Ma biegać, rzucać, podawać, prowadzić grę. Takie zadania działacze zespołu koszykarzy Prokomu Trefla Sopot stawiają przed 25-letnim Jermaine'em Boyette'm. Nowy rozgrywający wicemistrza Polski jest pierwszym czarnym zawodnikiem w naszym zespole od 17 miesięcy, a więc od czasu kiedy z Sopotem pożegnał się Michael Ansley.
- Na lotnisku prezentowałeś się kurtce i czapce. Ktoś ci naopowiadał o mrozach panujących w Polsce?- Mrozu nie ma, ale jest zimno, więc wolę być ostrożny. Nie dziw się. Jestem pierwszy raz w Europie. Pogoda jest jednak bardzo podobna do tej w Stanach.
- Dlaczego dopiero teraz, w wieku 25 lat zdecydowałeś się na podpisanie kontraktu z klubem zagraniczym i opuszczenie USA?- Wierzyłem i cały czas wierzę, ze dostanę się do NBA. W tym roku byłem bardzo bliski zrealizowania swego największego marzenia. Jerry Sloan bardzo poważnie brał pod uwagę zaangażowanie mnie w Utah Jazz. Tym razem jeszcze postawił na kogoś innego, jednak pozostajemy w stałym kontakcie telefonicznym. Nic więc straconego, jestem pełen dobrych myśli.
- Życzymy ci jak najlepiej, ale teraz jesteś w Polsce i masz z Prokomem grać o mistrzostwo kraju.- Wiem o tym i zrobię wszystko, by pomóc drużynie. Pojawiła się oferta z silnego klubu z Polski, więc powiedziałem sobie: "dlaczego nie?".
- Odpowiedz jednym tchem z czym kojarzy się tobie słowo Polska.- Nie wiem zbyt wiele. Zimno, fajni ludzie, kiełbasa.
- To wszystko?- Oczywiście, jeszcze papież.
- Wiesz coś o naszej lidze?- Próbowałem się dowiadywać. Na razie wiem, że to silna liga. Myślę, że w jej rozgrywkach będę mógł pokazać swoją wartość.
- Jak ocenisz swoje umiejętności?- Gram wszystko. Dużo rzucam, rozgrywam. W lidze uniwersyteckiej, gdzie gra się bardzo szybko czułem się, jak ryba w wodzie. Oczywiście dostosuje się do zaleceń trenera
Eugeniusza Kijewskiego. Będę wypełniał taką rolę, jaką on dla mnie przewidzi. Będzie chciał bym podawał, bedę to robił. Będę miał rzucać - nie ma sprawy. Swoją pracę wykonuję spokojnie i skutecznie.
- Jakie wrażenie zrobił na tobie zespól Prokomu po pierwszych zajęciach?- No... tutaj grają chyba sami strzelcy! Naprawdę! Ciągle pif, paf, jak na strzelnicy. Rzucają, rzucają, rzucają i... co najważniejsze trafiają. To dobrze, bo wiem że będę członkiem zespołu nastawionego na grę ultraofensywną.
- To dla ciebie duże zaskoczenie?- Spore, ale miłe. Chłopcy z Prokomu walczą w obronie bardzo twardo, jednak przede wszystkim rzucają. To jest podobne do tego, co grałem w NCAA.
- Tak jak powiedziałeś, jesteś pierwszy raz w Europie. Ile więc czasu potrzebujesz, by zaaklimatyzować się do nowych warunków?- Wierzę, ze stanie się to jak najszybciej. Będę tu, w Polsce sam. Nie mam dziewczyny, tata Erskey i mama Jockie ze mną nie przyjechali, tym bardziej rodzeństwo. Wierzę, że tutaj moją rodziną zostaną koledzy z zespołu i pomogą mi wejść w swoje środowisko. Myślę, że za kilka tygodni powinienem, być w optymalnej formie.
- Za kilka tygodni? My tu w sobotę mamy wielki hit Prokom - Anwil, wicemistrz kontra mistrz z poprzedniego sezonu!- Wow! To w takim meczu zadebiutuję w Polsce? To niesamowite. Wierzę, że będzie to wielki dzień zarówno mój, jak i mojej drużyny. Postaram się pokazać wszystko, co mam najlepsze w repertuarze. Mam też nadzieję, że zostanę ciepło przjęty przez polskich fanów.
Krystian Gojtowski
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. 
