bramki, aż nagle uwypukliły się kłopoty. Pierwsze niepowodzenia wywołały presję, przestaliśmy grać swoje. To oczekiwanie następnych sukcesów, zachęty prezesa i dyrektora, nawet przekonanie, że medal musi być, zmieniły nastawienie w zespole, takie odniosłem wrażenie. Przecież latem marzyło nam się jedynie miejsce w czwórce! Moim zdaniem, Stoczniowiec nie jest jeszcze faworytem. Zarazem najwyższa pora, aby zdać sobie sprawę, iż nie będzie już tak, że się bronimy, a rywal atakuje, że zawsze coś tam z kontry wepchniemy do siatki. To już nie wróci. I jest za wcześnie na wymaganie od nas, byśmy trzymali przeciwnika w zamku przez kwadrans. To niemożliwe. Rosnące zmęczenie odbija się na wszystkich. Powszechnie wiadomo, jak ważną postacią w klubie jest Tomek Wawrzkiewicz. Ciągle broni, nie ma chwili oddechu, a maszyną nie jest. Zatracił swą świeżość, na dodatek gnębią go drobne urazy. Jeśli on czuje się nieswojo, widać to po całej drużynie.
- Krytyka spada na obcokrajowców, którzy tworzą drugi atak. Media i kibice zazwyczaj wymagają od "stranieri" więcej. Jak to odbiera reszta drużyny?
- To normalna sprawa w innych sportach. Piłkarze czy koszykarze z zagranicy muszą być lepsi. Nie kryję, że z Krynicą na początku roku myślałem, iż my, na zmęczeniu, będziemy grać na 0:0, a oni przesądzą o wygranej. Stało się inaczej. Pretensji mieć nie mogę, bo to przecież nie bogowie, a złośliwy los tak chciał, że obcokrajowcy mają dołek w tym samym okresie.
- Szykują się zmiamy...
- Trener Pysz uznał, że od ciągłego grania w tym samym składzie mógł nas dopaść marazm. Trafiłem na środek ataku z Moskalem i Juraskiem. W poprzednim sezonie występowałem u boku Zdenka oraz Skutchana i szło mi bardzo dobrze. Justka będzie środkowym obok Myszki i Raszczyńskiego. Miejsce Jankowskiego w trzecim ataku zajął Wróbel, dotychczas grający w obronie. Trener dużego wyboru nie ma, bo ograniczamy się do trzech piątek. To też istotny szczegół. Takie Podhale w ostatnim czasie pozyskało trzech dobrych napastników... Z młodzieży wchodzą tylko Soliński z Wachowskim i jakoś nie widać następnych. Mimo wszystko jestem dobrej myśli. Odbyliśmy spotkanie ze szkoleniowcem. Każdy powiedział, gdzie widzi elementy do poprawienia. Chcemy odbudować dobrą atmosferę.
- Zmęczenie fizyczne to jedno. Jak z psychiką?
- Niełatwo utrzymać w sobie entuzjazm. Studiuję na AWFiS, co łatwe nie jest w trybie dziennym. Niby szefostwo uczelni wie, że ciągle tylko gram i jeżdżę na mecze, jednak poszczególnych wykładowców nie musi to obchodzić, co zresztą mogę zrozumieć. Podobne kłopoty ma Sebastian Bukowski. Nie ma mnie na zajęciach i kropka. Jesienią robiłem pierwszy semestr drugiego roku, a teraz wrócę do drugiego semestru... pierwszego roku. Rok temu nie zaliczyłem dwóch przedmiotów. Na połączenie obu spraw nie zdecyduję się, bo nie podołałbym.
- Myślisz już o udziale w turnieju Dywizji 1?
- Szczerze mówiąc, nie myślę o tym, zwłaszcza w obecnej sytuacji Stoczniowca. Skupiam się tylko na tym, aby zwyciężać w lidze. Jeśli będę dobrze grać, z pewnością spadną na mnie honory i otrzymam powołanie na mistrzostwa w Budapeszcie. Wbrew pozorom nie czuję się pewniakiem w reprezentacji. Udział w imprezach z cyklu EIHC nie musi niczego przesądzać.
Głos Wybrzeżastar.

Kluby sportowe

Opinie

Relacje LIVE

Najczęściej czytane